Budda pokazał, co stało się z jego samochodami
Zabezpieczone mienie w postaci samochodów najwyraźniej wróciło do Buddy. Youtuber podzielił się tą informacją za pośrednictwem mediów społecznościowych, gdzie opublikował nagranie, na którym widać, jak luksusowe auta wracają na lawetach tam, skąd je zabrano.
14 października 2024 r. Budda został zatrzymany w luksusowym hotelu w Warszawie przez agentów CBŚP. Kamil L. wraz z dziewięcioma innymi osobami został przewieziony do prokuratury w Szczecinie, a jego wielomilionowy majątek w postaci 51 luksusowych samochodów, nieruchomości, działek budowlanych, domów i mieszkań został zabezpieczony. Ostatecznie do aresztu trafił nie tylko Budda, ale również jego partnerka Grażynka. Choć w zamknięciu mieli pozostać do stycznia, prokuratura zadecydowała o tym, by zmienić środki zapobiegawcze na poręczenie majątkowe. Youtuber musiał zapłacić 2 mln zł, a jego partnerka - 1 mln zł.
Dlaczego Budda odzyskał swoje samochody? Auta przywieziono do jego siedziby na lawetach
Majątek, który został zabezpieczony przez prokuraturę niedługo aresztowaniu Buddy, najprawdopodobniej z powrotem wraca do właściciela. We wtorek, 29 stycznia, youtuber opublikował na Instagramie nagranie do piosenki "Family Affair" Mary J. Blige, na którym widać, jak do jego siedziby wjeżdżają lawety z luksusowymi samochodami. "A to ci niespodzianka" - napisał Budda. "Etap 2 - zaliczony. Działamy dalej".
Eska skontaktowała się z Prokuraturą Krajową, która poinformowała, że postępowanie przeciwko Kamilowi L. jest w toku i wciąż ma on status podejrzanego. Dlaczego więc youtuber odzyskał samochody? Prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska poinformowała, że zwrócono wyłącznie te auta, które "były użytkowane przez podejrzanych na zasadzie zawartych umów leasingu", co oznacza, że Budda nie był ich właścicielem.
AKTUALIZACJA: Prokurator odpowiedziała również na nasze pytanie:
W odpowiedzi na zapytanie uprzejmie informuje, iż w śledztwie prowadzonym przeciwko Kamilowi L. i innym prokurator weryfikuje kwestie dotyczące własności zabezpieczonych do śledztwa pojazdów i dokonuje zwrotu wyłącznie tych aut, które były użytkowane przez podejrzanych na zasadzie zawartych umów leasingu (właścicielem pojazdu jest wówczas firma leasingowa), bądź też innych umów cywilnoprawnych np. w związku z zawartymi kontraktami reklamowymi. Chodzi zatem wyłącznie o te pojazdy, których podejrzani nie byli właścicielami. W toku postępowania tytułem zabezpieczania majątkowego można zając tylko to mienie, które jest własnością podejrzanego
- czytamy w mailu.
Youtuber, który już od ponad miesiąca cieszy się wolnością, daje swoim fanom enigmatyczne sygnały. Początkowo Budda dawał o sobie znać lakonicznymi wiadomościami na kanale nadawczym, jednak dopiero w połowie stycznia jego konto na Instagramie odżyło - 18 stycznia youtuber opublikował pierwszy filmik z okularami w kształcie czarnego paska i zmienił nazwę kanału na Instagramie na "Przekaz Ojca VATeusza". Wśród zarzutów w kierunku Buddy wymieniono bowiem m.in. pranie brudnych pieniędzy i wyłudzanie podatku VAT.
Do VATu nawiązał również podczas koncertu Louisa Villaina. Wystąpił wówczas w bluzie z sugestywnym nadrukiem i nawinął: "Zaraz wyjdę na swoje, chcieliby wejść mi do głowy. 24. w Forbsie najbardziej wpływowy. Rzucają do wody no i liczą, że popłynę. Ja muszę was zmartwić, ale jestem rekinem, bo. Moje rozterki to LA czy Singapur. Ich rozterki to czy z rapu czy z VATu. Firma się kręci i do klocka klocek. Jakbym krzyczał JP to 23%".
O Buddzie czytaj w Spider's Web:
- Nie zgadniecie, kto chce nakręcić film fabularny o Buddzie
- Budda szydzi z zarzutów. Rapował oświadczenie na koncercie Louisa Villaina
- Gdzie jest ten dobry chłopak, na którego pozował Budda? Zmienił się w Ojca VATeusza i to nie jest żart
- Budda odezwał się po raz pierwszy od wyjścia z aresztu. Dla niego to "przypał"
- Budda i Grażynka na wolności. Kosztowała ich 3 mln zł