Obsada „Diuny” to spotkanie największych (i najprzystojniejszych) gwiazd Hollywood. Szykuje się hit sci-fi

Frank Herbert pracował nad swoim opus magnum przez pięć lat i po długich walkach z niechętnymi wydawcami udało mu się wydać „Diunę” po raz pierwszy w 1965 roku. Powieść w kolejnych dekadach miała zdobyć miliony czytelników i w opinii wielu stać się perłą w koronie literatury science fiction. „Diuna” opowiada o planecie Arrakis, gdzie znajdują się jedyne w galaktyce złoża melanżu. Substancja umożliwia widzenie przeszłości, co pozwala na bezpieczne podróże międzygwiezdne. Akcja książki zaczyna się, gdy władzę nad planetą przejmuje rod Atrydów, zastępując wrogich im Harkonnenów.

Niestety, „Diuna” okazała się finansową i artystyczną klapą. A wszystko przez problemy i kłótnie za kulisami. Słynny reżyser w kolejnych latach wielokrotnie dystansował się od tego filmu, ponieważ naciski ze strony sponsorów i sterowanie produkcją z tylnego siedzenia przez studio odebrały mu wolność tworzenia. „Diuna” z czasem zyskała sobie w niektórych kręgach status dzieła kultowego, ale w pełni zadowoleni nie byli ani fani Lyncha, ani Herberta.

Popularność powieści od tego czasu nie zmalała. Dlatego coraz częściej mówiło się, że Hollywood jest gotowe na kolejną adaptację „Diuny” (w 2000 roku powstała też telewizyjna mini-seria). W 2016 roku zdecydowano, że za stołkiem reżysera zasiądzie Denis Villeneuve. Kanadyjczyk musiał najpierw skończyć prace nad innym ważnym dziełem sci-fi, czyli kontynuacją „Łowcy androidów”. Ale od pewnego czasu trwają zaawansowane prace nad nową „Diuną”. Villeneuve zapewniał podczas pisania scenariusza wspólnie z Erikiem Rothem, że jego film będzie „Gwiezdnymi wojnami” dla dorosłych. Być może właśnie to hasło przyciągnęło największe hollywoodzkie gwiazdy.

Jak podaje portal Variety, właśnie dołączył do nich Jason Momoa. Aktor znany z roli Aquamana, a wcześniej Khala Drogo w „Grze o tron” wcieli się w ochroniarza i zaufanego przyjaciela Atrydów, Duncana Idaho.

Wielbicieli twórczości Herberta ucieszy jednak bardziej fakt, że dzieło Villeneuve ma podobno obejmować tylko pierwszą połowę obszernej powieści. Reszta zostałaby pokazana w ewentualnym sequelu. Oznacza to, że ekranizacja przeniesie świat Arakkis z dokładnością do najdrobniejszych szczegółów. Z drugiej strony, wytwórnia Legendary może się na takiej strategii ostro przejechać.

Na papierze wydawało się, że „Blade Runner 2049” też będzie gwarantowanym sukcesem finansowym, a tymczasem produkcja przyniosła olbrzymie straty. Czasem status kultowego dzieła science fiction nie pomaga w zdobyciu widzów. Czy tak samo będzie w tym przypadku dowiemy się w bliżej nieokreślonej przyszłości. „Diuna” nie ma jeszcze ustalonej daty premiery. Dlatego na pierwsze oficjalne fotografie z planu przyjdzie nam trochę poczekać.