Dziś rano rząd oficjalnie potwierdził, że od 6 czerwca kina i teatry będą mogły zostać oficjalnie otwarte. Właściciele kin i widzowie w całej Polsce czekali na tę wiadomość od miesięcy, ale początkowa radość szybko ustąpiła rodzącym się pytaniom i wątpliwościom. Powrót do normalności i zarabiania potrwa bowiem jeszcze długo.
Obecność ministra Piotra Glińskiego na dzisiejszej konferencji prasowej dotyczącej kolejnych etapów odmrażania gospodarki mógł ucieszyć właściwie wszystkich przedstawicieli branży kulturalnej. Przez ostatnie tygodnie aktorzy, producenci, muzycy i właściciele rozmaitych instytucji narzekali, że kultura wydaje się na samym końcu listy priorytetów wyznaczonych przez rząd. I to mimo oczywistego dla wszystkich faktu, że kryzys wywołany pandemią koronawirusa uderzył tę branżę bardzo mocno.
Minister Gliński stał się 27 maja na szczęście na krótki moment zwiastunem pozytywnych wieści. Ogłosił, że od 6 czerwca kina, filharmonie, audytoria w domach kultury, cyrki i teatry będą mogły wznowić swoją działalność. Z kolei organizacja koncertów plenerowych została umożliwiona od dnia 30 maja. W tego typu przypadkach diabeł tkwi jednak w szczegółach, a te są dla kiniarzy już znacznie mniej optymistyczne. Pojemność widowni na pojedynczym seansie została ograniczona do 50 proc., a wszyscy widzowie zostaną zobowiązani do noszenia maseczek podczas pobytu na sali kinowej.
Kina w Polsce mogą wznowić funkcjonowanie 6 czerwca. Ale wiele firm pójdzie prawdopodobnie za przykładem Multikina i wstrzyma swój powrót.
W kontekście obowiązku noszenia maseczek w trakcie seansu rodzi się automatycznie pytanie o możliwość spożywania jedzenia w kinie. Rząd nie podał jeszcze dokładnych wytycznych na ten temat, ale dla wielu kin od tej decyzji zależy swoiste być albo nie być. Wszystko dlatego, że to właśnie na sprzedaży pożywienia i napojów kina zarabiają najlepiej. Czy konieczność noszenia maseczek oznacza zablokowanie tej części działalności? A może jedzenie będzie sprzedawane, ale nie będzie możliwości wejścia z nim na salę kinową? W innych europejskich krajach, gdzie kina już działają przyjęto różne metody. W Czechach jedzenie popcornu w trakcie filmu nie jest obecnie możliwe, a w Norwegii i Szwecji jak najbardziej.
A przecież zablokowana sprzedaż jedzenia to nie jedyny problem, z jakim prawdopodobnie będą musiały sobie radzić polskie kina. Jeszcze ważniejszą kwestią jest przetrzebiony z nowości repertuar. Sieci kin już straciły początek okresu największych premier za kwiecień i maj. A przecież na czerwiec na ten moment nie ma planów na jakąkolwiek większą produkcję. Większe filmy mają wrócić dopiero w lipcu. Nadal będzie ich stosunkowo mało, ale dzieła pokroju „Unhinged” z Russellem Crowem, „Tenet” Christophera Nolana czy remake'u „Mulan” zapewne zdołają przyciągnąć nieco większą widownię. O ile ta oczywiście nie przestraszy się groźby zakażenia i tak szybko w ogóle zacznie brać pod uwagę powrót do kin.
Multikino w oficjalnym komunikacie ogłosiło, że nie uruchomi swoich placówek już 6 czerwca. Podobnie zrobi Cinema City.
Według zamieszczonego na oficjalnym portalu firmy oświadczenia, kina sieci będą stopniowo otwierane w późniejszym terminie. Multikino najpierw chce przygotować się na ponowne przyjęcie widzów i zadbać o odpowiednie spełnienie wymogów rządowych (choćby przez uruchomienie odpowiedniego zaplecza sanitarnego). A można się też domyślić, że wymienione przeze mnie powyżej kwestie też mają wpływ na tę decyzję. Nie wiadomo jeszcze oficjalnie, kiedy Multikino wróci do działania, ale podobną strategię obrał jeden z ich konkurentów – Cinema City. Jak podała Katarzyna Opertowska, Marketing Director firmy, działalność kin należących do tej sieci zostanie wznowiona, gdy repertuar zostanie uzupełniony przez dystrybutorów o większą liczbę nowości. Redakcja Rozrywka.Blog przesłała pytania w tej sprawie do sieci Helios, ale do czasu publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy jeszcze zwrotnej odpowiedzi.
Inna sprawa, że do czasu ogłoszenia przez władzę szczegółowych wytycznych dla branży, również najwięksi gracze na rynku będą trzymani w dużej niepewności. Czy powrót już w czerwcu będzie faktycznie opłacalny? A może lepiej dać potencjalnym klientom więcej czasu na oswojenie się z sytuacją? Co z dziurami w repertuarze? Wyświetlać mniej filmów, a może wzorem kin z Chin i innych azjatyckich krajów sięgnąć po starsze produkcje? Wątpliwości w tej sprawie nie brakuje, a przecież ze swoimi indywidualnymi problemami będą się też mierzyć teatry czy filharmonie. Powrót do działalności to tak naprawdę dopiero początek długiej i trudnej drogi do normalności. Naprawdę nie powinno nikogo dziwić, że prezes Heliosa niedawno mówił o nawet półtorarocznym okresie przejściowym. Wizyta w kinie jeszcze długo nie będzie taka sama jak dawniej.