Akcja rozgrywa się w latach 30. ubiegłego stulecia, a jej tłem są modne kluby nocne, eleganckie przyjęcia i malownicze zakątki Nowego Jorku i Los Angeles. O popis najwyższej klasy aktorstwa, jak zwykle u Allena, zadbała plejada znakomitości. A wśród nich m.in. nominowani do Oscara i Złotego Globu – Jesse Eisenberg i Steve Carell, jedna z najpopularniejszych aktorek młodego pokolenia, nagrodzona Cezarem Kristen Stewart oraz Blake Lively . Premiera w polskich kinach już 12 sierpnia.
Jesse Eisenberg i Kristen Stewart u Woody'ego Allena. Zobacz zwiastun "Café Society"
W nowym filmie Woody’ego Allena przeniesiemy się do Hollywood. W główną rolę, Jamesa, młodego mężczyzny, który odkryje świat show-biznesu i kina, wcieli się Jesse Eisenberg. W sieci pojawił się zwiastun „Café Society”.
Ekonomia nie musi być nudna. Zwłaszcza, gdy tłumaczą ją Gossling, Bale, Pitt i Carell. "Big Short" - recenzja sPlay
Świetna obsada, rewelacyjnie napisane postaci, brawurowa konwencja, szalony montaż, zaskakująca ścieżka dźwiękowa. Reżyser Adam McKay i scenarzysta Charles Randolph zrobili naprawdę wiele, by z trudnego i – umówmy się – nieszczególnie pociągającego tematu, jakim jest kryzys finansowy z 2007 roku, stworzyć interesujące i przystępne widowisko. „Big Short” to udane filmowe otwarcie 2016 roku.
Zanim przejdę do sedna, pragnę rzec, że fani „Bruce’a” mogą „Evanem” być rozczarowani, rzekłbym nawet – bardzo. Tak naprawdę wspólne mają tylko drugi człon tytułu – „Wszechmogący” – i że obaj zostali wybrani przez Boga. „Evan Almighty” nie jest tą samą głupawą komedią w stylu swojego „poprzednika”. Mianuje raczej do typowej, spokojnej oraz familijnej produkcji. Co nie znaczy, że śmiesznych „jołków” brak. Po prostu ten film, jak i „Bruce Wszechmogący”, mają swoich zwolenników i przeciwników. „Evan” jako komedia dla całej rodziny spisuje się doskonale. Przy nim może dobrze bawić się całe grono rodzinne, o czym nie mogłem powiedzieć o pierwszym „Wszechmogącym”; nie każdy przecież trawi Jima Carrey’a i jego debilne wręcz wygłupy na ekranie telewizora (ja raczej należę do tych, którzy lubią, ale to nie znaczy, że „Evan” mi nie podszedł, bo jest wręcz przeciwnie – spodobał mi się bardzo).