Daniel Craig nie wie, kiedy zejść ze sceny. Aktor potwierdził, że powróci jako James Bond
Nazywa się Craig. Daniel Craig. I kompletnie nie wie, kiedy sobie odpuścić. Odtwórca roli agenta 007 z kilku ostatnich filmów z serii potwierdził wreszcie oficjalnie, że powróci jako James Bond w 25. filmie o przygodach kultowego szpiega.
Daniel Craig wcielał się w Jamesa Bonda już w czterech filmach: Casino Royale (2006), 007 Quantum of Solace (2008), Skyfall (2012) i Spectre (2015). Po premierze ostatniego z nich zarzekał się, że już nigdy do tej roli nie powróci, ale w ubiegłym roku zaczął zmieniać zdanie.
W ubiegłym roku poznaliśmy datę premiery 25. obrazu z cyklu, a Daniel Craig przeprosił za swoje wcześniejsze wypowiedzi i uznał, że chce Bonda godnie pożegnać. Teraz w rozmowie z AP Entertainment znów potwierdził, że film o roboczym tytule Bond 25 powstanie z jego udziałem.
Daniel Craig nie potwierdził jednak angażu Danny’ego Boyle’a na stanowisko reżysera.
To jest o tyle ciekawe, że sam Danny Boyle potwierdził udział w tym projekcie. I to utwierdza mnie w przekonaniu, że Daniel Craig powinien trzymać się swojej pierwotnej decyzji i do roli Jamesa Bonda już nigdy nie powrócić. Jeśli aktor faktycznie jest zaangażowany w projekt, to przecież powinien dobrze wiedzieć, kto stanie za kamerą.
Oczywiście jest cień szansy, że Daniel Craig odpowiada wymijająco. Może być tak, że pomimo potwierdzenia angażu, Danny Boyle od projektu został po cichu odsunięty. Patrząc jednak na podejście aktora do Bonda po premierze Spectre, skłaniam się jednak ku tezie, że po prostu ma gdzieś tego bohatera, a odgrywanie tej postaci to dla niego tylko kolejna fucha.
W dodatku James Bond to bohater mojego dzieciństwa, a Daniel Craig mi do niego zupełnie nie pasuje.
George Lazenby zaliczył jeden, a Timothy Dalton dwa występy, ale trzej aktorzy wcielali się w tę postać dłużej: Sean Connery, Roger Moore i Pierce Brosnan. Niezależnie od tego, który z nich wcielał się w agenta 007, na ekranie widzieliśmy szarmanckiego gentlemana. Czasem mniej lub bardziej lubującego się w gadżetach, ale gentlemana.
Bond w interpretacji Craiga to wręcz cham i brutal. Jest zupełnie inny w tej roli niż Connery, Moore i Brosnan. Rozumiem, że nie można kręcić 25 filmów na jedno kopyto - nawet Marvel eksperymentuje z bohaterami i motywami - ale nie takiej zmiany oczekiwałem po jednej z moich ulubionych serii filmów, jaką zaserwował nam Martin Campbell w Casino Royale.
Na kolejnego Bonda będę czekał pewnie jeszcze kilka lat.
Pierwszy film o Bondzie, czyli Doktor No trafił na ekrany w 1962 r.. Kolejne pojawiały się średnio co nieco ponad 2 lata. Ostatnio przerwy między kolejnymi filmami są jednak znacznie dłuższe.
Od premiery Spectre mijają w tym roku już 3 lata, ale Bond 25 jest nadal w powijakach. Jak na razie wiemy tylko, kto go nakręci i kto w nim wystąpi, a obraz ma trafić do kin dopiero pod koniec przyszłego roku.
Seria filmów o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości z licencją na zabijanie jest jedną z najbardziej kasowych franczyz w Hollywood. Jeśli jednak wytwórnia nie poprawi tempa, 007 spadnie w rankingu. A film Bond 26, w którym - mam nadzieję! - zobaczymy nowego aktora, pojawi się dopiero za pół dekady…