REKLAMA

Mamy już dzbana roku. Dominik z "Warsaw Shore" sfingował swoją śmierć i mówi, że to eksperyment społeczny

Dominik Raczkowski z "Warsaw Shore" wcale nie umarł, a akcja z wypadkiem była zaplanowanym przez niego "eksperymentem społecznym". Sfingował własną śmierć, by pokazać, że ludzie wszystko łykną. "Chłop wygrał plebiscyt na Dzbana Roku - a mając taką konkurencję jak Najman, Godek, Sasin i burmistrz Wielunia - to nie lada wyczyn" - czytamy w komentarzach pod jego najnowszym filmem.

dominik raczkowski zyje warsaw shore eksperyment
REKLAMA

Informację o śmierci Dominika Raczkowskiego podano na jego profilu na Instagramie, przekazał ją też oficjalny profil "Warsaw Shore", a także znajomy z programu MTV. Dlaczego mielibyśmy nie uwierzyć w coś takiego, skoro pochodziło z trzech źródeł? Zresztą w ostatnich latach bardzo często wiadomość o śmierci danej osoby najpierw była publikowana na jej profilach społecznościowych lub bliskich (tak było np. w przypadku Krzysztofa Krawczyka).

REKLAMA

To paradoksalnie wiarygodne i "surowe" źródło informacji. Lepsze niż np. powoływanie się na plotkę od anonimowego informatora w tabloidzie. Najwyraźniej jednak za bardzo wierzymy w ludzi i w to, że są tematy, z których nie powinno się robić pranka.

Rzekoma śmierć Dominika Raczkowskiego wydawała się podejrzana, ale ludzka przyzwoitość zabraniała kręcić z tego aferę.

Sprawa uczestnika "Warsaw Shore" po pewnym czasie zaczęła się robić coraz dziwniejsza, choć na jego profilu brnięto w kłamstwo dalej. W lokalnych mediach nie było żadnego info o śmiertelnym wypadku na pasach, a klepsydra umieszczona na profilu celebryty nie miała nazwy zakładu pogrzebowego. Zresztą w czasach pandemii bardzo trudno jest zorganizować ceremonię w trzy dni od śmierci - szczególnie że powinna zostać przeprowadzona jeszcze sekcja zwłok.

 class="wp-image-1921525"

To jednak nadal nie było jednoznacznym z tym, że jednak nie umarł. Internauci zaczęli jednak pisać, że to wszystko ściema, ale komentarze były szybko usuwane, dziennikarze zadzwonili na parafię i policję, by potwierdzić, czy to prawda i ich rozmówcy nie słyszeli o takiej sprawie. Powstawały kolejne artykuły ze spekulacjami, ale nikt nie powiedział tego na głos, bo do końca nie miał pewności. Gdyby się później okazało, że celebryta serio zginął tragicznie, to by dopiero skandal. W końcu Dominik trzeciego dnia "zmartwychwstał".

Dominik Raczkowski żyje. To był tylko żenujący "eksperyment społeczny"

Dominik Raczkowski nazwał swoją akcję "eksperymentem społecznym". - Aby pokazać jak media, influencerzy wami manipulują. Wystarczy smutna storka (InsaStory – red.), zagranie na emocjach, wzbudzenie współczucia i łykacie wszystko jak pelikany - powiedział "naukowiec".

Jak wspomniałem wcześniej - informację weryfikowały media i został zdemaskowany, więc jego eksperyment się nie do końca udał. Poza tym, czy on oczekiwał, że ktoś będzie pisał na profilu rzekomo zmarłej osoby: "Ej stary, ty naprawdę nie żyjesz?". A jeżeli ktoś włamałby mu się na konto, to przeczytalibyśmy ostrzeżenie u jego znajomych na Insta.

Każdy oglądający filmik puka się też w głowę, bo nie tak się przeprowadza prawdziwe eksperymenty. To po prostu cyniczny i bezwstydny sposób na wybicie się, a nie jakaś misja, którą na siłę chce nam wmówić. To chore na maksa. Celowe oszukiwanie ludzi fejkową śmiercią, gdy za naszą granicę giną ludzie na wojnie, ma też znamiona socjopatii.

Podobne akcje zrobiła też Esmeralda Godlewska i Tymek (ten drugi też miał zginąć w wypadku, ale motocyklowym), ale przynajmniej nie trwała wtedy wojna. Tym niemniej każdy taki "chwyt marketingowy" jest żenujący i niczego nie udowadnia prócz tego, że jego autorzy to zwykłe dzbany.

Celebryta z "Warsaw Shore" raczej nie spodziewał się takie odzewu internautów. Teraz wszyscy go nienawidzą.

Internauci nie zostawiają suchej nitki na uczestniku programu "Warsaw Shore". Piszą, że gdyby jakiś psycholog zrobił taki nieetyczny eksperyment, to mógłby stracić prawo do wykonywania zawodu. "Na próżno robić z siebie elokwentnego, kiedy nie potrafi się nawet dobrze wysłowić" – czytamy w kolejnym komentarzu. "To nie był wkręt, ale cringe roku", "Chłopie, jesteś cancelled" – piszą kolejni.

 class="wp-image-1921528"
REKLAMA

"Eksperyment" ma jeszcze jeden negatywny skutek - wszyscy, którzy chcąc nie chcąc, wzięli w nim udział, będą jeszcze bardziej nieufni w stosunku do innych ludzi i mediów. Owszem trzeba być sceptycznym, ale podważanie wszystkiego i wszystkich za każdym razem też może być zgubne.

Niezbyt dobrze i łatwo jest żyć ze świadomością, że każdy nas manipuluje i oszukuje (ok, dużo osób chce, ale nie wszyscy), bo to prosta droga do fobii społecznych i innych jeszcze gorszych zaburzeń psychicznych. A kiedy następnym razem pojawi się prawdziwa informacja o śmierci, wiele osób zacznie ją kwestionować lub wyśmiewać, sprawiając dodatkowy ból rodzinie zmarłego. No naprawdę, genialny plan miał ten Dominik.

* zdjęcie główne: screen z DoMiNiKmtv / YouTube

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA