Mamy już dzbana roku. Dominik z "Warsaw Shore" sfingował swoją śmierć i mówi, że to eksperyment społeczny
Dominik Raczkowski z „Warsaw Shore” wcale nie umarł, a akcja z wypadkiem była zaplanowanym przez niego „eksperymentem społecznym”. Sfingował własną śmierć, by pokazać, że ludzie wszystko łykną. „Chłop wygrał plebiscyt na Dzbana Roku – a mając taką konkurencję jak Najman, Godek, Sasin i burmistrz Wielunia – to nie lada wyczyn” – czytamy w komentarzach pod jego najnowszym filmem.
Dominik z "Warsaw Shore" nie żyje. Przyjaciele relacjonują, jak wyglądał wypadek
Dominik Raczkowski nie żyje. Był uczestnikiem reality show MTV „Warsaw Shore”. W nocy oficjalny profil programu na Instagramie oraz jego znajomi poinformowali, że został potrącony na pasach przez samochód i trafił do szpitala. Lekarzom nie udało się go jednak uratować. Zmarł w wieku 23 lat.
AlkoMaster to jakiś Matrix. Skąd się wzięli ci wszyscy patocelebryci?
Patozawody z marginesu, stały się jedną z najprężniejszej rozwijających się gałęzi rozrywki. Popularne są nie tylko patogale Fame MMA, ale i zawody w dawaniu sobie z liścia czy piciu alko. Skąd się biorą ci wszyscy zawodnicy? Przecież nie stali się patocelebrytami z dnia na dzień. Duża w tym zasługa „Warsaw Shore” i YouTube’a.
„Wybitny” żart patocelebryty. Postawił przerażonego psa na grillu i chciał go w nim zamknąć
Alan Kwieciński z programu „Warsaw Shore” postanowił pobawić się kosztem swojego psa rasy chichuahua. Wszystko nagrywała jego koleżanka z „Love Island”. Na próbę zamknięcia psa w grillu zareagowali siedzący obok ludzie. „Ciepłu mu będzie” — odparł wyjątkowo dowcipny patocelebryta.
To brzmi jak Prima Aprilis. Wkrótce obejrzymy nową edycję Big Brothera. Tak, nową i niepotrzebną
Współczesna popkultura żyje nostalgią, ale wydawało się, że istnieją pewne granice. Tymczasem telewizja TVN7 właśnie poinformowała, że zamierza reaktywować reality show Big Brother. Brzmi jak kiepski żart, ale to po prostu polska telewizja.
"Jesteś dla mnie kokainą" - kolejny dowód na to, że śpiewać każdy może...
Eliza Wesołowska (Elizka) z Warsaw Shore nagrała piosenkę. Już w tym miejscu prawdopodobnie powinien zakończyć pisanie tekstu i zostawić was sam na sam z tym arcydziełem, ale nie potrafię. Trudno mi przejść obojętnie, gdy słowa Jerzego Stuhra stają się rzeczywistością i dowiaduję się, że naprawdę śpiewać każdy może. Niestety.