REKLAMA

AlkoMaster to jakiś Matrix. Skąd się wzięli ci wszyscy patocelebryci?

Patozawody z marginesu, stały się jedną z najprężniejszej rozwijających się gałęzi rozrywki. Popularne są nie tylko patogale Fame MMA, ale i zawody w dawaniu sobie z liścia czy piciu alko. Skąd się biorą ci wszyscy zawodnicy? Przecież nie stali się patocelebrytami z dnia na dzień. Duża w tym zasługa "Warsaw Shore" i YouTube'a.

alkomaster patocelebryci fame mma warsaw shore
REKLAMA

Nową imprezą na patomapie Polski są zawody AlkoMaster. W pierwszej edycji zawodach w piciu wzięli udział m.in. Evelona z "Warsaw Shore", Don Kasjo, zwyciężczyni "Projektu Lady" Maluba, Pasza, czy Kruszwil. Dla wielu internautów te ksywki znaczą tyle co nazwy Pokemonów, a cały projekt kojarzy się z błędem Matriksa.

Jednak nawet osoby siedzące w temacie zastanawiają skąd się oni wszyscy biorą? I jakim cudem nasza cywilizacja doszła do tego, że ludzie płacą pieniądze, by popatrzeć, jak jakaś przypadkowa osoba wlewa w siebie kolejne kieliszki i bełkocze, a prowadzący mówią zbereźne żarciki jak chłopaki w szatni po wuefie?

REKLAMA

Patocelebryci - skąd się wzięli?

Od walk gladiatorów do AlkoMaster

AlkoMaster jest, można powiedzieć, ostatnim, póki co, klockiem domina. Początek tego typu uciech miał miejsce w starożytności i brutalnych walkach gladiatorów. Niektóre miały formułę freak fightową - wojownicy mierzyli się z turami, lwami i niedźwiedziami, a przegranych rozrywano końmi lub podpalano (takie żywe pochodnie uwielbiał Neron). Rzymianie uwielbiali patrzeć na niewolników walczących na oślep w hełmach z zasłoniętymi oczami, były też pojedynki osób niskorosłych lub kalekich.

Owszem trochę się od tamtego czasu zmieniło - szczególnie pod względem okrucieństwa i tego, że nikt nikogo nie przyprowadza na łańcuchu, ale pewne założenia zostały te same. Organizatorzy współczesnych "igrzysk" prześcigają się w pomysłach i przekraczaniu kolejnych granic, a ludzie z wypiekami na twarzy oglądają walki, które są często szalenie niebezpieczne i nie mają nic wspólnego ze sportem. Poniżej zaprezentuję uproszczoną genezę zawodów w łojeniu alko na czas. Jego wykres pod względem patologii przypominałby wykres paraboli.

Wielki Wybuch -> walki dinozaurów -> walki gladiatorów -> wrestling -> Big Brother -> KSW -> Warsaw Shore i YouTube -> Fame MMA -> AlkoMaster

Nie wszystko jest wynika bezpośrednio - bardziej chodzi mi o chronologię wydarzeń. "Big Brother" praktycznie nie ma z tym nic wspólnego, ale to właśnie ten program rozbudził w nas niesamowitą potrzebę podglądactwa i stworzył pierwszych polskich influencerów (np. Klaudiusz reklamujący maszynę do popcornu w Mango TV), a Fame MMA jest połączeniem popularności KSW w Polsce i widowiskowości wrestlingu. Fabryką współczesnych gladiatorów jest jednak przede wszystkim "Warsaw Shore" i YouTube.

"Warsaw Shore" i YouTube kuźniami patocelebrytów. Walki MMA to kolejny etap kariery wielu gwiazd.

Dlaczego przywołuję "Warsaw Shore"? Mój schemat sięga zamierzchłych czasów, ale to właśnie ten program na dobre rozkręcił modę na patocelebrytów. Wcześniej mieliśmy skandale, w których brały udział znane gwiazdy kina, muzyki lub dzieci miliarderów (np. sex tape Paris Hilton). Potem był "Big Brother", który z zupełnie zwyczajnych ludzi zrobił celebrytów, ale bez nachalnego szokowania (to zabawne, że 20 lat temu największą dramą w polskiej telewizji było pokazywanie gołych pośladków pod prysznicem).

Tylko nieliczni przekuli sławę w dalszy rozwój kariery. Wspomniany Klaudiusz Sevkovic organizuje prestiżowe eventy golfowe, a nieżyjący już Janusz Dzięcioł był w ogóle ewenementem. Zwycięzca pierwszej edycji został posłem. Jedynie Frytka i Jola Rutowicz jakieś tam wywoływały kontrowersje, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się teraz.

Rozpoczęty w 2013 roku "Warsaw Shore" to amerykański format MTV na bazie "Ekipy z New Jersey". Zgłaszając się na casting, śmiałkinie i śmiałkowie wiedzieli, że to trochę taki "Big Brother", ale z nastawieniem na zakrapiane imprezy i przygodny seks. Z tego powodu od samego początku wywoływał kontrowersje, bo w sumie już w pierwszym odcinku dwoje uczestników wylądowało w łóżku i bynajmniej nie dlatego, by czytać sobie bajki na dobranoc.

Jedną z tych osób była Ewelina Kubiak, znana jako Evelona. Wylał się na nią hejt, ale nie przekreśliło to jej dalszej kariery, a wręcz przeciwnie. Do dziś odcinka kupony. Biła się z Esmeraldą Godlewską na Fame MMA (wygrała), przeszła ogromną metamorfozę dzięki operacjom plastycznym i została influencerką, którą na Instagramie obserwuje niemal 600 tys. osób, no i piła teraz na AlkoMaster.

Jednak nie tylko Evelona zamieniła kontrowersje w sukces. Niektórzy z was mogą pamiętać Pawła Trybalę, czyli "króla gąsek" Trybsona, którego sensem życia było zaciąganie dziewczyn do "bzykalni". Po wyjściu z programu jeszcze był zapraszany na różne klubowe melanże w charakterze VIP-a, ale później trochę się ogarnął. Gwiazdor ożenił się z inną uczestniczką "Warsaw Shore", Elizą, z którą ma dwie córki i zaczął ćwiczyć MMA. W czasie gali Free Fight Federation znokautował samego Marcina Najmana. Był też jednym z prowadzących niedawne Alkomaster, gdzie pokazał, że z wujkowych żartów nigdy się nie wyrasta.

Patocelebrytów z "Warsaw Shore", którzy poszli w sporty walki jest więcej. Największe sukcesy odnosi Kasjusz Życiński, lepiej znany jako Don Kasjo - to właśnie z nim krzyżował rękawice bokserskie Marcin Najman, a całe spotkanie skończyło się skandalem i dyskawlifikacją "El Testosterona".

Na ostatniej, 12. gali Fame MMA Don Kasjo stoczył aż dwa pojedynki i oba wygrał - w jednym z nich pokonała Michała "Boxdela" Barona, współzałożyciela całej imprezy, który fejm zdobywał na YouTube (i także nie uniknął afer - użytkownikom Wykopu podpadł z charytatywną zbiórką). Nawet nie zgadniecie, kto jest jeszcze jednym z ojców gali i w jakim programie zdobył rozpoznawalność. Tak jest - Wojtek Gola też pochodzi z "Ekipy z Warszawy", ale teraz jest eleganckim biznesmenem.

Fame MMA zapoczątkowało lawinę patozawodów. Aż strach pomyśleć, co będzie następne.

Nie tylko "Warsaw Shore", ale i YouTube jest wylęgarnią zawodników MMA. Z jednej strony do oktagonu wchodzili patoyoutuberzy i patostreamerzy jak Rafonix, Daniel Magical (ostatnio też pił wódkę na AlkoMaster) czy Kruszwil. Z drugiej strony walczyli też twórcy wywołujący mniejsze oburzenie społeczeństwa jak m.in. Ad Buster, Sylwester Wardęga (tutaj można by polemizować) czy Isamu. To właśnie takie towarzystwo stanowi największą część kart walk - oprócz tego zdarzają się też strongmeni i influencerki, ale są w mniejszości. I zupełnie mnie nie dziwi, że każdy, kto ma jakichś tam fanów, pcha się do klatki.

Oprócz gigantycznej gaży (niektórzy zarabiają na tym kilkaset tysięcy złotych - Lil Masti przytuliła niemal pół miliona!) i przypływu followersów, Fame MMA staje się z edycji na edycji coraz bardziej profesjonalna i coraz mniej freak fightowa (co też może być dla całej inicjatywy). Pierwsza gala była hejtowana z góry do dołu. Twórca KSW Maciej Kawulski jeszcze w 2019 roku nazwał projekt "dziwnym" i nie traktował tego jako konkurencji, tymczasem na ostatniej mogliśmy go zobaczyć na trybunach. Gale jego federacji przestały wywoływać już takie emocje jak kiedyś – przynajmniej w internecie.

Nic też dziwnego, że jak grzyby po deszczu powstają kolejne patozawody. Malik Montana założył High League, wspominany już trzy razy Najman - MMA VIP, a także wiele innych. Modę w słusznym celu wykorzystali chyba jedynie bracia Collins, którzy zorganizowali charytatywne Charity Fight Night (boksował się tam były premier Kazimierz Marcinkiewicz). W pewnym momencie chyba wszyscy już mieli przesyt MMA, więc pomysłowi i odważni biznesmeni wpadli na pomysł np. PunchDown, w czasie których śmiałkowie dają sobie z liścia w twarz.

W pogoni za wyświetleniami i przekraczaniem kolejnych granic, zawody coraz częściej kończą się tragicznie. Po 5. edycji PunchDownu zmarł strongman Artur "Waluś" Walczak". Z kolej po walce kobiet na gołe pieści (bo rękawice są przecież passe i nudne) w czasie The War 3, jedna z nich, "Wojowniczka", zemdlała i opuściła ring na noszach (17 minuta nagrania). Z kolej jedna z uczestniczek AlkoMaster, Mia Nesti Baka, trafiła na toksykologię.

Czy z można wyjść z patocelebryctwa? Wielu próbuje, ale mało kto daje radę

Należy uściślić, że internetowa patologia różni się od tej w normalnym życiu, choć są rzecz jasna wyjątki, jak choćby stosowanie przemocy na streamach lub w prankach czy działania zakrawające o pedofilię lub molestowanie seksualne. Metka "patocelebrytów" i "patozawodów" brzmi groźnie, ale raczej nikt nie chce nikogo celowo obrażać. Trudno jednak nazywać zwykłymi gwiazdami lub celebrytami popularne osoby, które upodlają się na wizji za kasę.

Jak np. zestawić Esmeraldę Godlewską - stałą bywalczynię patozawodów, która razem z siostrą w tym roku będzie świętować rocznicę niesławnych kolęd, z osobami, które zasłynęły swoim talentem lub byciem fajnymi ludźmi jak Keanu Reeves, Billie Eilish czy Robert Makłowicz? Trudno też zerwać taką etykietkę, a wiele osób stara się to robić właśnie poprzez patogale MMA.

W oczach jednych Marta Linkiewicz, czyli "Linkimaster", ma zero szacunku za swoje filmiki, na których chwaliła się z kim to się nie "j*bała". Dla drugich jest symbolem emancypacji i przełamywaniem stereotypu, w imię którego tylko facetom wypada dzielić się publicznie swoimi podbojami seksualnymi. Udział w Fame MMA niespodziewanie okazał się dla niej szansą na zmianę swojego życia i image'u, o czym zresztą Krzysztof Gonciarz nakręcił swój dokument.

Lil Masti zaczynała jako samozwańcza edukatorka na kanale Sex Masterka, a teraz stała się jedną z czołowych zawodniczek MMA. Bonus BGC jest bohaterem viralowego wywiadu z Pakolem, na którym puszcza pawia, ale chłop się zawziął, zrzucił sporo kilo i intensywnie ćwiczy. Może i przegrywa walkę za walką, ale również mógł się stać inspiracja dla części osób.

Nie kojarzę jednak nikogo, kto z internetowych dram i udziału w patozawodach wyszedł potem na ludzi, by kiedyś może stać się patronem szkoły. Nie jestem w stanie wejść w umysły zawodników, ale jeśli są w stanie później patrzeć w lustro, nie mają moralniaka i są w stanie znosić hejt, to po co w ogóle się nad tym zastawiać? Niektórzy nie mają talentu artystycznego, ale mają za to potrzebę zaistnienia i wzbogacenia się, a etat w korpo jest nie dla nich.

REKLAMA

Programy reality show może nie po to powstały, ale na pewno wypełniły pod tym względem niszę. Nie tylko "Warsaw Shore" produkuje takie osoby, ale i "Gogglebox", "Projekt Lady", "Love Island" i inne podobne programy. Czy wszyscy będą potem kończyć w MMA i innych patoimprezach? Wszystko zależy od aspiracji, a każdy ma inną definicję samospełnienia.

Jednak pozostali, czyli my, też potrzebują chleba i (pato)igrzysk, bo to system naczyń połączonych. Uwielbiamy oglądać walki patocelebrytów, bo nigdy sami nie odważylibyśmy się lub nie chcielibyśmy wejść do oktagonu. Tak jak kiedyś wyjść na środek Koloseum. Wolimy się dowartościować, patrząc, jak ktoś inny na ekranie robi z siebie pajaca lub obrywa kopniakiem w twarz. Szef cię gnoi, a praca cię wykańcza, więc potem odreagowujesz, oddając się rozrywce opartej na najniższych instynktach. Tak już człowiek niestety skonstruowany, że kocha czuć się lepszy i mądrzejszy. Dlatego dopóki będziemy oglądać i hejtować takie rzeczy, dopóty będziemy świadkami kolejnych patozawodów i patocelebrytów.

* Zdjęcie główne: screen z dawis / YouTube

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA