Dlaczego George R.R. Martin zabija ukochane postaci ze swoich książek? Wszystko przez Tolkiena
Gra o tron znana jest powszechnie jako seria, w której zginąć może każdy bohater. Autor Pieśni lodu i ognia, George R.R. Martin zdradził właśnie, dlaczego z taką namiętnością zabija swoje postaci. Okazuje się, że wszystkiemu winna jest trauma z dzieciństwa.
Jednym z najczęściej zadawanych pytań przed premierą ostatniego sezonu serialu Gra o tron jest: Kto zginie? Fani serii są tak bardzo przyzwyczajeni do śmierci ukochanych postaci, że z góry zakładają, że trup będzie słać się gęsto. A twórcy serialu jeszcze to podsycają.
Cały trend mordowania protagonistów zapoczątkowany został przez oryginalnego twórcę sagi Pieśni lodu i ognia – George'a R.R. Martina. Jego sława pierwszego i najbardziej bezwzględnego mordercy wśród pisarzy to oczywiście w pewnej mierze wytwór odpowiedniej promocji – wielu twórców zabijało bohaterów przed nim, a tak duża liczba trupów u Martina wynika głównie z ogromnej liczby wątków. Trudno jednak podważać fakt, że amerykański pisarz doprowadził mordowanie postaci do perfekcji.
Martin zdradził niedawno skąd wzięła się jego swoboda w pozbywaniu się postaci. Wszystkiemu winna swoista trauma z dzieciństwa.
Każdy z nas ma swoje ukochane książki, a w nich postaci i momenty, które wywarły szczególny wpływ na nasz rozwój osobisty. Dla wielu fanów fantastyki taką ikoniczną powieścią jest Władca Pierścieni. Martin wielokrotnie krytykował J.R.R. Tolkiena, głównie za nudny początek. Ale nawet on przyznaje, że książka brytyjskiego pisarza wywarła na niego ogromny wpływ.
Powieść Gra o tron trafiła właśnie do serii The Great American Read wydawnictwa PBS. Z tej okazji Martin udzielił wywiadu oficjalnemu kanałowi PBS na serwisie YouTube. Tam przyznał, że jego nastawienie do żywotności postaci zmieniła śmierć jednej z najważniejszych postaci we Władcy Pierścieni, czarodzieja Gandalfa w kopalniach Morii:
Wielu wielbicieli fantasy z jakiegoś powodu zapomina, że Tolkien w swoich książkach wielokrotnie zabijał kluczowe postaci. Nie robił tego zazwyczaj wprost (zdarzało mu się to jedynie w opowieściach o Pierwszej Erze Śródziemia np. Dzieciach Hurina). Ale jego postaci nie były wcale tak bezpieczne, jak obecnie się uznaje:
Znacznie mniej twórcy Gry o tron spodobało się zmartwychwstanie Gandalfa Białego. Martin w swojej krytyce tego ruchu Tolkiena zapomina jednak, że sam zaczął w pewnym momencie wskrzeszać swoje postacie. Za to też jest często krytykowany.