Te powieści pasują do smażonej ryby. Wybieram książki, które dobrze smakują na wakacjach
Nie chciałbym zaczynać od banału, ale w wakacjach rzeczywiście jest coś takiego, że książki lepiej smakują. Na pewno swoje odgrywa tu zwiększona dawka wolnego czasu, ale myślę, że to bardziej zasługa luźnej głowy. Bo tak, literatura bywa wymagająca, ale - wbrew temu co twierdzi ostatnia polska noblistka - jest absolutnie dla wszystkich. Cała zabawa polega na tym, aby znaleźć to, co się lubi, co sprawia przyjemność.
Będę jednak stał na stanowisku, że literatura tym lepiej smakuje, im ciekawszy nadamy jej kontekst. Nie ma szans, aby książka zapadła w pamięć lepiej, niż wtedy, gdy łączymy ją z tym, co akurat dzieje się wokół nas. Dlatego ja książki wybieram tak, aby możliwie najlepiej pasowały do miejsca oraz stylu wypoczynku.
Książki na lato - te tytuły weź na wakacje
Nad polskim morzem (wiem, że nie jest ono tylko polskie, ale woda zimna, ceny wysokie, wszędzie parawany – powiedzcie mi, że nie pasuje) najlepiej smakują kryminały i to… polskie. Wiele razy próbowałem zmierzyć się w tych okolicznościach z ciężkim science-fiction spod znaku Asimova czy lekkim fantasy któregoś z polskich twórców. Chłodna bryza, żółty piasek, człowiek krzyczący, że coś tam ma zimnego w torbie i może się tym podzielić, zawsze jednak najlepiej komponowały mi się z trudnym detektywem po przejściach, podkoloryzowaną prowincją i nieodzownym wątkiem społecznym w tle.
Gdy myślę, co najlepiej smakuje nad Bałtykiem, to zdecydowanie kryminały Zygmunta Miłoszewskiego. Z „Gniewem” na czele, bo jest w nim wszystko to, co w polskim kryminale typowe, ale też – dobre. Ponadto dla osób chcących dać odpocząć oczom polecam „Burchota” od Audioteki ze świetną rolą Tomasza Schuchardta.
Tatry i inne pasma górskie aż proszą się, żeby na wywczas zabrać coś nietypowego.
Niby pierwszym, co przychodzi do głowy, jest jakaś klasyka, bo przecież i papież po górach chodził, i Sienkiewicz pisał w Zakopanem „Krzyżaków”. Samo miasto przesiąknięte jest też duchami innych pisarzy (na przykład Witkacego, ale on nie bardzo pasuje mi do narracji). Natomiast gdyby odstawić na bok - choć na chwilę - patriotyczne emocje, to łatwo zobaczyć, że zamiast katowania klasyki lepiej wziąć coś równie niepokojącego, co burza w górach, czy nagły deszcz zaskakujący wędrujących po mniej uczęszczanych szlakach.
Góry, jeśli otoczone są opieką, są jednymi z najdzikszych miejsc w Polsce, a pełne tajemnic przestrzenie to doskonała pożywka dla wyobraźni, tak potrzebnej w horrorze. Polecę klasykę, bo to ją głównie czytam, czyli „W górach szaleństwa” H.P. Lovecrafta. Staroć, ale wydany nie tak znowu dawno ze wspaniałymi ilustracjami Francoisa Barangera. Radziłbym też sięgnąć po „Golema” Macieja Płazy, bo choć nie do końca możemy mówić o horrorze, to groza i mroczny nastrój są tu wszechobecne. Dla chcących posłuchać opowieści z dreszczykiem (i makabrycznymi opisami) najlepszy będzie „Manitou” Grahama Mastertona, o którym kiedyś pisałem.
Książka na wakacje i na drogę
Optymista powiedziałby, że wysokie ceny paliwa sprzyjają czytelnictwu, bo więcej czasu spędzisz w komunikacji zbiorowej. Zdania pesymisty nie będziemy przytaczać, bo przecież są wakacje i nie są co denerwować. W podróż najlepiej zabrać literaturę, która angażuje, taką, która wzbudza skrajne emocje. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że każda, nawet najdłuższa podróż wydaje się wtedy krótsza, a po drugie – jakoś tak jest, że sama zmiana miejsca (zwłaszcza jeśli podróżuje się PKP), pozwala spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy.
A skoro o tym mowa - niezwykle poruszającą perspektywę nadaje amerykański pisarz Paul Auster w niesamowitej powieści „Sunset Park”. Jest to książka o miłości, ale też o zmianie, jaka musi zajść w życiu człowieka, gdy otrzymuje szanse na szczęśliwe życie. Z nowości dobrym wyborem może być natomiast „Rytm Harlemu”, świeżo wydana książka Colsona Whiteheada. W te wakacje po prostu jest w czym wybierać.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.
