Netflix reanimuje kultową komedię z lat 90. Z fartem, mordeczki

Pytanie jak najbardziej uzasadnione, bo przecież "Farciarz Gilmore" powstał w zupełnie innych czasach. W 1996 roku humor znacząco różnił się od dzisiejszego. Żarty oparte na stereotypach mogą więc wydawać się przestarzałe. Tym samym nie można jednoznacznie stwierdzić czy film sprzed niemal 30 lat przetrwał próbę czasu. Podczas gdy dla niektórych może być już niestrawny, inni będą na niego spoglądać z nostalgiczną łezką w oku. W dwójce Netfliks musi pogodzić obie te grupy. A to nie będzie łatwe, skoro swoją markę zbudował na politycznej poprawności.

Warto przy tym zauważyć, że odzierając "Farciarza Gilmore" z niepoprawnego humoru otrzymujemy zwykłą opowieść o underdogu. To w końcu historia niedoszłego hokeisty, który przenosi swoje legendarne zamachy i problemy z agresją do świata golfa. Postanawia bowiem wygrać turniej i zdobyć w ten sposób pieniądze na uratowanie domu swojej babci. Po drodze czeka na niego wiele przeszkód, zastawianych przez nieprzychylne mu osoby. Ale większych niespodzianek tu nie ma.

Nawet tak tendencyjna fabuła w połączeniu z głupkowatym (a momentami infantylnym) humorem okazała się strzałem w dziesiątkę. "Farciarz Gilmore" zwrócił się z nawiązką (przy 12 mln dol. budżetu zarobił na całym świecie ponad 41 mln) i szybko doczekał się kultowego statusu. Szczególną estymą cieszy się wśród miłośników golfa i komedii z lat 90. A w szczególności: komedii z wcielającym się w główną rolę Adamem Sandlerem, który - będąc dopiero u progu wielkiej sławy - stworzył tu jedną ze swoich najbardziej ikonicznych kreacji.

Jeśli dawno nie mieliście okazji obejrzeć "Farciarza Gilmore" w telewizji, zawsze możecie go sobie przypomnieć (lub się z nim zapoznać) na Netfliksie. Najlepiej do najbliższego piątku, 25 lipca, bo wtedy wchodzi dwójka. I warto sprawdzić, jak wypadnie w starciu z jedynką. Po bardzo oszczędnym opisie fabuły widać bowiem, że film podąża za logiką popularnej w ostatnich latach formuły requeli (reboot/sequel). W końcu od wydarzeń przedstawionych w pierwszej części minęło jakieś 30 lat. Główny bohater - teraz już emerytowany golfista - wraca na kolejny turniej, aby za pomocą wygranej móc opłacić szkołę baletową swojej córki.

Ewidentnie po "Farciarzu Gilmore 2" należy spodziewać się tego samego, co w pierwowzorze, tylko na opak i podanego w nowoczesnym (netfliksowym) opakowaniu. Czy to przepis na sukces? Trudno stwierdzić. Weźmy pod uwagę, że Adam Sandler jest obecnie gwiazdą Netfliksa - często z platformą współpracuje. W najgorszym razie otrzymamy więc typową komedię Netfliksa z Adamem Sandlerem. A nawet w takim wypadku na pewno zyska spore grono fanów.

Nie należy jednak od razu "Farciarza Gilmore 2" skreślać. Ma spore szanse stać się czymś znacznie więcej. Już teraz wiadomo, że powinni się nim zainteresować nie tylko miłośnicy Adama Sandlera. Jedynka zasłynęła z cameo medialnych osobistości (szczególnie Boba Barkera - prowadzącego popularny program "The Price is Right") i w dwójce też takowych nie zabraknie. Na ekranie na pewno zobaczymy całe grono popularnych wrestlerów. Pojawią się znane z emitowanych od stycznia na Netfliksie programów WWE Becky Lynch i Nikki Belli, a miłośnicy federacji AEW z niecierpliwością mogą wypatrywać MJF-a.

Przy odrobinie szczęścia (farta?) dostaniemy produkcję, która umiejętnie przepisuje oryginał. Być może nawet twórcom uda się żerować na nostalgii wystarczająco sprawnie, aby, wracając do uwielbianego przez widzów na całym świecie bohatera, Adam Sandler przypomniał nam, za co wiele lat temu pokochaliśmy go jako komika. A wtedy "Farciarz Gilmore 2" stanie się hitem z prawdziwego zdarzenia.

Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web: