Największy aktorski pojedynek tego roku już na Netfliksie

Jeszcze do niedawna Wednesday Addams utożsamiana była z Christiną Ricci, która wcielała się w nią w filmach z serii "Rodzina Addamsów" z lat 90. Trudno było sobie wyobrazić w tej roli kogoś lepszego. Aż w końcu Netflix pokazał pierwsze zdjęcia z "Wednesday". Wtedy doznaliśmy olśnienia - Jenna Ortega w charakterystycznych warkoczykach i bladotrupim makijażu prezentowała się obłędnie.

W minioną środę "Wednesday" zadebiutowała na platformie Netflix i casting Jenny Ortegi okazał się jeszcze bardziej trafiony niż mogliśmy przypuszczać. Nic więc dziwnego, że po premierze serialu na Twitterze można się natknąć na komentarze pokroju:

Wednesday Addams w wykonaniu Jenny Ortegi i Christiny Ricci znacząco się od siebie różnią. Pomijając zmiany w prezencji (chociażby fryzury - grzywka vs. przedziałek), motywacjach i zdolnościach postaci, ta pierwsza aktorka postawiła na groteskową cielesność (ten taniec!), a druga była bardziej w swych ruchach naturalna. Obie kreacje potrafią wywołać dreszcz na plecach, ale efekt ten osiągany jest zupełnie innymi środkami wyrazu.

Podczas gdy Christina Ricci jest Wednesday millenialsów, Jenna Ortega jest Wednesday pokolenia Z. Spin-off "Rodziny Addamsów" daje nam jednak nie tylko wersję postaci skrojoną pod współczesne czasy, ale również najciekawszy pojedynek aktorski tego roku. Bo przecież na ekranie zobaczymy obie artystki.

W "Wednesday" Christina Ricci wciela się w Marilyn Thornhill - nauczycielkę z Nevermore. Podczas gdy wszyscy w szkole są odmieńcami, ona okazuje się zwykłym człowiekiem (tyle można zdradzić bez spoilerów). Aktorka kreuje tu osobę ciepłą i przyjazną, co kontrastuje z wizerunkiem głównej bohaterki, a - idąc dalej tym tropem - również image'em Ricci z "Rodziny Addamsów".

To nie jest tak, że gdy obie aktorki pojawiają się na ekranie, to między nimi iskrzy, bo Christina Ricci spogląda na Jennę Ortegę, jak na kogoś, kto zabrał jej status Wednesday Addams. Obie doskonale rozumieją swoje zadanie, dlatego jedna popada w skrajny racjonalizm i każdy jej ruch wydaje się wyważony, a druga gra bardziej emocjonalnie i idzie tropem przesadnego wręcz neurotyzmu.

Netflix trafił castingiem "Wednesday" w dziesiątkę. Niesamowicie przyjemnie patrzy się na interakcje obu aktorek, która opiera się (w ograniczonym stopniu, ale zawsze) na zasadach mentor-uczeń. Co za tym idzie każdą scenę z ich udziałem niezależnie od samych siebie, będziecie odczytywać na poziomie meta. Aż dziw więc bierze, że ekran wytrzymuje takie stężenie Wednesday Addams w jednym serialu.