REKLAMA

Użytkownicy Netfliksa znaleźli uzależniający serial kryminalny. Obejrzycie wszystkie odcinki naraz

Nie jest to najnowszy serial kryminalny na Netfliksie. Wpadł na platformę kilka miesięcy temu. Choć wtedy cieszył się największą popularnością, do teraz w mediach społecznościowych można natknąć się na wpisy na jego temat.

netflix seriale kryminalne co obejzeć
REKLAMA

Użytkownicy Netfliksa lubią krótkie seriale, które mogą obejrzeć naraz w jeden wieczór. Obecnie przecież największym zainteresowaniem w naszym kraju cieszy się czteroodcinkowe "Dojrzewanie". Zresztą, subskrybenci z całego świata oglądają je jak szaleni, dzięki czemu produkcja chwilę temu pobiła "Bridgertonów", zajmując trzecie miejsce na liście najpopularniejszych seriali anglojęzycznych platformy wszech czasów.

Oczywiście, czas trwania jest w takich wypadkach mniej ważny od jakości, bo nawet najkrótsze seriale muszą chwycić widza za gardło w pierwszym odcinku i nie puścić do samego końca. Takie właśnie jest "Dojrzewanie" i taki też według obiegowych opinii jest "Przełom" - szwedzki serial kryminalny, który mogliście przegapić, bo wpadł na Netfliksa równolegle z głośniejszymi premierami, przede wszystkim "Wzgórzem psów".

REKLAMA

Netflix - widzowie polecają serial kryminalny

"Przełom" opowiada historię detektywa i genealoga, którzy łączą siły, aby rozwiązać sprawę morderstwa sprzed 16 lat. Serial staje się historią nie tylko o nieoczekiwanym bohaterze i polowaniu na zabójce, ale też wpływie, jaki niewyjaśnione zbrodnia mają na lokalne społeczności.

Przełom - Netflix - seriale kryminalne - co obejrzeć?

Już po premierze serialu widzowie pisali w sieci, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką. "Początkowo mnie odrzucał. Wcale nie chciałem dać mu szansy, ale gdy zacząłem go oglądać, nie mogłem oderwać od niego wzroku" - przeczytamy w komentarzu pod udostępnionym trailerem.

Tak samo prowadzący kanał EccyReviews na TikToku zapewniał, że "to zdecydowanie rzecz, którą powinieneś sprawdzić", a on sam obejrzał wszystkie odcinki naraz.

Od premiery "Przełomu" w styczniu tego roku minęło już sporo czasu. Ale! Przeglądając media, społecznościowe wciąż można trafić na wpisy, których autorzy polecają serial innym użytkownikom. Dopiero go odkryli i się nim zachwycają. Choć oczywiście nie są bezkrytyczni. Zdarza im się zwrócić uwagę na jego niedociągnięcia.

"Przełom" ma zaledwie cztery odcinki po 40 minut. Wygląda więc na to, że naprawdę sprawdzi się jako serial do zbindżowania w jeden wieczór.

Więcej o serialach na Netfliksie poczytasz na Spider's Web:

"PRZEŁOM" OBEJRZYSZ NA:
Netflix
PRZEŁOM
Netflix


REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Netflix: TOP 5 nowości na weekend, w tym wielki powrót twardziela

Netflix lubi rozpieszczać swoich subskrybentów. Oto, co można obejrzeć w weekend na czerwono-czarnej platformie streamingowej - przedstawiamy 5 najciekawszych nowości.

netflix weekend top 5
REKLAMA

Platformy streamingowe nie znają takich słów jak "wolne". Nowy tydzień to nowe filmy i seriale w ich zasobach. Jeśli chodzi o tę pierwszą grupę, polska publiczność najchętniej ogląda "Nokaut", "Ostatnią kroplę" i "Czarną wdowę". Co do produkcji odcinkowych - na Netfliksie górują "Ginny & Georgia", "Ocaleni" i "Dept. Q". Jakie nowości tym razem ma nam do zaoferowania platforma? Sprawdzamy.

REKLAMA

Netflix: co obejrzeć? Nowości na weekend - TOP 5

Spis treści:

Fubar, sezon 2

  • Tytuł serialu: Fubar
  • Lata emisji: 2023-
  • Liczba sezonów: 2
  • Twórcy: Nick Santora
  • Obsada: Arnold Schwarzenegger, Monica Barbaro, Gabriel Luna, Fortune Feimster
  • Ocena IMDb: 6.5/10

Komedia i kino szpiegowskie czasami idą w parze. Przykładem takiego gatunkowego małżeństwa jest "Fubar" - serial o ojcu i córce, którzy dowiadują się, że oboje są tajnymi agentami CIA. Sukces produkcji pozwolił Netfliksowi na stworzenie kolejnego sezonu, który lada moment zadebiutuje na platformie. W głównych rolach powraca niezawodny duet Schwarzenegger-Barbaro.

Nasze czasy

  • Tytuł filmu: Nasze czasy
  • Rok produkcji: 2025 
  • Czas trwania: 90 minut
  • Reżyseria: Chava Cartas
  • Obsada: Lucero, Benny Ibarra, Renata Vaca

W 1966 roku Hector i Nora, wizjonerscy fizycy, przenoszą się do 2025 roku. Przyszłość, którą zastają jest skrajnie różna od tej, którą znają. Podczas, gdy kobieta zdaje się rozkwitać w nowej rzeczywistości, mężczyzna ma trudności, by się w niej odnaleźć. Nora staje przed dylematem - czy wrócić do tego, co było, czy stawić czoła temu, co będzie.

Aniela

  • Tytuł serialu: Aniela
  • Lata emisji: 2025
  • Liczba sezonów: 1
  • Twórcy: Jakub Piątek, Jakub Czekaj, Paweł Demirski
  • Obsada: Małgorzata Kożuchowska, Jacek Poniedziałek, Cezary Pazura

Aniela to postać, którą zapewne wielu z nas znienawidziłoby na starcie - ekscentryczka, żyjąca w świecie blichtru i bogactwa. Po szokującym skandalu spada ze szczytu drabiny społecznej i zmuszona jest poukładać swoje życie na nowo. W roli głównej Małgorzata Kożuchowska - biorąc pod uwagę materiał promocyjny, zdaje się być idealnie obsadzona.

Titan: Wzlot i upadek Oceangate

  • Tytuł filmu: Titan: Wzlot i upadek Oceangate
  • Rok produkcji: 2025
  • Czas trwania: 111 minut 
  • Reżyseria: Mark Monroe
  • Ocena IMDb: 7.0/10 

Dwa lata temu o tym mówił cały świat. Łódź podwodna Titan, która wyruszyła na wyprawę do wraku Titanica, została zniszczona w wyniku implozji. Śmierć poniosła cała załoga, w tym Stockton Rush - dyrektor firmy OceanGate, jeden z głównych pomysłodawców tej skazanej na porażkę wyprawy. Dokument odsłania kulisy tego zdarzenia, a także przedstawia sylwetkę samego Rusha.

Django

  • Tytuł filmu: Django
  • Rok produkcji: 2012
  • Czas trwania: 165 minut 
  • Reżyseria: Quentin Tarantino
  • Obsada: Jamie Foxx, Christoph Waltz, Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, Kerry Washington
  • Ocena IMDb: 8.5/10 

Jeden z najlepszych filmów legendarnego Quentina Tarantino w jego całym, bogatym dorobku. Arcydzieło pod niemal każdym względem, zwłaszcza inscenizacyjnym i aktorskim: Foxx, Waltz i DiCaprio odwalają kawał wspaniałej roboty. To porywająca opowieść, swoiste kino drogi, w ramach którego kształtuje się przyjaźń łowcy nagród Schultza (Waltz) i tytułowego czarnoskórego niewolnika (Foxx), którzy razem ruszają na ratunek żonie Django, więzionej przez bezwzględnego plantatora, Calvina Candie (DiCaprio).

REKLAMA

Więcej o ofercie Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Serial akcji Netfliksa ma naprawdę mocne sceny mordobicia. Ale czy to wystarcza?

Kino i streaming na przestrzeni ostatniej dekady odmieniają Johna Wicka przez wszystkie przypadki - ze skutkiem czasem przyzwoitym, a zazwyczaj rozczarowującym. Oglądając serial „Zero litości” nie sposób nie odnieść się do serii, która zrewolucjonizowała kino akcji - to kolejna produkcja, w której sekwencje brutalnych potyczek stanowią sedno. Jak wyszło tym razem?

zero litości serial netflix opinie recenzja
REKLAMA

„Zero litości” to kolejna adaptacja popularnego webtoonu: tym razem mowa o „Plaza Wars: Mercy for None” autorstwa Oh She-hyung i Kim Kyun-tae. Głównym bohaterem jest Nam Gi-jun (So Ji-sub) - były gangster, kluczowy członek potężnej grupy przestępczej Beomyeongdong, który dekadę wcześniej przeszedł na „emeryturę”, okaleczając się. Specjalnie przeciął sobie ścięgno Achillesa, by odciąć się od brutalnej rzeczywistości i chronić swojego młodszego brata, Gi-seoka.

Beomyeongdong z czasem rozpadło się na rywalizujące frakcje: Joowon i Bongsan. W czasie nieobecności Gi-juna jego brat, Nam Gi-seok, piastował wysokie stanowisko w strukturach drugiej ekipy i był typowany na jego następcę.

Po 11 latach spokojnego życia na kempingu Gi-jun dowiaduje się, że Gi-seok został brutalnie zamordowany, rzekomo przez grupę nastolatków zaangażowanych przez aplikację „The Graveyard” („Cmentarz”). Początkowo jako zleceniodawcę wytypowano syna grupy Bongsan, jednak ostatecznie śledztwo ujawnia, że za wszystkim stoi ktoś zupełnie inny. Tak czy inaczej: zawiązano spisek, a Gi-jun decyduje się wrócić - rusza na samotną odwetową krucjatę, zamierzając wyeliminować wszystkich współodpowiedzialnych. 

REKLAMA

Zero litości - opinia o serialu Netfliksa

„Zero litości” jest dokładnie tym, czym się wydaje - prostą jak drut opowieścią o zemście, kryminałem akcji, kinem z akcentami noir. Tworem, który z jednej strony prowadzi do częściowej satysfakcji z wymierzonej sprawiedliwości, ale i przypomina, że wcale nie musiało tak być, że wspólne marzenia braci o „normalnym życiu” były na wyciągnięcie ręki, a ścieżkę autodestrukcji należało porzucić bez względu na wszystko. Wybrany przez protagonistę sposób zamknięcia tego pełnego krwi cyklu nienawiści utwierdza tezę, że zemsta to ślepa droga bez świateł na końcu.

Zero litości
REKLAMA

Było? No pewnie, że było. Tym razem jednak mówimy o popularnych motywach rozwleczonych na aż siedem epizodów. Historia napędzana jest wprawdzie nie tylko zemstą, lecz także lojalnością czy, z drugiej strony, destrukcyjną siłą władzy. Czy to wystarcza, by uczynić śledzenie tego niekrótkiego mordobicia i uczynić seans satysfakcjonującym?

Jeśli jesteś fanem gatunku: owszem, powinno wystarczyć... przez pewien czas. Ale po kolei. Początkowo łatwo się zniechęcić: pierwszy epizod cierpi na brak kontekstu, bo widz wrzucony jest w sam środek gangsterskiego konfliktu i może mieć problem, by się w nim odnaleźć. Minie trochę (ale niespecjalnie wiele) czasu, zanim zorientujemy się w tej rzeszy poważnych mężczyzn w ciemnych garniturach. Im bardziej jednak Gi-jun zbliża się do rozwiązania intrygi, tym jaśniejszy staje się układ sił, relacji i zależności.

Umówmy się jednak: najważniejsza jest tu przemoc. A ta jest odpowiednio soczysta. Tak, „Zero litości”, prosty i bardzo dosłowny serial pełen walk, zdrad i groźnie łypiących spode łba facetów żądnych krwi, oferuje świetnie zrealizowane sceny potyczek (i w ogóle świetnie wygląda!). Sposób, w jaki Gi-jun rozprawia się z kolejnymi legionami wrogów, robi wrażenie (sekwencja w kafejce to chyba najmocniejsza inscenizacja w całej produkcji, mniam). Dlatego też przez długi czas ogląda się to wszystko z niemałą frajdą - problem pojawia się wówczas, gdy orientujemy się, że twórcy nie podstawiają protagoniście żadnych przeciwników, którzy mogliby sprawić, że poczujemy zagrożenie, wyższą stawkę, niepewność. Gi-jun wydaje się niezniszczalny, a kolejne walki stają się coraz dłuższe i, siłą rzeczy, przewidywalne do bólu. Tak bardzo, że aż zaczynają nużyć. Okej, co jakiś czas pojawiają się „więksi” oponenci, ale żaden z nich nie wydaje się realnym wyzwaniem. Nasz gangster niemal nie odnosi ran, ba, nie męczy się zanadto, a napięcie i cała frajda ulatują w eter. 

Pierwszorzędna realizacja i świetne aktorstwo (w produkcji widzimy naprawdę zdolnych koreańskich artystów) to za mało. Gdyby całość zamknąć w dwóch godzinach - byłby to naprawdę przyzwoity seans. Jednak w tym wypadku obawiam się, że szkoda czasu: zwłaszcza, że poza zgrabnie sportretowaną przemocą, niewiele jest tu elementów godnych uwagi - ani głębi, ani ciekawych wniosków. A gąszcz mało emocjonujących zdrad i pseudo-moralnych dylematów nie zrobi na nikim wrażenia.

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Na tym kryminale Netfliksa pobiłam rekord w ziewaniu. To ulubiona nowość widzów

Sporo widzów skusiło się na seans najnowszego thrillera kryminalnego Netfliksa. Na tyle sporo, że "Sara: Kobieta cienia" uplasowała się na samym szczycie globalnej TOP-ki. I właśnie z tego powodu, gdy spojrzałam na wyniki oglądalności tej włoskiej produkcji, do głowy przyszła mi jedna myśl: tak imponująca liczba godzin wynika chyba z tego, że widzowie po prostu włączyli najnowszy serial i podczas seansu zrobili sobie drzemkę.

sara kobieta cienia opinia serial netfliks
REKLAMA

"Sara: Kobieta cienia" ("Sara: La donna nell'ombra"), adaptacja sagi autorstwa Maurizia de Giovanniego, to nowość w bibliotece Netfliksa, która podbiła serca subskrybentów, a przy okazji - globalną TOP-kę nieanglojęzycznych seriali serwisu. Tytuł uplasował się na samym szczycie zestawienia, pokonując południowokoreańską pozycję "Zero litości" i zostawiając daleko w tyle "Miłość pełną smaku" i "Szalonego jednorożca". Czy warto brać jednak pod uwagę sam tylko wyniki oglądalności? Ja się skusiłam i nie jestem do końca zadowolona. I już mówię, co mi w tym serialu nie zagrało.

REKLAMA

Sara: Kobieta cienia - opinia o serialu kryminalnym w serwisie Netflix

Sara (Teresa Saponangelo) to emerytowana agentka wywiadu, która dowiaduje się, że jej syn zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Relacja Sary z synem była nietypowa, ponieważ kobieta nie miała okazji poznać swojego dziecka - w młodości matka oddała je bowiem do adopcji, co było spowodowane różnymi okolicznościami. Mimo to postanawia odkryć, w jaki sposób jej syn stracił życie, traktując to jako kolejne zawodowe zadanie. W całej tej sytuacji najbardziej interesuje ją to, aby wymierzyć sprawiedliwość.

W związku z tym postanawia połączyć siły wraz ze swoją dawną znajomą Teresą (Claudia Gerini), policjantem Pardo (Flavio Furno) oraz Violą, ciężarną partnerką jej syna, aby dojść do prawdy. Z biegiem czasu wychodzi na jaw, że mężczyzna wcale nie zmarł w wyniku przypadkowego wypadku - w zdarzeniu brały udział również osoby trzecie. Na domiar złego tajemnicze morderstwo syna Sary zaczyna przeradzać się w szeroko zakrojony polityczny spisek, a sama Sara mierzy się z demonami z przeszłości. Zostają one przywołane przez odkrywane podczas śledztwa szczegóły z życia jej syna, o którym w zasadzie nic nie wiedziała.

"Kobieta cienia", czyli fraza, która znalazła się w tytule serialu, została dobrana nieprzypadkowo - Sara w przeszłości piekielnie dobrą agentką wywiadu, która potrafi skutecznie działać w ukryciu. Jej umiejętności pozwalają jej na chłodną kalkulację każdej sprawy, nawet wtedy, gdy w grę wchodzi przeszłość jej syna. Kobieta nie dopuszcza do głosu emocji, nie próbuje dojść do prawdy, by pomścić śmierć swojego dziecka - Sara działa w sposób metodyczny, ponieważ dla niej to po prostu kolejna sprawa do rozwiązania.

Sara: Kobieta cienia - zwiastun

Chłód tej postaci i jej surowość była świetnym pomysłem na przełamanie tego już wielokrotnie wykorzystywanego wizerunku zrozpaczonej matki, która zrobi wszystko, by znaleźć swoje dziecko. Dzięki temu te emocjonalne momenty jeszcze bardziej uderzają swoją obecnością na ekranie. Mimo to twórcy nie przewidzieli, że usilne próby przedstawienia Sary jako chłodnej i całkowicie skupionej na swoim celu osobie zrobi z niej robota. Przez to oglądanie tej bohaterki na ekranie chwilami robi się męczące.

"Sara: Kobieta cienia" to zdecydowanie nie jest lekki kryminał, w który z łatwością można się wciągnąć. Trzeba się niestety nieco wysilić, żeby wkręcić się w świat przedstawiony i zaakceptować to, jak została wykreowana główna bohaterka. Fabuła rozwija się w nieznośnie wolnym tempie, dlatego trzeba trochę czasu poświęcić, żeby dotrzeć do upragnionego finału. Jest to dosyć złożony serial, ale jeśli macie ochotę (i czas), aby obejrzeć coś nowego i odchodzącego od typowych produkcji kryminalnych, to "Sara: Kobieta cienia" czeka na was w serwisie Netflix.

REKLAMA

O produkcjach Netfliksa czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Nowy polski serial Netfliksa jest kiepski. Ale jest też dobry. Aniela - recenzja

Seans „Anieli” - nowego polskiego serialu Netfliksa w reżyserii Kuby Czekaja i nagrodzonego Emmy Jakuba Piątka - to dziwne doświadczenie. Niemało tu kreatywności, zabiegów i rozwiązań raczej niespotykanych w rodzimym kinie - niestety, są one często rozwadniane przez scenopisarskie wpadki, banały i uproszczenia. Właściwie wszystko tu jest nierówne, a jednak potrafi zaabsorbować.

OCENA :
5/10
aniela serial netflix recenzja opinie
REKLAMA

Zaczyna się od zatrzymania przez policję. Tytułowa Aniela (w tej roli świetna Małgorzata Kożuchowska) to stereotypowa do bólu reprezentantka klasy wyższej - niekalająca się pracą utrzymanka, operująca olbrzymimi sumami pieniędzy. Przynajmniej do czasu, gdy jej mąż, Jan (Jacek Poniedziałek), nie wraca z kolejnej uduchowionej podróży do Afryki, podczas której podjął decyzję o rozwodzie i powrocie do miłości z czasów liceum, piosenkarce Zofii.

Na zorganizowanym specjalnie dla niego przez Anielę wernisażu, Jan w ramach przywitania informuje o nowej ścieżce życia nie tylko żonę, lecz także całą zebraną tam śmietankę. Wówczas nasza bohaterka pęka - chwyta nieduży nóż i zadaje nim mężowi kilka ciosów, boleśnie go raniąc. Na oczach wszystkich.

Jakiś czas później Jan proponuje Anieli ugodę: nie wniesie oskarżenia, jeśli ta zgodzi się na rozwód i nie uszczknie ani grosza z jego majątku. Jest też zobowiązana znaleźć pracę, jeśli nie chce, by ograniczono jej kontakty z nastoletnią córką. Przywykła do największych luksusów kobieta - nieogarnięta, wręcz kreskówkowo nieporadna (na tyle, że przerasta ją techniczny aspekt kasowania biletu w autobusie) - wspierana przez skromną przyjaciółkę i jej siostrę bliźniaczkę musi zmierzyć się z burą codziennością blokowisk, patologicznego sąsiedztwa i pozbawionej perspektyw młodzieży. Zrobi wszystko, by odzyskać dawne życie i odzyskać opiekę nad córką.

REKLAMA

Aniela - recenzja serialu Netfliksa

Idea jest prosta: dryfująca na oceanie blichtru bohaterka nagle zaczyna się topić. Po bolesnym upadku ze szczytu społecznej drabiny musi zaadaptować się do nowych warunków - bolesnej rzeczywistości, która da jej popalić, ale i obdaruje ją czystością spojrzenia. To znaczy: zerwie klapki z oczu, pozwoli zrozumieć pojęcie społecznej niesprawiedliwości, które wcześniej było dla niej bezwartościowym sloganem. Nie jest to motyw zbyt świeży, nie odkrywa też przed widzem żadnych nieoczywistych spostrzeżeń czy wniosków.

„Aniela” stoi raczej wątkami pobocznymi - przede wszystkim relacjami, które bohaterka nawiązuje z ludźmi, na których niegdyś nawet by nie spojrzała, a jeśli już, to z pogardą lub - w najlepszym wypadku - z niechęcią. Bohaterowie drugiego planu, przedstawiciele grupy, którą sfery Anieli nazwałyby „nizinami”, wypadają tu najciekawiej: pomiędzy rażącymi stereotypami (o tym więcej zaraz) przebijają się realne bolączki, frustracje, nieustające zmagania o to, by choć na moment, choć odrobinę poprawić swój byt. 

Aniela

Niestety, wspomniana stereotypizacja jest olbrzymim problemem serialu Netfliksa. Niezależnie czy mowa o małoletnich zadymiarzach, rozpuszczonym i dwulicowym szkolnym raperze-bananowcu (jakkolwiek szanuję aluzję do Matczaków!) czy bogolu w kryzysie wieku średniego, zazwyczaj mamy do czynienia ze społecznymi kliszami. Prawdopodobnie twórcy zamierzali te stereotypy obnażyć i obśmiać, jednak sposób, w jaki to robią, nie wystarcza. Dowcip zbyt często bywa nietrafiony, wtórny i wręcz cringe’owy, co w efekcie nie rozpościera przed widzem karykatury, a raczej wykoślawiony portret.

REKLAMA

Słowem: satyra w „Anieli” trafia tylko czasem.

Przez większość czasu jest toporna, banalna i najzwyczajniej w świecie nieudana. Najlepiej działa wtedy, gdy nagle wbija szpilę tam, gdzie się tego nie spodziewamy - w przebudzoną męskość służącą jako zwykła fasada dla paskudnego mentalu, w sloganowy feminizm (którego najpiękniejsze, najbardziej wartościowe oblicze pokazuje dopiero z czasem), w fascynacje uprzywilejowanych. Potrafi zrobić to dobrze.

Główny motyw - klasowość - w momentach, w których drwi sobie z odklejki Anieli, bywa faktycznie zabawny, ale w 2025 r., gdy światowe kino zdążyło nas już zmęczyć pozornym szturchaniem bogaczy patykami (pozornym, bo wpisującym się w kapitalistyczny realizm, w propagowanie antykapitalistycznych idei, które w gruncie rzeczy i tak nie kwestionują systemu), raczej nie robi na nikim wrażenia. „Aniela” ze swoją prościutką parodią jest nawet nie tyle spóźniona, co niespecjalnie interesująca.

Z drugiej strony - na naszym gruncie to wciąż relatywna świeżyzna, a rodzime kino potrzebuje, by ktoś w nim te szlaki poprzecierał. Trudno mi zatem jednoznacznie krytykować „Anielę” za obrany kierunek, tym bardziej, że - mimo wielu wad - potrafi pozytywnie zaskoczyć. Również artystycznie, bo mówimy o produkcji satysfakcjonującej (i ciekawie eksperymentalnej!) wizualnie i muzycznie. Błyszczy również burząca co i rusz czwartą ścianę Kożuchowska w jednej z najbardziej wyróżniających się ról w całej swojej karierze.

Nie jest to krzywe zwierciadło na tyle błyskotliwe i brawurowe, by budzić silne emocje (choć podejrzewam, że publiczność po seansie i tak będzie mocno podzielona) - parodiuje naszą codzienność w nieco zbyt naiwny sposób - ale nie brakuje mu dobrych intencji, ciekawych pomysłów, wyróżników (na tle współczesnych polskich seriali) i zapadających w pamięć scen. Generuje zbyt wiele wątków, nakłada zbyt wiele warstw ironii, ale umiejętnym ograniem absurdu zyskuje autorski sznyt. I jak tu nie mieć mieszanych uczuć? To projekt, który potrafi wciągnąć, by chwilę później zmęczyć. I powtórzyć cykl. Można zatem powiedzieć, że efekt pozostawia sporo do życzenia, ale cieszy mnie, że podjęto tak spektakularną próbę. Czekam na kolejne.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stranger Things: o czym opowie serialowy spin-off serialu? Netflix ujawnia

Choć 5. sezon „Stranger Things” zakończy historię Jedenastki i spółki, to wcale nie oznacza, że wraz z finałowym odcinkiem pożegnamy się na dobre z Hawinks w stanie Indiana. Już w przyszłym roku Netflix zaprezentuje fanom zupełnie nową odsłonę tego uniwersum pt. „Stranger Things: Tales From ’85”. Dotychczas nie znaliśmy niemal żadnych szczegółów dotyczących produkcji, jednak podczas prezentacji streamingowego giganta podczas festiwalu animacji w Annecy (Francja) nareszcie uchylono rąbka tajemnicy.

stranger things spin-off o czym
REKLAMA

Podczas festiwalowej prezentacji Netflix zaprezentował fanom dwuminutowy fragment nowej produkcji oraz wyemitował nagranie od braci Duffer. Twórcy bardzo oszczędnie dawkowali informacje - było jasne, że to jedynie przedsmak tego, co ma dopiero nadejść. Przypomnę, że wyczekiwany spin-off popularnej serii - „Stranger Things: Tales From ’85” - będzie serialem animowanym.

Podsumujmy, czego udało się dowiedzieć dziennikarzom zagranicznych serwisów na wspomnianej imprezie.

REKLAMA

Stranger Things: Tales From ’85 - o czym opowie serial Netfliksa?

Zacznijmy od oficjalnego opisu fabuły produkcji, którym wreszcie podzielił się z fanami Netflix:

  • W swoim nagraniu bracia Duffer wspomnieli, że wychowywali się na sobotnich porankach z kreskówkami i że jednym z ich pierwszych pomysłów na rozwój uniwersum ST była właśnie animacja. Podkreślili, że pragną, by serial oddawał ducha klasycznych kreskówek z lat 90. W ich wideo znalazły się fragmenty tytułów takich jak „Beetlejuice” czy „The Real Ghostbusters”.
  • Biorąc pod uwagę fakt, że akcja animacji rozgrywa się zimą 1985 r., wiemy już, że jest to okres pomiędzy 2. a 3. sezonem głównego serialu (październik 1984 i wakacje 1985). Nie zdradzono, ile odcinków będzie liczyć tytuł.
  • W zaprezentowanym materiale pojawiły się znane postacie: Mike Wheeler, Will yers, Jedenastka, Dustin Henderson, Lucas Sinclair, Max Mayfield oraz Jim Hopper. Nie wiemy jednak, kto podkłada głosy animowanym wersjom bohaterów.
  • Dynamiczne, pełne akcji ujęcia prezentowały bohaterów m.in. w szkole, w laboratorium, na rowerach, w domu Hoppera, w salonie gier oraz w okolicach laboratorium w Hawkins. Seria wprowadzi też zupełnie nowe postacie - jedną z nich jest Nikki Baxter, opisana jako „majsterkowiczka”.
  • Zapowiedziano też „nowe tajemnice” i „nowe potwory”. Wśród zaprezentowanych obrazów wyróżniały się winorośle rodem z Drugiej Strony, które przedzierały się do naszego świata - na ich szczycie osadzona była dyniowa głowa, żywa i przerażająca.
  • Dufferowie pełnią funkcję producentów wykonawczych obok Shawna Levy’ego i Dana Cohena. Showrunnerem został Eric Robles, który czerpał inspirację przede wszystkim ze wspomnianej kreskówki „The Real Ghostbusters”.

Za animację odpowiada studio Flying Bark. Serial powstaje w technice CGI - nie jest rysowany ręcznie. Początkowo projekt miał przypominać jeden do jednego klasyczną sobotnią animację, lecz kiedy twórcy zorientowali się, że ich nowe dzieło obejmuje przecież grozę i śmierć, zdecydowali się na bardziej realistyczne odwzorowanie postaci. Punktem wyjścia do pełnych modeli CGI (w stylu „Spider-Man Uniwersum” i „Arcane”!) była fanowska grafika autorstwa Meybis Ruiz Cruz. Jedną z pierwszych prób było przekształcenie domu Byersów w trójwymiarowy obiekt - wykonano go w sierpniu 2023 r. Do pracy nad projektowaniem potworów zaproszono Carlosa Huantego.

Dziennikarz Collider podkreśla jednak, że jego zdaniem materiał wydawał się kierowany raczej do młodszej widowni.

Premiera serialu jest zaplanowana na 2026 r., czyli już po premierze finałowej odsłony głównej serii.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA