Robert Eggers: wszystkie filmy mistrza horroru. Oceniamy

Na starcie powiem, że, moim skromnym zdaniem, nie ma czegoś takiego jak zły film Roberta Eggersa - są jedynie te, które finalnie okazały się nieznacznie słabsze niż inne. Każde z dzieł amerykańskiego reżysera to unikalna produkcja, świadcząca o znakomitym wyczuciu Eggersa, który doskonale operuje klimatem oraz prowadzi aktorów. Jeśli jednak miałbym spróbować szeregować jego filmy, to poniżej możecie zobaczyć stworzone przeze mnie zestawienie wszystkich pełnometrażowych filmów mistrza - od najsłabszego do najlepszego.

Nie czuję się dobrze ze stawianiem tego filmu na ostatnim miejscu zestawienia, ale na któryś paść musiało. "Lighthouse" to pełnokrwisty, mocny horror psychologiczny. Pattinson i Dafoe brawurowo wcielają się tu w dwóch latarników, którzy pogrążają się w szaleństwie i mrocznych wizjach. Film zrobiony za 4 miliony dolarów, a efekt jakościowy - niesamowity.

Idąc dalej w grozę, Eggers w 2015 roku debiutuje poprzez "Czarownicę". Jej metraż wynosi zaledwie 89 minut, ale każda równa się niesamowitemu budowaniu przez reżysera klimatu. W swoim premierowym filmie przenosi widzów do Nowej Anglii w latach 30. XVII wieku, gdzie z powodu różnic religijnych jedna z rodzin zostaje wygnana z kolonii. Wkrótce nowo narodzony syn Williama (Ineson) i Katherine (Dickie) znika.

Jeśli ktoś miał po Murnau, Herzogu czy Coppoli (ten w formie "Drakuli") nakręcić kolejną wersję losów przerażającego wampira, nie mogło paść na nikogo innego. Eggers stworzył dzieło od początku do końca wbijające w fotel, bogate w sceny pełne niesamowitego napięcia. Po raz kolejny wybitnie poprowadził aktorów - Lily-Rose Depp zanotowała w filmie rolę swojego życia, a Bill Skarsgard wykonał tytaniczną pracę, dzięki czemu prezencja Nosferatu potrafiła zmiażdżyć widza.

Moim ulubionym filmem Eggersa mimo wszystko chyba pozostanie jednak "Wiking". Kompletnie olany przez Akademię (cóż za zaskoczenie) film jest dowodem na pieczołowitość pracy reżysera, jego niezwykle wyrazisty styl i umiejętność przenoszenia na ekran przedwiecznych historii z zachowaniem ich "epickości". "Wiking" to symfonia potu, brudu, krwi i zemsty. Eggers zrobił tu kosmiczną robotę.

Eggers to reżyser, który nie lubi nudy, ale równocześnie niespecjalnie wychodzi poza mroczne, gotyckie klimaty. I dobrze - potrzebujemy takich "freaków" filmowych jak on. Na ten moment wiadomo, że Eggers planuje pracę nad trzema filmami.

Pierwszy z nich to "Werwulf" - horror o wilkołakach, rozgrywający się w XIII-wiecznej Anglii. Główną rolę ma zagrać Aaron Taylor-Johnson, a pozostałe Lily-Rose Depp i Willem Dafoe - z całą trójką reżyser pracował już przy "Nosferatu". Eggers ma również napisać i wyreżyserować dla Warner Bros. nową adaptację dickensowskiej "Opowieści wigilijnej" - faworytem do roli Ebenezera Scrooge'a jest Willem Dafoe. Co ciekawe, trzecim filmem, którym ma się zająć Eggers, jest nowa wersja innego klasyka - "Labiryntu" z 1986 roku, w którym wówczas zagrali Jennifer Connelly oraz David Bowie.

Więcej o horrorach przeczytacie na Spider's Web: