REKLAMA

13 dni do wakacji - recenzja. Widzieliśmy mocny polski horror

Polskie kino grozy ostatnimi laty zdaje się odradzać. Swoje palce silnie macza w tym Bartosz M. Kowalski, który niewątpliwie ma misję by przeszczepić horror do naszych krajowych warunków. "13 dni do wakacji" to jego kolejny ciekawy projekt. Czy mój ulubiony spośród dotychczasowych? Niekoniecznie. 

OCENA :
6/10
13 dni do wakacji film
REKLAMA

Kino gatunkowe w Polsce ma się różnie. Widzimy, że od jakiegoś czasu twórcy robią nieśmiałe ukłony np. do fantastyki czy kina przygodowego. Jako wieloletni sympatyk kina grozy szczególnie się ucieszyłem, gdy Bartosz M. Kowalski zaprezentował światu "W lesie dziś nie zaśnie nikt". To film z wieloma wadami, ale (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) bezczelnie pokazujący, że jest przestrzeń na horrory robione z pasją przez rodzimych twórców. Z filmografii reżysera najbardziej mi podpasowała "Ostatnia wieczerza". Najnowszy tytuł, "13 dni do wakacji", to zdecydowanie inne klimaty. 

REKLAMA

13 dni do wakacji - recenzja. Prywatka, jakiej nie przeżyje nikt?

Szkielet fabuły wygląda następująco: centrum wydarzeń stanowi obrzydliwie bogaty dom (a raczej forteca) położony tak daleko od "cywilizacji", że poza burgerami i indyjskim jedzeniem mało co tam dojeżdża z jedzenia. Mieszkają tam Paulina (Katarzyna Gałązka) z bratem Antkiem (Teodor Koziar). Rodzeństwo żyje w napiętych relacjach, zwłaszcza po odejściu matki. Zbliża się wieczór, a to oznacza imprezową posiadówkę z udziałem chłopaka bohaterki, Piotrka (Antoni Sztaba), przyjaciółki Agi (Julia Mika) oraz reszty paczki: Julii (Nicole Bogdanowicz), Marka (Hubert Łapacz) i Byka (Bartłomiej Deklewa). Jak nietrudno się domyślić, śmiertelność uczestników tej prywatki będzie rosła, a do drzwi nie będzie nikt walił, by uratować lokatorów.

Po kempingowym slasherze, romantycznym slasherze, rozgrywającym się w zakonie satanistycznym horrorze i thrillerze ogrywającym temat starości i śmierci, Bartosz M. Kowalski wypłynął na kolejne wody, które zagraniczne kino zdążyło już zbadać, zaś nasze na tym polu dopiero raczkuje. Nie mogę i nie chcę odmówić reżyserowi serducha i tym razem, gdy korzysta z motywu home invasion. Choć pod tym względem "13 dni do wakacji" rozkręca się moim zdaniem nieco za późno, to gdy to robi, daje poczuć klimat: całkiem efektowne inscenizacje śmierci, brak większych blokad jeśli chodzi o ilość krwi, udaje się też całkiem wykorzystanie samego domu, który z każdą kolejną chwilą staje się pułapką niemożliwą do pokonania w pozbawiony technologii sposób. 

Katarzynie Gałązce udaje się zrealizować podstawowe aktorskie zadanie - jej postać wzbudza sympatię, współczujemy jej, nie męczy swoją obecnością na ekranie.

Zanim jednak dojdziemy do momentu horrorowej zabawy w łowcę i zwierzynę, trzeba będzie przebrnąć przez to, co przed nią. W tym przypadku nie jestem aż tak zadowolony z końcowego efektu, bo film rorzuca wiele tropów, z czego mało który idzie w satysfakcjonującą stronę. Niedopowiedzenia to co innego - zakończenie fajnie gra pod tym kątem, ale "13 dni do wakacji" ponapoczynało za dużo ciekawych wątków (np. rodzinna trauma, technologizacja życia, związkowe kłamstwa i półprawdy), a za mało wysiliło się, żeby je poprowadzić do punktu, w którym byłbym zadowolony z tego, co zobaczyłem. Na poziomie zachowań postaci mamy raczej do czynienia z czarną komedią pod szyldem "głupio i śmiesznie". Bywały filmy, które sobie z tą koncepcją lepiej radziły, ale ten całkiem zręcznie wykorzystuje swoje absurdalne momenty.

Rola final girl przypadła Katarzynie Gałązce, dla której to nie była filmowa pierwszyzna. Aktorce udaje się zrealizować podstawowe zadanie - jej postać wzbudza sympatię, współczujemy jej, nie męczy swoją obecnością na ekranie. Pozostała część obsady prezentuje się raczej bez szału - całkiem żywotnie wypada Julia Mika w roli zdecydowanej Agi, Teodor Koziar dość wiarygodnie wchodzi w postać nieco straumatyzowanego, negatywnie nastawionego do siostry Antka. Pozostałe postacie są raczej bezbarwne lub średnio wykorzystane (życzyłbym sobie więcej Bartłomieja Deklewy, bo to zdolny aktor jest).

"13 dni do wakacji" to film, którego nie zaliczę do grona najlepszych, które nakręcił dotychczas Bartosz M. Kowalski. Miał swoje dobre momenty, jednak całościowo nie trafił do mnie tak, jakbym tego chciał. Doceniam jednak próbę dalszej horrorowej ekspansji i wierzę, że przy kolejnych podejściach powrócę na tory ekscytacji po obejrzeniu filmu reżysera. 

REKLAMA

Więcej o horrorach przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-22T15:00:58+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T15:49:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T15:02:10+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T12:08:12+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T11:58:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-21T09:39:28+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T12:12:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T11:09:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T08:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-20T06:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T16:23:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T13:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T11:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-19T08:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-18T21:13:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA