Nowy Pearl Jam nie poraża, ale za to przyjemnie popieści
Pearl Jam ery 2000 to Pearl Jam dorosłe, dojrzałe – a przy tym wciąż dobre. Nie istnieją po to by spełniać jakiekolwiek oczekiwania i grać pod publiczkę. Grają bo chcą, i grają co chcą. A grają wciąż bardzo dobrze.
Katy Perry – Prism, czyli głupiutki popowy album, który może się podobać
Otóż to, Prism jest głupiutki – i taki miał być, nieskomplikowany, łatwy w odbiorze, pop jakiego stacje radiowe i fani Katy Perry oczekują. Korzystając wiec z okazji, ze Spotify już udostępnił ten album, wgłębiłem się w jego zawartość i z zaskoczeniem uznałem, że mi się podoba.
Jestem pod obejrzeniu dwóch odcinków (Bitchcraft, Boy Parts) trzeciego sezonu tego serialu i póki co, daleko mi do satysfakcji. Nie było jak na razie ani jednej sceny, w której podniósłby mi się choć jeden włos na głowie. Ja wiem, to dopiero dwa odcinki, serial się pewnie rozkręci, ale mając za wzór świetny drugi sezon American Horror Story (o podtytule Asylum) ciężko mi teraz obniżyć moje oczekiwania.
Kiedy po siedmiu latach nieobecności do Korna wrócił Brian „Head” Welch, to liczyłem – jak i wielu fanów – że do Korna wróci dawna forma jak za czasów „Untouchables„. No cóż, nadzieja matką głupich, a w tym wypadku matka nie chciała kochać swego dziecka.
I wyśmiewa wszystko co do tej pory widzieliśmy w historii kina akcji, włączając w to pierwszy film o Maczecie. W wielkim skrócie można powiedzieć, że tak jak Maczeta z 2010 w swoim zamyśle miała być ukłonem w stronę kina z lat 80-tych (czyli tandetnym filmem akcji) i ukazaniem miłości Rodrigueza do exploitation, to Maczeta Zabija idzie już w inną, zdecydowanie przerysowaną stronę i jest jednym wielkim inside jokiem. Mógłbym nawet pokusić się o porównanie tutaj do Evil Dead, gdzie pierwsza część w zamyśle autora (Sama Raimi) miała być „po prostu” horrorem, a w przypadku Evil Dead 2 mieliśmy do czynienia już z kipiącym czarnym humorem pośmiewiskiem z pierwowzoru.
Dobre, bo polskie #2: "Pigułka wolności", czyli kciuk dla Czerwińskiego
Pisarz, który konsekwentnie zajmuje się kategorią pokolenia oraz polskości i tym razem nie zawiódł swoich wiernych czytelników. „Pigułka wolności” to bowiem portret pokolenia kciuka – nas i wszystkich innych, którzy jednym kliknięciem deklarują „Lubię to!”.