Pearl Jam ery 2000 to Pearl Jam dorosłe, dojrzałe - a przy tym wciąż dobre. Nie istnieją po to by spełniać jakiekolwiek oczekiwania i grać pod publiczkę. Grają bo chcą, i grają co chcą. A grają wciąż bardzo dobrze.
![Nowy Pearl Jam nie poraża, ale za to przyjemnie popieści](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2013%2F10%2FPJ-640x280.png&w=1200&q=75)
Ale trzeba przyznać, że potrafili rozbudzić niezłe nadzieje. Pierwszy singiel "Mind Your Manners" pokazał nam że panowie wciąż pamiętają swoją werwę sprzed dwudziestu lat, kiedy to nagrywali "Jeremy" i można by pomyśleć że po spokojniejszych "Pearl Jam" i "Backspacer" wrócą do ostrego łojenia. A tu guzik! "Lighting Bolt" to dosyć stonowany rockowy album z jedynie małymi dawkami czadu.
Ale to absolutnie żaden zarzut, bowiem "Lighting Bolt" słucha się rewelacyjnie z tym ograniczonym łojeniem strun, umiarkowanymi popisami wokalnymi Eddiego Veddera, i perkusją jakby gdzieś schowaną w tle. Album mocno się tylko zaczyna - w "Getaway", "Mind Your Manners" i "My Father's Son" słyszymy ducha tego dawnego Pearl Jam z czasów gdy konkurowali z Nirvaną o tron władców grunge. Po "Sirens" zaczyna się robić spokojniej, i jest bardziej country-rockowo, co słychać np. na "Let The Records Play" (mój osobisty faworyt z krążka), akustycznym "Sleeping By Myself" i w utworze tyłowym.
Może to wyłącznie moja dziwna estetyka i chore wyobrażenia, ale ja w tym spokojnym, nieco tylko melancholijnym graniu słyszę naprawdę sporą energię i czad. A Pearl Jam już dawno temu na swoim MTV Unplugged udowodniło że akustyczne granie potrafi dać więcej mocy niż ściana wzmacniaczy. Na "Lighting Bolt" jest taka sama moc, i jeszcze wyrobiona studyjnie. Ktoś inny może usnąć, ktoś może stwierdzić że jest nudno. Ja słucham tego albumu nieustannie od prawie tygodnia, i jakoś się nie znudziłem. Warto przesłuchać od pierwszych kopnięć "Getaway" po ostanie smyczki (tak, jest utwór ze smyczkami!) w "Yellow Light".
Jakieś zarzuty? Może tylko - jak wspomniałem powyżej - jest nieco melancholijnie. Nie nastraja ta płyta do zabawy, ale w obecnej jesiennej aurze będzie genialna do włączenia w słuchawkach i patrzenia za okno. Myślcie sobie co chcecie - ja takie Pearl Jam kupuję w całości.