REKLAMA

Przestańcie go wskrzeszać! Wcale nie cieszę się na powrót Jackmana do roli Wolverine'a

Internet pogrążył się w euforii. Na wieść, że Hugh Jackman raz jeszcze powróci do roli Wolverine'a i wystąpi w trzecim "Deadpoolu", social media zalała fala ekstatycznych komentarzy fanów. I tylko ja markotny. Nie powiem, że tej radości nie rozumiem - po prostu jej nie podzielam.

hugh jackman wolverine deadpool 3 mcu powrót krytyka
REKLAMA

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

Wieści o problemach nowego "Blade'a" od MCU (m.in. utrata reżysera) Marvel wynagrodził fanom trykociaków ogłoszeniem daty premiery "Deadpoola 3". Co więcej, w specjalnym materiale wideo Ryan Reynolds poinformował, że w filmie zobaczymy Wolverine'a, w którego raz jeszcze wcieli się Hugh Jackman. Nie da się ukryć: dla wielu widzów to najgrubszy news ostatnich tygodni (miesięcy?), przynajmniej w sferze kultury popularnej. Niestety, u schyłku 2022 roku nie potrafię wykrzesać z siebie krzty entuzjazmu w związku z tym obwieszczeniem.

REKLAMA

Jackman-Wolverine, czyli reanimacja

Powodów tego stanu rzeczy jest kilka, ale zacznę od najważniejszego: zmęczenie. Rozumiem, że być może Jackman nie czuje przesytu w obliczu pięćdziesiątego powrotu do tej samej postaci, ale ja - jako widz - mam dość. Mój problem nie leży, rzecz jasna, w artyście. Wielokrotnie narzekałem na tani fanserwis i nużące cameosy w "Star Wars" - i również w przypadku Marvela nie mam ochoty na kolejny powrót do wymęczonej przez Singera i spółkę inkarnacji Rosomaka.

Zdaję sobie sprawę, że idea multiwersum umożliwia twórcom na nieograniczone przyzywanie znanych twarzy w imię pięciominutowego występu, który zawsze stanowi doskonały bait na widownię. Nie sądziłem jednak, że zdecydują się reanimować Jackmanowego Logana, którego widzieliśmy już w ramach odrobinę zbyt wielu niespójnych ze sobą historii.

Powrót Jackmana oznacza - podobnie jak w przypadku "Bez drogi do domu" - kolejny krok wstecz na ścieżce kreatywności i wrzucenie kolejnego biegu w bezwstydnej jeździe na nostalgii. Nie zrozumcie mnie źle: z przyjemnością obejrzałbym wspólne przygody Pyskatego Najemnika i Logana, o ile tylko ten drugi byłby nową wersją tej postaci - inaczej zinterpretowaną, rozpisaną i zagraną. Najwyższa pora - tym bardziej, że Kevin Feige i tak wkrótce wprowadzi swoich X-Menów do akcji.

REKLAMA
Logan

Przy całym szacunku dla Jackmana, którego w tej roli naprawdę lubiłem - wystarczy. Jego Wolverine dostał na zakończenie fenomenalny film Jamesa Mangolda, który zadbał o piękny, poruszający finał dla tej postaci. Powrót do tego wcielenia herosa uznaję za żerowanie na nostalgii, które na domiar złego redukuje cały ten skrupulatnie budowany dramatyzm "Logana" z 2017 roku. Co więcej: jestem przekonany, że ten zabieg utrudni przejęcie schedy przez nowego aktora - następca będzie miał poważny problem w przebiciu się do zbiorowej świadomości, skoro Jackman pozostanie twarzą Rosomaka w trzeciej dekadzie z rzędu!

Hugh Jackman zagrał swoje i godnie pożegnał się z postacią. Poirytowany rosnącą indolencją kreatywną twórców i powrotem znanych twarzy w kolejnych, kolejnych i kolejnych superprodukcjach, marzę o odważniejszych rozwiązaniach fabularnych, świeżym podejściu do gatunku i nowych pomysłach. Marzę o przestrzeni dla recastów i zupełnie nowych wersji znanych bohaterów. Utknęliśmy w dziwnym wirze, który z odświeżającej kultury remiksu staje się kulturą bezrefleksyjnego samogwałtu nad filmową nekromancją. I bardzo chciałbym, by ktoś ten wir nareszcie zatrzymał.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA