"Predator: Pogromca zabójców" to najnowsza odsłona zapoczątkowanej jeszcze w latach 80. serii science fiction. Właśnie debiutuje na Disney+. Czy warto obejrzeć animację dla dorosłych?
OCENA

"Predator" jako seria miała poważny problem. Po pierwszej części z 1987 roku franczyza próbowała się drastycznie redefiniować. Wielokrotnie reaktywowana seria wjechała na właściwe tory dopiero przy okazji prequela. "Prey" okazało się sukcesem tak artystycznym, jak i komercyjnym (co prawda tylko w streamingu, ale to wystarczyło). Jego reżyser dostał więc od Disneya zadanie bojowe: ponownie porwać widzów opowieścią o kosmicznej rasie łowców. I w "Pogromcy zabójców" Dan Trochtenberg do pary z Joshuą Wassungiem - idąc z duchem dotychczasowego rozwoju marki - postanowili zrobić coś, czego fani jeszcze nie widzieli.
Do tej pory seria składała się wyłącznie z filmów aktorskich. "Predator: Pogromca zabójców" to już animacja dla dorosłych. Pełnometrażowa antologia składa się z trzech (a właściwie czterech, ale ostatni segment to połączenie wszystkich poprzednich), opowieści osadzonych w różnych epokach. W produkcji śledzimy historię skandynawskiej wojowniczki, wraz z synem poszukującej zemsty za śmierć ojca; ninja walczącego z bratem samurajem o sukcesję w feudalnej Japonii; czy pilota z czasów II wojny światowej, mierzącego się z podniebnym zagrożeniem. Wszystkich ich na celownik wzięli sobie kosmiczni łowcy.
Predator: Pogromca zabójców - recenzja science fiction na Disney+
Założenie "Predatora: Pogromcy zabójców" jest więc proste: chodzi o to, żeby było cool. Ma być kozacko, dlatego tu mamy wikingów, tam ninja i samurajów, a na koniec jeszcze dostajemy żołnierza. Totalne pomieszanie konwencji i estetyk, z których każda pulsuje od akcji jak otwarta rana. Problem jest jednak ten sam, co w wielu poprzednich odsłonach serii. Ten film jest po prostu przefajniony, przekombinowany i przesadzony.
Pierwszy "Predator" ma co prawda problemy dramaturgiczne, ale jednak opiera się na prostych zasadach: mamy grupę komandosów - tak twardych, że jeden w ramach relaksu goli się na sucho (dla osób, które nie wiedzą: nie jest to nic odprężającego) - muszących zmierzyć się z kosmicznym łowcą. Utykają z nim w dżungli i rozpoczyna się gra o przeżycie. Wpisując się w zasady ejtisowego kina akcji, testosteron aż wylewa się z ekranu. I to wystarczy - żadne kombinacje nie są potrzebne.
Sukces "Prey" udowodnił, że ta sama formuła - nawet z autochtonami i nastoletnią dziewczynką zamiast twardych komandosów i Arnolda Schwarzeneggera - wciąż się sprawdza. Chodzi o to, żeby pokazać, że futurystyczny sprzęt nie jest potrzebny. Najważniejszy okazuje się spryt, inteligencja i siła ducha. Dlatego aby wygrać z Predatorem trzeba obserwować, adaptować się i przezwyciężać niczym Bear Grylls. To za dużo, żeby odpowiednio przedstawić w każdym z trzech krótkich segmentów "Pogromcy zabójców". A przecież twórcy dorzucają do tego jeszcze kolejne wątki.
Co z tego, że "Pogromca zabójców" ciągle wygląda kozacko, skoro nie ma w nim ani ładu, ani składu? Do tego - nawet jeśli co chwilę zmienia się otoczenie - robi się monotonnie, bo każda z opowieści opiera się na tym samym schemacie: jest jakiś konflikt, w pewnym momencie pojawia się Predator, który z jakiegoś powodu atakuje bohaterów, zmuszając ich do bezpardonowej walki. Dlaczego? O tym przekonujemy się w ostatnim czwartym i najbardziej odżywczym segmencie. Żeby nie zdradzać za dużo, wystarczy powiedzieć, że odwraca logikę całej serii sprawniej niż "Predators".
"Pogromca zabójców" to film zupełnie niepotrzebny, próba przypomnienia o lekko zakurzonej marce. Produkcja narodziła się w tabelkach w excelu, w których pomieszano ze sobą wszystko, co mali chłopcy mogliby uznać za fajne. Na szczęście dla widzów Trochtenberg i Wassung dodają do niej trochę serca, gdy rozsmakowują się w przemocy. Sceny akcji są całkiem imponujące, a śmierci - brutalne. Leje się krew, możemy przyjrzeć się ranom, a momentami mamy nawet wyjęte z horroru psychodeliczne zwidy. Tylko pomysłowa realizacja sprawia, że film odbija się od dna i wypływa na powierzchnię.
Więcej o science fiction poczytasz na Spider's Web:
- Zaskakująca decyzja w sprawie 3. sezonu Eternauty. Twórca serialu Netfliksa jest nieugięty
- Serial sci-fi przetargał użytkowników Netfliksa po podłodze
- Na taki film fani genialnej serii sci-fi czekali od dawna
- Do streamingu wpadło najlepsze sci-fi tego roku. Obejrzysz je bez dodatkowych opłat
- Apple TV+ ma nowy serial science fiction. Jest wyjątkowy
- Tytuł filmu: Predator: Pogromca zabójców
- Rok produkcji: 2025
- Czas trwania: 85 minut
- Reżyseria: Dan Trachtenberg, Joshua Wassung
- Aktorzy: Michael Biehn, Doug Cockle, Rick Gonzalez
- Nasza ocena: 5/10