REKLAMA

Blanka Lipińska doradza suplementy diety na depresję

Blanka Lipińska zamieściła na swoim Instagramie reklamę suplementu diety, który rzekomo ma działać antydepresyjnie. Po fali krytyki i reakcjach oburzonych internautów, autorka erotycznej serii „365 dni” wydała oświadczenie z przeprosinami.

blanka lipinska antydepresanty suplementy diety depresja afera
REKLAMA
REKLAMA

Jesień w pełni, a skoro tak, to i jesienna „depresja” (a raczej wywołana np. niedostateczną ekspozycją słoneczną chandra, niemająca z depresją jako chorobą wiele wspólnego). 

Być może właśnie dlatego producent suplementów diety uznał, że to idealny moment, by oprócz pigułek zwiększających odporność (sezon grypowy już za pasem), zainteresować konsumentów pastylkami poprawiającymi nastrój (sic!). 

Mniej lub bardziej bezsensownych produktów — również wśród farmaceutyków — jest na pęczki. Problem w tym, że w promocji jednego z nich, udział wzięła światowej już (niestety) sławy Blanka Lipińska. Polska pisarka i autorka trylogii „365 dni” zareklamowała specyfik na swoim Instagramie. Na reakcje oburzonych internautów nie trzeba było długo czekać.

„Idź pobiegać” jako antidotum na depresję nie pomaga? Blanka Lipińska ma lepszą propozycję

Wydawałoby się, że po tylu latach kampanii społecznych i edukacji w zakresie zdrowia psychicznego, sytuacje, w których ktoś bagatelizuje zaburzenia nastroju i chce je „leczyć” niekonwencjonalnymi metodami, nie powinny mieć już miejsca. 

Niestety, zarówno niedawny przypadek Małgorzaty Masłowskiej (która wzięła udział w kontrowersyjnej kampanii reklamowej, gdzie to ubrania konkretnej marki miały być antidotum na depresję), jak i świeża afera wokół Blanki Lipińskiej potwierdzają smutny wniosek, że w tej kwestii nadal mamy jako społeczeństwo wiele do zrobienia, a nieśmiertelne „idź pobiegać” jako złota rada dla tych, którzy zmagają się z depresją, ma się dziś naprawdę świetnie.

Weź pigułkę i zapomnij, jak bardzo źle się czujesz

„Kochane panie, tak sobie poczytałam te wasze wiadomości o tym, ile macie w głowie napchane smutku, strachu, lęku. Zacznijcie łykać suplementy, dobrze się odżywiać, robić coś dla siebie po prostu. Nie czekajcie, aż to się skończy”

— przekonywała Blanka Lipińska na Instagramie w weekend. 

„Po to na przykład (tu pisarka wymieniła nazwę firmy, z którą podjęła współpracę) wymyśliła ten produkt, żeby takim osobom, jak wam, pomagać i to bez recepty, bez psychiatry”

— dodała pisarka, oferując swoim followersom dwudziestoprocentową zniżkę na medykament.

„Naprawdę życie nie musi tak wyglądać, że budzicie się rano i nie wiecie po co macie wstać z łóżka. Wiem, bo kiedyś też tak miałam i sobie poradziłam z tym sama. Natomiast w tym momencie jest bardzo dużo rzeczy, które mogą was wspomóc. Takim właśnie wspomagaczem jest X (tu nazwa produktu — przyp. red. ), który po pierwsze postawi Was psychicznie na nogi, a po drugie da wam moim zdaniem taką siłę do tego żebyście ruszyły dalej i robiły te kroczki”

— przekonywała autorka „365 dni” w relacjach na Instagramie.

„Na to powinien być paragraf”

Oprócz negatywnych rekacji samych fanek Lipińskiej, sprawę skomentowały również m.in. Karolina Korwin Piotrowska i Paulina Młynarska, przekonując, że takie słowa z ust osoby o takich zasięgach (a więc i pewnym wpływie na kształtowanie się tzw. opinii publicznej), są niezwykle szkodliwe:

„To powinno być karalne, na to powinien być paragraf, absolutna bezkarność tych ludzi wciskających naiwniakom kit jest przerażająca. Czekacie aż ktoś umrze? Aż popełni samobójstwo, bo odstawi leki?”

— napisała na Instagramie Korwin Piotrowska.

„Potrzeba nam ofiar byśmy zrozumieli, ze opłacani przez sponsorów celebryci nie są lekarzami, terapeutami, za kasę zrobią wszystko. Dosłownie. I bezmyślnie, bo trudno wymagać myślenia i odpowiedzialności u kogoś, kto zamiast zwojów mózgowych ma bankomat. Depresje to zaburzenia psychiczne, leczą ja wyłącznie specjaliści, lekarze, nie celebryci. I ich suplementy. Nie łykajcie tego shitu. Idzcie do lekarza”

— puentuje swój wpis dziennikarka.

„Pani Blanko z giga zasięgami! Cholera jasna. Zaangażowani społecznie ludzie dwoją się i troją od lat, aby leczenie chorób psychicznych przestało być w Polsce czymś wstydliwym. Bo nie leczenie to dramaty i cierpienie. Prawdziwe w prawdziwym życiu. Jeden taki idiotyczny wpis, czy filmik, zamieszczany dla zysku, a trafiający pod strzechy, niweczy te wysiłki jednym ruchem. Dlaczego Pani to robi? Nie dało się zarobić tych kilkunastu czy tam iluś tysi bez uderzania w chorych ludzi i robienia im wody z mózgu?”

— wtóruje koleżance z branży Paulina Młynarska.

Lipińska „przeprasza” w oświadczeniu

„P.S. Zgodnie z obowiązującym trendem czekamy teraz na przeprosiny ze strony Pani Blanki, ale oczywiście wyłącznie wobec tych, które i którzy są tak przewrażliwieni i pozbawieni dystansu, że poczuli i poczuły się urażeeeeeni/ urażooooone.”

— skończyła swój wpis na Instagramie Młynarska.

Niemal jak na zawołanie, Blanka Lipińska wydała oświadczenie, w którym owszem, przeprasza, ale jedynie tych, których „uraziła” jej wypowiedź:

„Przepraszam osoby, które uraziła moja wypowiedź. Moją intencją było i jest wspieranie kobiet na najróżniejszych płaszczyznach ich życia. Nie bagatelizuję depresji i nie pozwoliłabym sobie rekomendować suplementów zamiast terapii i farmakologii w sytuacjach tego wymagających”

— tłumaczy pisarka w rozmowie z „Galą”.

Ta sama celebrytka, najwyraźniej chcąc uwiarygodnić się w oczach fanów, udostępniła w mediach społecznościowych screen mający potwierdzić skuteczność reklamowanych przez Lipińską suplementów:

Blanka Lipinska Instagam

Pisarka: „jestem Harrym Potterem w rozumieniu opinii publicznej”

Oświadczenie wydane przez Lipińską trudno wziąć za dobrą monetę, bo jednocześnie pisarka przekonuje, że... sama jest „terapeutką” (choć na razie nie pochwaliła się żadnym ważnym certyfikatem potwierdzającym jej kompetencje) i pochwaliła się, że ona również korzysta z „terapii”:

„Ja sama mam terapeutkę tzn. taką bardziej przewodniczkę duchową. Chodzę do laski, która nawet nie jest lekarzem, ale to jest cudowne. Zresztą przypominam wam, że ja jestem terapeutą - hipnotyzerem, Harrym Potterem w rozumieniu opinii publicznej”

— zdradza Blanka Lipińska.

„Ja nigdy w życiu nie odradzałam terapii. Ja jestem wielką fanką chodzenia do bardzo dobrych specjalistów, bo do złych to w ogóle szkoda czasu. Człowiek dowiaduje się wtedy o sobie rzeczy, których by nawet nie przypuszczał, że są w nim. Także jeśli ktoś czuje potrzebę terapii, to ja bardzo zachęcam, a nie odradzam”
— dodaje pisarka.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA