NIEPOPULARNA OPINIA #4: Jeśli nadal zwracasz się do Elliota Page’a per Ellen, jesteś zwykłym dzbanem
Gwiazda filmu „Juno” i serialu „The Umbrella Academy” poinformowała, że jest niebinarną osobą trans, porzuciła imię Ellen i prosi, by nazywać ją Elliotem Page’em. Masz z tym jakiś problem? No to jesteś zwykłym dzbanem.
Niezwykle mnie ucieszyło, iż mój ostatni materiał czytelnicy tak ochoczo komentowali i tak tłumnie w niego klikali — bo wbrew temu, co mogłoby się co poniektórym wydawać, autorzy piszą w sieci właśnie dla klików. W tej radości nie ma oczywiście nic zdrożnego, tak jak w tym, że sklepikarze chcą sprzedać jak najwięcej towarów, a pracownicy myjni chcą umyć tyle aut, ile się da… no ale ja nie o tym. Rzecz w tym, że jak tylko zajrzałem w te komentarze, zrzedła mi mina.
Artykuł dotyczy osoby portretującej tytułową bohaterkę filmu „Juno”, która grała też w serii „X-Men”, serialu „The Umbrella Academy” i grze „Beyond: Two Souls”. Do tej pory aktor występował pod nazwiskiem Ellen Page, wcielał się w role kobiece, a w ostatnich latach identyfikował się jako lesbijka. Teraz wyznał, że jest osobą transseksualną, niebinarną. W swoim poście na Instagramie prosi, by nazywać go Elliotem oraz by używać wobec niego zaimków „he/they” („on/oni”).
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób transpłciowość to nie jest łatwy temat, ale i tak muszę to powiedzieć: zawiedliście mnie.
Zawiodłem się tak bardzo, jak nie przymierzając… Ben Solo na Luke’u Skywalkerze! I tak jak nie planuję z tego powodu przechodzić na ciemną stronę Mocy i nie zniewolę odległej galaktyki, to mamy ze sobą, drodzy czytelnicy, do pogadania — w komentarzach przegięliście pałę. Spodziewałem się bowiem, że ten temat poruszy wiele emocji, ale liczyłem na to, że będziecie po prostu… bardziej kulturalni. Niektórym niestety puściły hamulce.
Kwestię tego, jak zwracać się do Elliota Page’a, można w końcu rozwiązać bez zagłębiania się w kwestię praw osób transseksualnych oraz terminu LGBT+. Wyjaśniłem to czytelnikowi posługującemu się nickiem predator82 (który to wykazał się kompletnym brakiem kultury, gdy porównał kwestię tożsamości płciowej do nazywania siebie przedmiotem, niczym dajmy na to Jacek Piekara). Komentarz, który znalazłem pod moim tekstem, brzmiał:
Ten komentarz, który powinien kończyć się tuż po pierwszym zdaniu, w zasadzie zmobilizował mnie do napisania tego felietonu. Odpowiedziałem na niego od razu, a w tym miejscu tę odpowiedź chciałem rozwinąć, gdyż predator82 dotknął chyba sedna problemu: nie, nie można nikomu „kazać” nazywać Elliota Elliotem, to jasne! Można o to jednak, po ludzku, prosić. Wtedy druga osoba, już poproszona, ma niepowtarzalną okazję zachować się fair i wykazać się empatią.
Ktoś, kto tego typu prośbę ignoruje, jest zwykłym dzbanem.
Jeśli należysz, drogi czytelniku, do grupy, która teraz zachce zakrzyknąć „ejże, Grabiec, hola hola, za ostro, nie do mnie tak, do mnie nie!”, to bardzo mi przykro, ale pora, byś się nad sobą jeden z drugim zastanowił. Dlaczego się upierasz, by Elliota nazywać Ellen? Masz w tym cel? Czemu chcesz być złośliwy? Czujesz satysfakcję z przypominania takiej osobie tzw. deadname? Po co interesujesz się tym, czy ta osoba dokonała już tranzycji? I tym, z kim sypia?
Kwestię tego, co jest chorobą psychiczną, a co nie jest, całkowicie tu pomijam — nauka już dawno temu udowodniła, że niebinarne czy też transpłciowe osoby, tak po prostu, istnieją. I nie jest to ani jednostka chorobowa, ani ideologia (tak samo jak nie są nimi homoseksualizm i biseksualizm). Ci ludzie żyją, a chociaż są w mniejszości, to my, jako społeczeństwo, jedyne co możemy zrobić, to odnosić się do ludzi określanych mianem LBGT+ z szacunkiem… albo nie.
Jeśli zaś ktoś bliźnich nie szanuje, staje się dzbanem niejako z automatu.
Zanim zaś jakiś cwaniak wpadnie tutaj krzyczeć coś w rodzaju „skoro ja nie mogę nazywać Elliota Ellen, to Grabiec nie może nazywać mnie dzbanem!!!111one”, że nie ma co porównywać jabłek z gruszkami. Osoby niebinarne i transseksualne, które proszą, żeby inni się do nich zwracali w określony sposób, nie robią nic złego — dla kontrastu zaś taki, nie bójmy się tego słowa, dzban, robiący innym na złość w imię cholera wie czego, zasłużył sobie na napiętnowanie.
Ja sam zwracam się do ludzi, jeśli sami są w porządku wobec innych, właśnie tak, jak o to proszą i np. używam wskazanych przez nich imion oraz zaimków. Na tej samej zasadzie nie używam zdrobnień, jeśli dana osoba ich nie lubi, a także przezwisk, które ich irytują. To, jak się do kogoś zwracam, nie robi mi w końcu żadnej różnicy — jedyne, na czym mi zależy, to na tym, by było to zgodne z tym, co mają wpisane na Facebooku oraz w Messengerze.
A i to tylko ze względów czysto praktycznych, bo łatwiej wtedy taką osobę znaleźć na liście kontaktów.
Poza tym nie mam żadnego problemu z tym, jak ktoś się identyfikuje. Moja babcia, którą cała rodzina nazywała Haliną, miała zapisane w akcie urodzenia Helena (jak rodzinna przypowieść głosi, pradziadek się tak ucieszył z córki, że zbierał się do urzędu aż trzy dni, a na koniec się pomylił). Jeden z moich znajomych z kolei woli, gdy nazywa się go Danielem, chociaż w papierach jest Kubą i… z tym również nie mam najmniejszego problemu. Nie bardzo łapię, czemu miałbym go mieć.
Ba, jestem przekonany, że tak naprawdę mało kto by z czymś podobnym problem miał, a takie sytuacje zdarzają się pewnie często. Pewnie również i wy spotkaliście się z sytuacją, gdy ktoś znajomy prosił o to, by nazywać go inaczej niż ma wklepane w dowodzie i zapewne w przeważającej większości przypadków tego typu prośby rozpatrywaliście pozytywnie z automatu bez poświęcania im zbyt wiele uwagi… jeśli tylko wychodziły od osób heteronormatywnych.
Dlaczego problem pojawia się w sytuacji, gdy Elliot Page nie chce już używać imienia Ellen?
Od razu zaznaczę, że to pytanie retoryczne i nie musicie odpowiadać na nie w komentarzach — wystarczy, że podyskutujecie na ten temat z własnym sumieniem. Mam ogromną nadzieję, iż na koniec uznacie, że tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia, a w sytuacji, gdy będziecie mogli komuś zrobić albo przykrość, albo przyjemność, wybierzecie następnym razem bramkę numer dwa i moja opinia stanie się nieco bardziej popularna. Świat byłby wtedy nieco lepszym miejscem.
Oczywiście każdy człowiek ma niezbywalne prawo podobne prośby zignorować, żeby np. się wyzłośliwiać lub trollować. Możecie śmiało dalej używać tych imion, zaimków, zdrobnień i przezwisk, których inni ludzie nie chcą słyszeć, czyli, krótko mówiąc, zachowywać się jak dzbany, ale sami wystawiacie sobie wtedy świadectwo. Nie macie z tym problemu i będziecie się upierać przy swoim? Droga wolna! Po prostu miejcie świadomość, jak będziecie przez to mniej grubiańskie otoczenie postrzegani.
PS Na koniec zaś tych czytelników, którzy są gotowi się śmiertelnie obrazić za nazwanie ich dzbanami, informuję, iż uprasza się o nieobwieszczanie wszem wobec, że „właśnie straciliśmy czytelnika”. Parafrazując pewne znane powiedzonko: blog to nie lotnisko i nie trzeba oznajmiać, iż się odleciało.
NIEPOPULARNA OPINIA to nowy cykl wpisów na Rozrywka.blog. Zachęcamy do zapoznania się z jego poprzednimi odsłonami: