Kuba Wojewódzki

Długo opierałem się medialnemu fenomenowi Piotra Żyły. Bardzo cieszyły mnie sukcesy skoczka i wydawał się postacią niezwykle sympatyczną, ale żeby wariować z powodu jego wywiadów? Po ostatnim Kubie Wojewódzkim musiałem jednak uznać magię skoczka. 

Nawet jeśli nie idzie, jest czterech gości, którzy zawsze zrobią u Kuby show: Przybylska, młooooody Stuuuuhr, Marek Kondrat i właśnie Czesław Mozil. 

O swojej sympatii do Kuby Wojewódzkiego pisałem na łamach sPlay wielokrotnie. Miłością bezgraniczną darzę też Marka Raczkowskiego, którego komiksy naszą polską rzeczywistość podsumowują tak trafnie i dowcipnie, że obrażać się nie śmią nawet sami podsumowywani. 

Kuba Wojewódzki na swojej kanapie gościł już liderów zespołów disco polo, Frytkę i tzw. "gwiazdy internetu" (o których internet chyba nawet nie słyszał, ale faktycznie byli imponującymi dziwolągami), ale tak bezwartościowego gościa to chyba jeszcze nie miał. 

Jakoś albo ja, albo Kuba Wojewódzki, nie możemy się wstrzelić w ten wiosenny sezon, ponieważ jeden z najdłużej istniejących tokszołów w polskiej telewizji ostatnio wyjątkowo nie porywa swoją tradycyjną błyskotliwością.

Gośćmi wtorkowego programu Kuby Wojewódzkiego byli: Radosław Liszewski, lider zespołu The Weekend, największa gwiazda popkultury ostatnich sześciu miesięcy oraz Jurek Owsiak, największa gwiazda popkultury ostatnich dwudziestu lat. 

Może trochę przedwcześnie konstruuję sądy, ale po słabej pierwszej edycji i fatalnej drugiej, w trzeciej wreszcie ktoś nosi znamiona talentu godnego szlifowania. A może się mylę? 

Kubę Wojewódzkiego można kochać lub nienawidzić, ale żaden racjonalnie funkcjonujący w społeczeństwie człowiek nie odważy się kwestionować jego medialnej pozycji.