Netflix szykuje dużą aktualizację horrorów. Wkurza mnie, że zapomniał o dwóch tytułach

Netflix szybko rozpoczął świętowanie tegorocznego Halloween. W końcu chwilę temu na platformie pojawiła się specjalna sekcja z filmami i serialami z dreszczykiem w sam raz na wigilię Wszystkich Świętych. Jakby tego było mało, we wrześniu nie zabrakło też premierowych tytułów, które mogą umilić użytkownikom cały październik ("Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera" jest już dostępny, a w piątek zadebiutują "Widmo-psiaki"). Prawdziwa uczta dla miłośników horrorów (i jego pochodnych) dopiero się jednak zacznie.

Oczywiście, użytkownicy platformy Netflix, którzy bać się nie lubią, również dostaną w nadchodzących tygodniach coś dla siebie (w końcu już na początku października pojawi się polska "Wielka woda"). Z zapowiedzi serwisu widać jednak, że przez cały przyszły miesiąc pierwsze skrzypce w usłudze będą grać potwory, duchy i mordercy.

Już 5 października na platformę Netflix wpadnie adaptacja prozy Stephena Kinga - "Telefon pana Harrigana", a dwa dni później dokumentalny follow-up "Dahmera", czyli "Rozmowy z mordercą: Taśmy Jeffreya Dahmera". Na dzień premiery ostatniego wymienionego tytułu przygotujcie sobie zresztą spory zapas popcornu, bo wtedy też zadebiutuje czwarty już zrealizowany dla serwisu serial Mike'a Flanagana ("Nawiedzony dom na wzgórzu", "Nawiedzony dwór w Bly", "Nocna msza") - "Klub północny".

Emocje wywołane wymienionymi tytułami będziemy mogli rozładować, przy dekonstuującej grozę komedii ze znaną ze "Stranger Things" Priah Ferguson - "Klątwie Bridge Hollow" - czy baśniowej "Akademii Dobra i Zła". Takie "28 dni grozy" zapowiada się natomiast na "Obecność" w wersji reality show, gdyż będziemy mogli w nim śledzić losy trzech drużyn śmiałków, którzy zdecydowali się spędzić niemal cały miesiąc w najbardziej nawiedzonych lokacjach Ameryki (wbrane w oparciu o teorie Eda i Lorraine Warrenów).

Już po wymienionych produkcjach widać, że tytułów do oglądania w tegoroczne Halloween nam nie zabraknie. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo jeszcze nie można przecież przegapić jeszcze chociażby "Gabinetu osobliwości Guillermo del Toro". Tytułowy reżyser sygnuje swoim nazwiskiem 8-odcinkową antologię horroru, zrealizowaną przez jednych z najwybitniejszych twórców współczesnego kina grozy. Najwięcej emocji powinny jednak wzbudzać... nie, zaraz... NIE MA ICH!

W okresie tegorocznego Halloween mieliśmy imprezować, jak w latach 60. Na platformie Netflix miały się pojawić bowiem dwa tytuły, które powstały w oparciu o popularne wtedy seriale. Ani "Wednesday", ani "The Munsters" w nadchodzącym miesiącu na Netfliksie się nie pojawi. Co prawda drugi z nich już rzeczywiście zadebiutował we wrześniu w serwisie, ale na licencji nieobejmującej naszego kraju. Nie mamy więc możliwości legalnego obejrzenia nowego filmu Roba Zombie w streamingu. A przecież moglibyśmy do niego zasiąść z najbliższymi. Tak, twórca "Domu 1000 trupów" zrobił komedię familijną z tytułową rodzinką. Odkrywanie zawartych w niej tropów horrorowych, mogłoby nam dać więcej radości, niż przebierana impreza ze znajomymi.

Na drugi tytuł, którym moglibyśmy się rozerwać podczas tegorocznego Halloween, przyjdzie nam poczekać nieco dłużej niż się spodziewaliśmy. Ale co to w ogóle za pomysł, żeby spin-off "Rodziny Addamsów" od Tima Burtona wypuszczać pod koniec listopada? Przecież historia tytułowej "Wednesday" aż się prosi, żeby obejrzeć ją w otoczeniu wytłoczonych dyni. Czekanie w przebraniu na dzieciaki żądające cukierka, lub grożące psikusem od razu stałoby się przyjemniejsze.