REKLAMA

Lata 60. bardziej seksowne niż 80. Wystarczy "Stranger Things", czas na "Wednesday" i "The Munsters"

Już tej jesieni na Netfliksie pojawi się "Wednesday" i "The Munsters". Ich bohaterowie są dobrze znani szerokiej publiczności. W końcu po raz pierwszy widzowie mogli ich zobaczyć w telewizji jeszcze w latach 60. Czy to oznacza, że Hollywood wreszcie przestanie się fascynować eightiesami i zacznie sixtiesami?

wednesday the munsters netflix lata 60
REKLAMA

Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.

Lata 80. są obecne w kinie i telewizji na dobrą sprawę od końcówki lat 90. To pod koniec poprzedniego wieku pojawiło się bowiem osadzone w tamtych czasach "Freaks and Geeks". Nie trzeba było też długo czekać, aby Hollywood zaczęło remake'ować ówczesne szlagiery pokroju "Koszmaru z ulicy Wiązów" czy "Drużyny A". Eightiesy towarzyszą nam więc dłużej niż same trwały. Co chwilę pojawiają się filmy i seriale, które w ten czy inny sposób pobudzają zainteresowanie szerokiej publiczności dekadą Ronalda Reagana.

Ostatnią fascynację latami 80. Hollywood przechodzi za sprawą "Stranger Things". Po sukcesie produkcji Netfliksa nastąpił wysyp nostalgicznych sequeli eightiesowych filmów i osadzonych w tamtych czasach seriali. Nawet teraz, dzięki swojemu 4. sezonowi tytuł ten wywindował na szczyty popularności piosenki Kate Bush i Metalliki. I może na tym się zatrzymajmy? Może już czas nieco zmienić tę neonową estetykę i odejść od niewinności (czy jak ktoś woli: naiwności) Kina Nowej Przygody? Zróbmy to, cofając się jeszcze dwie dekady wcześniej.

REKLAMA

Czy lata 60. dostaną swoje Stranger Things?

To byłaby dobra zmiana, gdyby Hollywood przerzuciło się z lat 80. na 60. W końcu już nawet zoomerzy, których nie było wtedy na świecie, wiedzą o eightiesach wszystko. No prawie. To nie była tak kolorowa dekada, jak przedstawia się ją we współczesnych filmach i serialach. W rzeczywistości rysowała się w brązowo-szarych barwach. Mówimy przecież o czasach AIDS, czarnego poniedziałku i uznawania "Dungeons and Dragons" za narzędzie szatana. Z drugiej strony sixtiesy to okres wolnej miłości, narkotyków i rock 'n' rolla. Ileż w tym całym buncie jest potencjału! Do tej pory X muza zdawała się go jednak nie zauważać.

To nie jest tak, że lata 60. nie mają swojej reprezentacji we współczesnym kinie czy telewizji. Tim Burton nie tak przecież dawno, bo w 2012 roku, zaserwował nam swoją wizję popularnego wtedy sitcomu "Mroczne cienie". Sixtiesy nie otrzymały jednak do tej pory hitu na miarę "Freaks and Geeks", ani tym bardziej "Stranger Things". A to się może niedługo zmienić, bo dostaną niedługo szansę, aby piętno swojej rebelii odbić na współczesnym Hollywood, tak jak do tej pory robiły to eightiesy. Na Netfliksie szykuje dla nas dwa tytuły nawiązujące do ówczesnych hitów telewizyjnych.

Tej jesieni poczujemy się jak w 1964 roku. To właśnie wtedy w amerykańskiej telewizji zadebiutowała "Rodzina Addamsów" i "The Munsters". Teraz niemal po 60 latach, te sixtiesowe hity wracają za sprawą Netfliksa. Tim Burton pokaże nam spin-off pierwszej wymienionej franczyzy zatytułowany "Wednesday", a Rob Zombie zaserwuje filmową wersję perypetii sympatycznych Munstersów, znanych u nas również jako rodzina Potwornickich.

Wednesday - Netflix

Rodzina Addamsów vs. The Munsters

"Rodzina Addamsów" i "The Munsters" są bardzo do siebie podobne. Wyrosły bowiem z tych samych korzeni. Ich twórcami kierowała chęć wyśmiania najbardziej amerykańskiej grupy społecznej: rodzin mieszkających na przedmieściach. W latach 50. każdy marzył o własnym położonym tam domku, bo ówczesne sitcomy idealizowały obrzeża wielkich metropolii. Seriale pokroju "Leave it to Beaver" czy "Father Knows Best" to tylko jedne z wielu przykładów takiego podejścia.

W latach 50. srebrny ekran zalały sitcomy o mieszkańcach przedmieść. Rodziny zawsze składały się w nich z niesfornych, ale uroczych dzieciaków, ciężko pracującego ojca, na którego po powrocie do domu czekał ciepły, przygotowany przez żonę posiłek. Te seriale umacniały konserwatywny porządek genderowy i były przerysowane do granic możliwości. Dlatego w późniejszych latach David Lynch w "Blue Velvet" czy Gary Ross w "Miasteczku Pleasantville" mogli z uśmiechem na ustach rozsadzić prezentowaną w nich idyllę od środka. Twórcy "Rodziny Addamsów" i "The Munsters" wybrali natomiast drogę satyry.

Oba seriale do góry nogami wywracały styl życia prezentowany w sitcomach z lat 50. Zamiast rodziny wyjętej z mokrych snów konserwatystów, mieliśmy dziwaków, którym bohaterowie "I Love Lucy" zapewne nawet ręki by nie podali. Dzieci zafascynowane były destrukcją, dla rodziców najweselszym kolorem był czarny i nikt nie potrafił się zachowywać w zgodzie z obowiązującymi zasadami społecznymi. Humor wynikał z subwersji utartych klisz telewizyjnych.

The Munsters - Netflix

Żart był widoczny na pierwszy rzut oka. Szczególnie w "The Munsters", gdzie tytułowi bohaterowie wyglądali jak zgraja potworów, które urwały się z horrorów Universalu. Dziadek to Dracula, ojciec - monstrum Frankensteina, a dzieciak - wilkołak. Chociaż Morticia i Gomez mogli się pochwalić bardziej ludzką aparycją, w "Rodzinie Addamsów" nie brakowało podobnych motywów. Babcia latała przecież na miotle, a Lurch nie tylko podobnie jak Herman Munster przywodził na myśl stwora Frankensteina, ale też zachowywał się jak zombie.

Przesuńcie się lata 80., potrzebujemy sixtiesowej rebelii

Ze względu na swoje podobieństwa Munstersi zawsze byli uważani za ubogich krewnych Addamsów. Być może dlatego, chociaż na przestrzeni lat próbowano reanimować obie rodzinki, udało się to do tej pory tylko w przypadku tej drugiej. Teraz familie nie będą jednak ze sobą konkurować. Zarówno "Wednesday" jak i "The Munsters" mają okazję grać do jednej bramki i zmienić optykę Hollywood. Jeśli osiągną sukces, być może zamiast eksploatować te wysłużone już lata 80., fabryka snów nostalgicznymi okularami zacznie spoglądać również na lata 60. Byłoby to dla nas odżywcze.

REKLAMA

Zarówno "Rodzina Addamsów" jak i "The Munsters" były przejawem buntu przeciwko utartym schematom. Na tyle na ile było to możliwe przy obowiązujących regulacjach, ich twórcy pokazywali środkowy palec przestarzałym konwenansom społecznym. Oddawali tym samym ducha czasów, kiedy to doszło przecież do przewartościowania obowiązujących norm społecznych. Jeśli więc wziąć pod uwagę, że lata 80. były latami 50. w nowym opakowaniu, nie sposób wyobrazić sobie lepszych tytułów, które miałyby oznaczać zmianę w hollywoodzkich inspiracjach.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.



REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA