REKLAMA

"Nocna msza" to nowy hit Netfliksa. Polacy rzucili się na serial twórcy "Nawiedzonego domu na wzgórzu"

Mike Flanagan cieszy się coraz większą renomą jako najważniejszy współczesny twórca horrorów, na co zapracował takimi tytułami jak "Doktor Sen" i "Nawiedzony dom na wzgórzu". Czy jego kolejny miniserial powtórzy sukces poprzednich hitów? "Nocna msza" budzi we mnie okropnie sprzeczne uczucia.

nocna msza recenzja serial horror netflix
REKLAMA

"Nocna msza" jeszcze przed swoją premierą musiała mierzyć się z wielkimi oczekiwaniami użytkowników Netfliksa. Pod koniec poprzedniego roku platforma zdecydowała o zakończeniu poprzedniej antologii grozy Mike'a Flanagana na "Nawiedzonym dworze w Bly" i zamiast tego dała zielone światło dla zupełnie nowego miniserialu. Nowy horror Flanagana siłą rzeczy stanął więc przed zadaniem dorównania jego poprzednim dwóm hitom, choć po prawdzie ma z nimi bardzo niewiele wspólnego. To zupełnie różne opowieści. Inaczej podchodzą do straszenia widzów i mają w wielu momentach skrajnie różną estetykę.

REKLAMA

Nocna msza – opinie o serialu Netflix Original

Licząca siedem odcinków miniseria opowiada o grupie ludzi zamieszkujących małą wysepkę o nazwie Crockett. Miejsce to z każdym rokiem pustoszeje i coraz bliżej mu do miana wymarłego miasta. Mniej więcej w tym samym czasie do społeczności przybywają trzy postacie, które na zawsze odmienią los reszty mieszkańców. Pierwszą z nich jest, będąca w ciąży, Erin Greene, która kiedyś uciekła z Crockett Island od swojej apodyktycznej matki. Drugą jest, wypuszczony z więzienia w ramach zwolnienia warunkowego, Riley Flynn, a trzecią enigmatyczny duchowny Paul Hill. Młody ksiądz zastępuje wieloletniego wielebnego wyspy i szybko stara się zaangażować mieszkańców do większej aktywności w życiu lokalnej społeczności. Pod jego przewodnictwem wszystko zdaje się zmierzać w lepszym kierunku, gdy do miejscowego szeryfa zaczyna dochodzić coraz więcej głosów o zaginionych osobach.

Nocna msza powoli buduje swoją atmosferę, w mistrzowski sposób, mieszając ją z pytaniem o życie wieczne.

Mike Flanagan nie sięga po religijnych bohaterów i biblijną symbolikę (treść każdego z odcinków odpowiada słynnej księdze ze Starego lub Nowego Testamentu) przez przypadek. "Nocna msza" bardzo poważnie podchodzi do tematów życia po śmierci, istnienia boga, poczucia winy, alkoholizmu i depresji. Twórca "Nawiedzonego domu na wzgórzu" po raz kolejny pokazuje, że lubi łączyć tego typu "wielkie pytania" z klasyczną fabułą kina grozy. Jest tylko jeden problem - tutaj wychodzi mu to dosyć przeciętnie. I bynajmniej nie z powodu poważnej tematyki a drugiej części tego równania.

Nocna msza opinie o serialu Netflix Original

"Nocna msza" bardzo krótko utrzymuje tajemnicę wokół tego, co tak naprawdę dzieje się na wyspie Crockett. Dosyć szybko dowiadujemy się, kto stoi za coraz częstszymi atakami i jaka jest prawdziwa tożsamość księdza Hilla. Wytrawny widz horrorów wielu rzeczy domyśli się, zanim twórcy decydują się na wyłożenie wszystkich kart na stół. Po prostu dlatego, że "Nocna msza" jest zaskakująco klasyczną opowieścią o wampirach, którą Flanagan tylko dodatkowo podkręca biblijną estetyką. Po prawdzie wychodzi mu zresztą znacznie gorzej niż pomysłodawcom "Vampire: The Masquerade".

Nie można tego bynajmniej nazwać horrorem z najwyższej półki. Wręcz przeciwnie, mnóstwo elementów "Nocnej mszy" w dosyć oczywisty sposób nawiązuje do kina klasy B. Dosyć głupkowaty i zupełnie niestraszny design potwora, okropnie tanie efekty specjalne, do bólu oczywiste kostiumy postarzające - wszystkie te elementy okropnie gryzą się z całkowicie serio opowiadaną historią o nienawiści do samego siebie, kryzysie wiary i radzeniu sobie z żalem. W jednej scenie widz z zafascynowaniem słucha toczonego między ateistą i głęboko wierzącą osobą dialogu o tym, co dzieje się z nami po śmierci. A w następnej dostaje niby krwawą a tak naprawdę tanio wyglądającą sekwencję grozy.

Nocna msza niestety nie jest zbyt straszna i to głównie wina absolutnie bezpłciowego i bezcelowego potwora.

Scenarzyści niby wymyślają jakiś powód jego obecności na Crockett Island, ale czegoś tak powierzchownego nie widziałem od dawna. Nie pomaga fakt, że starożytny wampir brany przez jednego z bohaterów za anioła przez większość czasu zachowuje się jak bezmyślna kreatura działająca tylko na bazie instynktu przetrwania. W pojedynczych scenach robi jednak rzeczy, które w oczywisty sposób pokazują jego inteligencję. Dlatego chciałoby się, żeby mimo wszystko zagłębić się w jego osobowość i motywacje bardziej niż wcale. Jest różnica między obawą przed czymś nieznanym a czymś, co po prostu zachowuje się bez ładu i składu.

Jednocześnie "Nocna msza" ma wiele elementów, które mnie absolutnie zdobyły. Wbrew pozorom ten serial Flanagana nie należy do najkrótszych (każdy z siedmiu odcinków trwa ponad godzinę), a mimo to bez większych problemów obejrzałem go na jedno posiedzenie. Coś mnie przy tym horrorze trzymało. Po części pewnie interesująca lokalizacja, odwaga w łączeniu niskobudżetowego horroru z filozoficznymi rozważaniami o śmierci i niejednoznaczne postaci poboczne. W dwóch przypadkach mamy też do czynienia ze świetnym aktorstwem. Zach Gilford świetnie radzi sobie jako będący w głębokiej depresji Riley Flynn, zaś Hamish Linklater wielokrotnie cudownie przeskakuje między przyjemną powierzchownością ojca Hilla i jego maniakalnymi epizodami.

Netflix zrobił horror, któremu daleko do wybitności, ale ma w sobie to "coś".

Dlatego mam mieszane uczucia wobec "Nocnej mszy". Im dalej w las, tym fabuła robi coraz głupsza i mniej zainteresowana czymkolwiek poza mało skutecznym straszeniem. Trudno mi się też oprzeć wrażeniu, że samo zakończenie trochę zbyt nadgorliwie pozbawia kolejnych bohaterów życia. Tak jakby Flanaganowi bardzo zależało na pokazaniu, że "Nocna msza" nie powinna i nie może dostać sequela. Wcześniejsze zgony (a jest ich tu ogółem bardzo dużo) mają znacznie większą siłę oddziaływania, bo poświęca się im więcej miejsca i czasu. Niestety, podobne momenty prowadzące "Nocną mszę" w stronę niezwykle interesującego horroru pojawiają się zbyt rzadko. A pod koniec niemal całkowicie znikają, pozostawiając miejsce na mało wyrafinowaną jatkę.

REKLAMA

Serial Nocna msza obejrzysz na Netflix Polska.

* Autorem zdjęcia głównego jest EIKE SCHROTER/NETFLIX © 2021.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA