Netflix nie kasuje, a uspokaja. Wasze ukochane filmy i seriale dostaną kontynuacje

Netflix nie tylko zabiera, ale też daje. Pierwszy kwartał 2022 roku nie był dla platformy łaskawy, a drugi pod względem straty liczby subskrybentów wypadł jeszcze gorzej. Przedstawienie musi jednak trwać. Serwis długo działał niczym w amoku, ale teraz powoli się ogarnia. Co jest dla użytkowników pozytywną wiadomością.

Na dziś Netflix wciąż szuka oszczędności i zamierza wprowadzić abonament z reklamami, ale już nie musimy żyć w strachu, że zaraz skasuje nasz ulubiony serial, czy nie zrobi sequela hitowego filmu. W tym roku mieliśmy do tej pory do czynienia z prawdziwą rzezią seriali (pożegnano m.in. "Siły kosmiczne", "Another Life" czy "Pierwsze zabójstwo"), więc nie była to bezpodstawna obawa. Teraz usługa chwali się tytułami, które na pewno otrzymają swoje kontynuacje.

Netflix ma w swojej bibliotece niekwestionowane hity. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić ofertę serwisu bez "Wiedźmina", czy "Bridgertonów". Usługa wciąż węszy w nich pieniądze. Dlatego na pewno akurat z nimi nie pożegnamy się w najbliższym czasie. Poza tym potwierdzono też, że w końcu doczekamy się chociażby sequela "Tyler Rake: Ocalenie". Kwestia kiedy to nastąpi, pozostaje jednak otwarta. Serwis nie podał bowiem dat premier wszystkich nadchodzących kontynuacji.

"Wiedźmin" powróci. Jakżeby mogło być inaczej. W adaptacjach prozy Andrzeja Sapkowskiego Netflix zwęszył możliwość stworzenia własnego uniwersum. Dlatego zanim dostaniemy 3. sezon serialu głównego, czeka nas jeszcze jego prequel pt. "Wiedźmin: Rodowód krwi". Ma się on pojawić w tym roku, (prawdopodobnie w okolicach grudnia), aby uprzyjemnić nam czas oczekiwania na kontynuację losów Geralta.

Wypiliście już wszystkie zachomikowane na 2. sezon "Bridgertonów" nalewki? To szykujcie kolejne. Ten wzruszający serial kostiumowy jeszcze powróci. W dodatku nie raz. Dostaniemy na pewno aż dwie kontynuacje produkcji. Jeśli będą cieszyć się taką samą popularnością, co te dotychczasowe, to i na tym saga tytułowego rodu zapewne się nie skończy.

Widzieliście już oficjalnie najdroższy dotychczas film Netfliksa? "Gray Man" nie wyszedł zbyt dobrze. Podczas seansu można było zadać sobie nawet pytanie: "Po co ta produkcja powstała? Nie lepiej było wyłożyć kasę na "Tylera Rake'a 2?". Było całkiem zasadne, ale spokojnie, sequela przygód najemnika granego przez Chrisa Hemswortha też się doczekamy.