REKLAMA

Polacy rzucili się na "Pierwsze zabójstwo" Netfliksa. Gdyby ten serial leciał w TV, zaraz zmieniliby kanał

Wampiry od ponad stu lat rozpalają ludzką wyobraźnię. Nie dziwi więc, że po kultowe istoty z horrorów chętnie sięga też Netflix. Po takich serialach jak "Drakula" i "Nocna msza" nadszedł czas na "Pierwsze zabójstwo". Niestety, nowa produkcja Netfliksa wkrótce będzie okupować najwyższe miejsca na listach najgorszych wampirzych tytułów, tuż obok "Zmierzchu". Poziom kiczu przekracza tu wszelkie dopuszczalne granice.

pierwsze zabójstwo recenzja horror netflix
REKLAMA

Młodzieżowe teen drama wymieszane z horrorową opowieścią o nieśmiertelnych krwiopijcach nie jest wcale jakimś wybitnie szalonym pomysłem. "Pierwsze zabójstwo" nie jest wcale odstępstwem od reguły. Romans, erotyka i wampiry były ze sobą ściśle połączone od samego początku: "Carmilli", "Drakuli" i innych tekstów z XIX wieku. Współcześnie jest to nawet jeszcze bardziej oczywiste, wystarczy spojrzeć na szaleństwo wokół Lady Dimitrescu z nowego "Resident Evil".

Zresztą Netflix próbował już swoich sił w podobnych opowieściach o wampirach i łowcach potworów przy okazji filmu "Nocne kły" oraz serialu "October Faction". Nie mogę jednak powiedzieć, żeby platforma uczyła się na błędach i wyciągała właściwe wnioski ze swoich porażek. Obie produkcje doczekały się bardzo przeciętnych recenzji, zresztą "Drakula" z 2020 roku też okazał się olbrzymim rozczarowaniem. Tylko "Nocna msza" była w stanie wybić się ponad netfliksową przeciętność. "Pierwsze zabójstwo" czuje się w tym gronie absolutnie doskonale. Ba, gdyby ten serial leciał w telewizji, to nie zaszczycilibyście go nawet spojrzeniem.

REKLAMA

Pierwsze zabójstwo - recenzja:

Nowa wampirza produkcja Netfliksa koncentruje się na losach dwójki młodych dziewczyn, które nawzajem wpadają sobie w oko na szkolnych korytarzach. Na pierwszy rzut oka szykuje nam się klasyczny młodzieńczy romans, ale jest jeden problem. Juliette to w rzeczywistości dorastająca wampirzyca, której coraz trudniej powstrzymać się przed piciem krwi. Rodzina namawia ją do znalezienia pierwszej ofiary, bo inaczej przestanie kontrolować swój głód. W przypływie emocji i podniecenia nastolatka wbija więc kły w szyję Calliope. Rzecz w tym, że ma do czynienia z dziewczyną należącą do pradawnego klanu łowców potworów i uzbrojoną w kołek na wampiry.

Obie strony wychodzą z tego pierwszego spotkania poranione, ale jednocześnie zafascynowane spotkaniem. Wkrótce potem staną zaś przed dylematem, które zaważy o reszcie ich życia. Postanowią kontynuować tę znajomość i narazić się na gniew swoich rodzin, czy może wybiorą lojalność wobec tradycji. Każdy, kto kiedykolwiek oglądał jakiś serial o nastolatkach, ten zna odpowiedź na powyższe pytanie, ale bohaterki nie dochodzą do niej równie szybko.

"Pierwsze zabójstwo" zawiera elementy takich historii jak "Czysta krew", "Pamiętniki wampirów" i "Wampir: Maskarada".

Mamy tutaj do czynienia z dosyć schematyczną opowieścią, ale nie traktowałbym tego jako olbrzymiej wady. Wampiry wiążą się z pewnymi nienaruszalnymi zasadami, a w inspirowaniu się klasykami nie ma nic złego. Jednocześnie musicie mieć świadomość, że czyni to "Pierwsze zabójstwo" dosyć odtwórczym serialem. Wampirza mitologia nie jest tutaj tak bogata jak w "Vampire: The Masquerade", polityka równie porywająca jak w "Czystej krwi", a melodramaty równie wciągające jak w "Pamiętnikach wampirów". Nie nazwałbym może "Pierwszego zabójstwa" tanią imitacją, ale też na pewno nie serialem, którego historia poruszy góry.

Wszystko to mogło jednak poskutkować produkcją, którą dałoby się przynajmniej polecić największym fanatykom nieumarłych krwiopijców. Niestety, "Pierwsze zabójstwo" finalnie wstrzymują inne elementy. Przede wszystkim cienki niczym liść budżet, często tragiczne aktorstwo i jedna z najgorszych ścieżek dźwiękowych, jakie kiedykolwiek widziałem w serialu. To typowy telewizyjny zapychacz - serial mający na celu zająć miejsce w ramówce w czasie, gdy prawie nikt nie ma włączonych odbiorników. Wygląda tanio i niechlujnie, a brzmi jakby ktoś nagrywał go na przedpotopowym sprzęcie.

Jakim cudem "Pierwsze zabójstwo" stało się hitem?

REKLAMA

Gdyby pokazywała go stacja typu AXN czy Cinemax, to w trakcie przeskakiwania między kanałami nie zaszczycilibyście go więcej niż minutą swojego czasu. Bo takich produkcji w trakcie każdego dnia lecą dziesiątki i nikt nie zapamiętuje ich na dłużej niż kilka dni. Właśnie takie produkcje na Netfliksie stają się hitami, co jest w sumie dosyć ciekawą kwestią.

Czy widzom naprawdę wystarcza widok wampirów, pośpiesznie sklecona fabuła i minimalny budżet, by dobrze się bawili? Czy jedyne czego potrzebują, to kolejnego zapychacza, w który można się bez żadnego wysiłku godzinami wpatrywać z kanapy? "Pierwsze zabójstwo" nie dostarcza nawet wielkiej radochy z oglądania czegoś "tak złego, że aż dobre". To po prostu okropnie nijaki serial, na który ktoś wyłożył skromną kwotę, bo Netflix potrzebuje stałego dopływu nowości. Po co starać się bardziej, jeśli taka jakość wystarcza widzom?

*Autorem zdjęcia głównego jest Brian Douglas/Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA