David Letterman i jego nowy program. Sprawdzamy, jak legenda radzi sobie na Netfliksie
David Letterman, legenda late night ze Stanów, wrócił na ekrany 3 lata po odejściu ze swojego programu na CBS. Nie wrócił jednak do telewizji, a na Netfliksa. Całość pozostawia niedosyt i nie wiem, czy to wina gościa, Baracka Obamy, Lettermana, samego formatu czy wszystkiego razem.
Byłam przygotowana na zażenowanie i dyskomfort. Jednak SNL Polska poradziło sobie całkiem nieźle
Saturday Night Live w Stanach Zjednoczonych to legendarny, cotygodniowy, nadawany od ponad 40 lat na żywo variety show. Miał swoje lepsze i gorsze czasy, ale jako instytucja miał i wciąż ma ogromny wpływ na kulturę. I to nie tylko Stanów Zjednoczonych. To SNL pokazał talenty Billa Murraya, Chrisa Rocka, Eddiego Murphy’ego, Dana Aykroyda, Jimmy’ego Fallona, Andy’ego Samberga czy Tiny Fey i Amy Poehler.
BoJack Horseman to najlepsze, co wypuścił Netflix. Zaryzykowałabym, że to najważniejsza produkcja popkultury ostatniej, szalonej przecież dekady. Nowy sezon, czwarty, „kreskówki” to potwierdza. To serial przepiękny, inteligentny, smutny i pełen humoru. Pierwszy raz od premiery daje też nadzieję.
Letterman w Netfliksie. Ale czy ten powrót ma sens?
David Letterman ma wrócić na ekrany, ale tym razem nie do telewizji, tylko do Netfliksa. Letterman to legenda tak zwanego late-night talk show w Stanach Zjednoczonych, który po przejściu na emeryturę widocznie nie mógł wytrzymać bez kamer. To wygrana dla Netfliksa. Wciąż jednak pozostaje pytanie czy powrót Lettermana ma sens?
Co sprawia, że Rick and Morty to wybitna animacja? Trudno zdecydować
Nie myślałam, że jeszcze kiedyś będę czekać na kreskówkę, a nawet na serial czy film z taką niecierpliwością. Dzisiaj, w dniu światowej premiery trzeciego sezonu Rick and Morty, zastanawiam się, jak wytłumaczyć ludziom geniusz i relewantność tej produkcji.
Kochaliśmy nienawidzić Franka Underwooda. Nadszedł czas, by zacząć go ignorować
Piąty sezon House of Cards jest słabawy, nudnawy i przewidywalny. Serial powinien się już skończyć. Frank i Claire Underwoodowie zakończyć swoją krwawą karierę a twórcy zdać sprawę, że czasem mniej znaczy więcej.
Najlepsze filmy dokumentalne, które zobaczysz w Netfliksie
Nie jestem wielką fanką kina i filmów fabularnych w ogóle. Uwielbiam za to filmy dokumentalne, bo dobry dokument w moim rozumieniu wzbudza emocje, przedstawia informacje, poglądy, zmusza do myślenia, na końcu zostawia chęć dowiedzenia się więcej i przede wszystkim poszerza horyzonty.
Pretensjonalna, uproszczona historia o patriotyzmie Amerykanów. "Snajper" - recenzja sPlay
„Amerian Sniper”, a po polsku po prostu „Snajper”, bo kogo w Polsce obchodzi narodowość maszyny do zabijania o nazwisku Chris Kyle, to cudowne dzieło Clinta Eastwooda. Tego samego Eastwooda, który prowadził rozmowę z krzesłem, czyli nieistniejącym prezydentem Obamą. „Snajper” to takie gadanie do pustego krzesła, a jeśli chodzi o wojnę i dylematy to już chyba lepiej obejrzeć odcinek „M.A.S.H.”, w którym cierpiący na bezsenność Hawkeye próbuje zrozumieć, po co ta cała wojna, kto ją rozpoczął i jak ją zakończyć. W tych dwudziestukilku minutach serialu jest więcej treści i emocji, niż w „Snajperze”.
TV on the Radio - "Seeds". Album, o którym szybko zapomnimy, recenzja sPlay
To szósty album TV on the Radio. Chciałabym go zmiażdżyć – móc napisać, że to szit, że TV on the Radio się skończyło, że po drugim słabym albumie można przestać czekać na kolejne. Bardzo bym chciała, a nie mogę, bo „Seeds” to ewolucja grupy, która – bardzo niepożądana przez zagorzałych fanów – jest logiczna i nawet naturalna.
Najbardziej niedoceniony serial dwóch ostatnich lat. "Rectify" (+ soundtrack)
Wczoraj rozdano Emmy, najbardziej przereklamowane nagrody telewizyjne. Przereklamowane, bo „Rectify” prawie nie pojawiło się w nominacjach, tak jak inne perfekcyjne telewizyjne serie, na czele z „Hannibalem”. Jednak „Rectify”, które ostatnio zakończyło drugi sezon i wiadomo, że pojawi się także w przyszłym roku, to najbardziej niedoceniony serial, wręcz małe dzieło sztuki, ostatnich dwóch lat.
Przez cały odcinek do momentu finałowego starcia w tle tykał zegar. Odmierzał czas do końca tego, co wiedzieliśmy, że się wydarzy oraz tego niespodziewanego – krwawej, ale artystycznej i pięknej rzezi, w której Hannibal Lecter rani każdą dobrą postać. W odkupieniu za grzechy, w ofierze, w rozczarowaniu i w chęci przeżycia.
"Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" Murakamiego, czyli co ja właśnie przeczytałam?
Haruki Murakami, legenda japońskiej literatury, rozpoznawalna już chyba na całym świecie i niezwykle popularna w Polsce, popełnił kolejną powieść. „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa” to historia o samotności i odkrywaniu własnego ja, pokonywaniu problemów i traumy porzucenia. Ale w zasadzie… To klimatyczna książka o niczym.
Subiektywnie - najlepsze albumy, największe rozczarowania 2013
Wielu znawców muzyki twierdzi, że rok 2013 był słaby, że nie pojawiło się nic zachwycającego, że wielcy rozczarowali, a debiutanci zawiedli. Mi jednak 2013 pokazał, że to, co na początku błyszczy, szybko traci blask, a te niepozorne albumy potrafią wygrać rok. Jest to całkowicie subiektywny przegląd albumów, które były tak po prostu muzycznie ważne.
Już za chwilę usiądziecie pewnie przy wigilijnych stołach ze swoimi bliskimi. My, ekipa sPlay.pl, również, dlatego chcieliśmy życzyć Wam spokojnych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia!
Filiżanka - diabeł i kochanka. Michał Wiśniewski o swej miłości do zastawy
Od kilku dni po internecie coraz szerzej krąży nowe dzieło muzyczne Michała Wiśniewskiego nazwane ‚Filiżanka”. Tego Michała Wiśniewskiego od czerwonych włosów i Ich Troje. Z tym, że Wiśniewski nie ma już czerwonych włosów, nagrywa solo i chyba celuje w starszych widzów. Albo w miłośników filiżanek. Albo kogoś innego. Ciekawe, czy sam autor wie, co miał na myśli?
Nie mogę słuchać ARTPOP Gagi, bo się męczę, ale Gaga wciąż jest moim "guilty plasure"
Jako osobnik, który nie znosi większości muzyki z popularnych list przebojów, muszę przyznać się do jednego. Podczas gdy wszystkie Katy Perry i inne Miley Cyrus wydają mi się jednakowe, a ich piosnki są poprawne i często przearażnowane, ale nie niosą dla mnie nic, co sprawiłoby,, że zapadną mi w pamięć, to żywię wielki, przeogromny szacunek do Lady Gagi. Nie uwielbiam, ale podziwiam zręczność i wiem, że Gaga ma ogromny, wyjątkowy jak na mainstreamowy pop talent muzyczny. Moje guilty pleasure.
Rollercoaster emocji i wspaniały kunszt - recenzja "Reflektora" Arcade Fire
„Na kolanach, błagając modlą się, byśmy nie istnieli” – wielu chciałoby, żeby Arcade Fire nie istniało, wielu mówi też, że „Reflektor” to przerost formy nad treścią. Że dźwięki powinno się stonować, że band nie powinien nawiązywać ciągle i ciągle do siebie i swojej pozycji. Tylko, że zastanawianie się, co wypada a co nie, to problem recenzentów. Arcade Fire robi, co chce, i robi to wspaniale, „Reflektorem” zawstydzając praktycznie wszystkie inne, rockowe i indie rockowe albumy 2013 roku.
Tak reaguje się na wycieki! Brawo Arcade Fire - posłuchajcie jednego z najbardziej oczekiwanych albumów 2013 roku
Dziwna sytuacja. Wielce wyczekiwany album „Reflektor” Arcade Fire oficjalnie wchodzi do sprzedaży w poniedziałek. Jednak dostać go można już gdzieniegdzie w Irandii i w Czechach, a z racji niesamowitego oczekiwania, w które wpadli fani, wczoraj wycieki i zgrane albumy poszukiwane były przez tysiące osób. Dziś w końcu się ukazały. Jak zareagowało Arcade Fire? Genialnie, tak, jak powinno zareagować!
Nie krytykuj czyjegoś gustu muzycznego, bo obrażasz w ten sposób człowieka
Gdy krytykujesz czyjś gust muzyczny, mówisz fanowi disco polo, że słucha dennej muzyki, gdy twierdzisz, że techno czy hip-hop to słaba muzyka, a rock jest dla dzieciaków, to obrażasz człowieka. Jego inteligencję, osobowość, emocjonalność i to, co miało wpływ na jego życie. Nie ma złej muzyki – jest za to muzyka dla różnych ludzi i następnym razem zastanów się, zanim wydasz ostre osądy.
"Szczęśliwa Ziemia" Orbitowskiego nie jest łatwa, ale zostawia po sobie ślad
Jutro w sprzedaży pojawi się „Szczęśliwa Ziemia”, najnowsza powieść Łukasza Orbitowskiego. Przeczytałam ją dwa razy, chcąc upewnić się, czy na pewno jest to powieść ciężka, ale zostawiająca po sobie ślady w umyśle, wracające w najmniej oczekiwanych momentach. „Szczęśliwa Ziemia” to zadziwiająco dojrzała opowieść o pustce prozaicznego życia. Z elementem nadprzydzonym oczywiście, ale nadającym całości dodatkowego wymiaru, a nie przytłaczającym historię.
Feministki, przełknijcie nową Bridget Jones, a najlepiej trzymajcie się od niej z daleka
Przeczytałam. „Bridget Jones: Mad About The Boy” to powrót kultowej już bohaterki literatury lekkiej, przede wszystkim kobiecej, który zebrał dużo niesprawiedliwych opinii i przeintelektualizowanych recenzji. Bridget nie jest ani głupia, ani beztroska. Przynajmniej nie bardziej, niż wcześniej. Feministki, przełknijcie Bridget, a najlepiej trzymajcie się od niej z daleka.
Zróbmy serial o niczym, czyli sitcomy już nigdy nie będą takie same
Ostatnio nadrobiłam i obejrzałam Seinfelda – kultowy już sitcom emitowany między 89 a 98 rokiem przez NBC. Nadrobiłam, tyłka mi nie urwało chociaż Cosmo Kreamer to świetna postać, za to naszły mnie refleksje. Sitcom w klasycznej formie, takiego rodzinnego, zabawnego, pełnego wtórnych gagów serialu przestaje już istnieć i tę dynamiczną zmianę obserwujemy od kilku lat.
Jak wydrwić wszystko i zrobić to dobrze? Nowe The Lonely Island!
„Fuck”, „shit”, „damn”, „crap” występują z taką częstotliwością, że przeciętny gimbus zapatrzony w raperów ze Stanów Zjednoczonych weźmie to za dobrą nawijkę rodem z Nowego Jorku czy Los Angeles. Bez urazy, ale PiKej pewnie też się nie skapnie. Tylko, że to nie rap, to The Lonely Island, to prześmiewcza komedia zrealizowana jak zwykle w epicki sposób.
sPlay to jedyne w swoim rodzaju miejsce, na którym poczytać można o tym wszystkim, co dostępne jest w sieci w postaci cyfrowych treści. Takie czasy, że filmy, muzykę, książki, seriale czy nawet wydarzenia sportowe i gry konsumujemy w mniejszym lub większym stopniu z internetu. Dlatego w konkursie Cyfrowe Rozdawnictwo sPlay oprócz odtwarzaczy iPod wygrać można masę arcyciekawych, cyfrowych „rzeczy!”.
Harvey Specter to samotny, nieszczęśliwy trybik w korpo. Wolę Hanka Moody'ego!
Harvey Specter i Hank Moody. Dwie postacie-legendy. Dwa totalnie różne style życia i podejścia do świata. Miałam napisać o samym Specterze, ale potem Moody wpadł do głowy i stwierdziłam, że moja polonistka miała rację, choć pomyliła bohaterów. Albo po prostu to były inne czasy.
Heart Of Nowhere słabe, ale wciąż lepsze niż Daft Punk!
Nie łapię o co chodzi z tym całym tym Daft Punkiem. Najpierw Get Lucky jako singiel – co to, przeniosłam się do lat siedemdziesiątych czy jak? Potem cały album, to samo i jeszcze bardziej. Zresztą, dźwięki, których nie da się odtworzyć bez prądu to nie muzyka. Pal licho Daft Punk, mam inny problem ostatnio. Płytę, której nienawidzę, ale której nie mogę przestać słuchać i niedługo chyba popadnę w jakieś szaleństwo.
Josh Kumra - dobry debiut, chłopak utalentowany, wyrobi się jeszcze
Jak ja nie cierpię tych wszystkich ugładzonych paniczyków z jewabistymi głosami, miłosnymi historiami i soulowym brzmieniem, które ma w my kobiecym sercu wywoływać romantyczne drgnienie! Utalentowane rozmemłaki, o, taki Chris Cornell, to jest MĘŻCZYZNA.
1.557 Myslovitz przedpremierowo w Deezerze. Można, bo dlaczego nie. Tylko po co?
Nie wiem, co to za moda na tytułowanie bez stawiania spacji między słowami, denerwujące, ale ja nie o tym. Ja chciałabym napisać o nowym Myslovitz, o albumie 1.577. Ale nie wiem jak, bo w głowie wciąż, mimo upływu tylu lat, w głowie wciąż brzmi mi “Miłość w czasach popkultury”, a potem przypominam sobie powolny rozkład stylu Myslovitz i robi mi się przykro.
Miroslav Žamboch - Czas Żyć, Czas Zabijać. Albo czas na lepsze oznaczanie książek
Sama nie wiem, dlaczego zasiadłam do „Czas Żyć, Czas Zabijać”. Žambocha czytałam dotychczas tylko „Sierżanta”, ale to w czasach jego pierwszego w Polsce wydania, lata, lata temu. „Czas Żyć…” prezentował się więc ciekawie, a nigdzie nie było napisane, że to jakiś tom albo że bez znajomości innej twórczości Žambocha czytelnik nie do końca załapie wszystkie smaczki.