Netflix rzuca wyzwanie kinom. Na pokładzie ma twórców "Avengers: Koniec gry"

Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.

W poprzednim kwartale Netflix po raz pierwszy od 10 lat stracił więcej użytkowników, niż zyskał. Dziś odczuwa więc gorący oddech konkurencji na szyi. Platforma nie zbacza jednak z raz obranej ścieżki. Na rynku VOD wciąż jest przecież liderem i po raz kolejny rzuca rękawicę globalnym kinom. Nie wierzycie? W te wakacje jest to ewidentne. W końcu za chwilę w serwisie pojawi się najnowszy film twórców "Avengers: Koniec gry", a do tego czasu warto zapoznać się z dostępną już adaptacją prozy Jane Austen.

Nie jest tajemnicą, że Netflix od lat walczy o szacunek branży filmowej. Dlatego stara się o prestiżowe nagrody, zatrudniając słynne nazwiska pokroju Davida Finchera, czy wykładając pieniądze na projekty marzeń uznanych twórców, jak Martin Scorsese. Pomimo tych starań wciąż nie ma jednak na swoim koncie najważniejszego Oscara i o wiele lepiej sobie radzi, serwując nam alternatywy dla blockbusterów. Wystarczy wspomnieć takie hity jak "Czerwona nota" czy "Projekt Adam".

Teraz Netflix znowu wchodzi na rynek jak po swoje i ma duże szanse na sukces. Film "Thor: Miłość i grom" zmiótł konkurencję z dużych ekranów i teraz repertuary kinowe nie mają czym kusić szerokiego grona widzów. Po letnią rozrywkę wypada więc zwrócić się w stronę Netfliksa. To tam w niedługim odstępie czasu wchodzą dwie superprodukcje. Za dostępnymi już "Perswazjami" stoją przyciągające szeroką publiczność nazwiska. Nie dość, że jest to adaptacja prozy Jane Austen, to jeszcze zobaczymy w niej znaną z "50 twarzy Greya" Dakotę Johnson. Jeśli seans dopiero przed wami, szykujcie chusteczki. Powodów do wzruszeń będzie aż nadmiar.

Za chwilę jednak ze świata Jane Austen przyjdzie nam przenieść się do męskiej rzeczywistości "Gray Mana". Ten film Netfliksa wywodzi się z tej samej linii, co "Tyler Rake: Ocalenie". Platforma nie szczędziła na niego kasy i gdyby wchodził do kin, określilibyśmy go mianem pełnokrwistego blockbustera. Taki jednak znak czasów, że zamiast tego obejrzymy go na VOD.

"Gray Man" jest oficjalnie najdroższym filmem w historii Netfliksa. Platforma wydała na niego 200 mln dolarów. Zresztą nic dziwnego. Za kamerą stanęli bracia Russo, a przed nią - Ryan Gosling, Chris Evans i Ana de Armas. Nazwiska te gwarantują wysoką jakość i przyciągną przed ekran tłumy użytkowników. W kinach widowiska na taką skalę w najbliższym czasie nie uświadczymy, więc spokojnie możemy już powiedzieć, że w te wakacje blockbustery przeniosły się na platformę.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.