REKLAMA

Czekaliśmy i było warto. "Ród Smoka" jest naprawdę fenomenalny

"Ród Smoka" dziś w nocy wylądował w HBO Max. Jak wypadł? Mówiąc krótko: bardzo dobrze. Okazało się, że po bardzo rozczarowującym zakończeniu "Gry o tron" serwis wyciągnął wnioski i tym razem nie chce popełnić tych samych błędów.

rod smoka
REKLAMA

Uwaga! Tekst nie zawiera fabularnych spoilerów z serialu "Ród Smoka". Możecie czytać bez obaw.

REKLAMA

Fani fantasy od lat czekają i tęsknią za epickim fantasy na wzór "Władcy Pierścieni" czy wczesnych sezonów "Gry o tron". Niewiele produkcji było w stanie spełnić te oczekiwania. "Wiedźmin" okazał się bliższy "Xenie - Wojowniczej księżniczce", "Zielony Rycerz" był piękny, ale niszowy (i trochę zbyt wydumany), a inne tytuły nawet nie potrafiły złapać odpowiedniej trakcji. "Ród Smoka" ma w sobie jednak to coś, za czym tęskniliśmy.

To fenomenalnie wyreżyserowany, bardzo sprawnie zagrany i przygotowany z wprawą typową dla HBO serial o epickich proporcjach, choć na start nie opuszczamy w zasadzie jednej lokacji. To zresztą chyba największa różnica między "Rodem Smoka" a wczesnymi sezonami "Gry o tron". Tutaj wszystko toczy się (przynajmniej na razie) w obrębie Królewskiej Przystani, gdzie sprawują władzę Targaryenowie. "Ród Smoka" od początku jawi się jako ich opowieść, choć swoje do powiedzenia mają też przedstawiciele Hightowerów i Velaryonów.

Ród Smoka - odcinek 1. w HBO Max:

Czy to wada prequela? Niektórym widzom "Gry o tron" będzie zapewne brakować kibicowania poszczególnym rodom, ale z mojej perspektywy nie jest to jakaś wybitna strata. Głównie dlatego, że "Ród Smoka" wciąż pozostaje produkcją z silnym akcentem politycznej rywalizacji. Każdy z głównych aktorów dramatu toczącego się na szczytach władzy ma swoje własne plany i rolę do odegrania. Fani oryginalnej serii z pewnością będą zestawiać nowych bohaterów ze swoimi dawnymi idolami: Rhaenyra przypomni im Daenerys, Daemona określą nowym Jamiem Lannisterem, o Otto Hightowerze będzie się mówić w kontekście Tywina a o jego córce jako o młodej Cersei.

Ród Smoka - odc. 1

Tego typu porównania mają pewien sens, ale dosyć szybko okażą się nieprecyzyjne. Żadna z tych postaci nie jest bowiem znanym nam archetypem przerzuconym na zasadzie kopiuj-wklej z "Gry o tron". Świat "Rodu Smoka" wygląda znajomo (duża w tym zasługa HBO, które inteligentnie korzysta z dawnych lokacji i scenografii), ale jednocześnie jest swoim własnym tworem. Niezwykle bliskim twórczości George R.R. Martina, lecz mającym też coś nowego do powiedzenia.

Bazą dla scenariusza prequela jest cykl "Ogień i krew" i przynajmniej w pierwszym odcinku nie dostrzegłem wielkich odstępstw od jego treści. Showrunnerzy Ryan Condal i Miguel Sapochnik od początku podkreślali, że zależy im na wierności wobec oryginału, natomiast we własnym stylu go poszerzają i zarysowują pewne nowe akcenty. Nie ma wątpliwości, że istotnym wątkiem 1. sezonu będzie pozycja kobiet w Westeros. Premierowy odcinek kręci się bowiem wobec losów trójki bohaterek: Rhaenyry Targaryen, jej matki Aemmy Arryn i córki królewskiego namiestnika Alicent Hightower.

"Ród Smoka" jest równie brutalny, napalony i poważny jak "Gra o tron". Ale smoki ma lepsze.

Część widzów na wzmiankę z poprzedniego akapitu zareaguje pewnie grymasem niezadowolenia, ale powinni się z nim wstrzymać. Tak, wiele współczesnych seriali przedstawia trudności kobiecego życia z gracją łopaty walącej widzów po czołach (ostatni przykład: "Mecenas She-Hulk"). W tym wypadku jest jednak znacznie lepiej. Nikt nie próbuje bowiem na siłę uwspółcześnić Westeros. To brutalny, bezwzględny świat, gdzie ani prostaczek, ani lord, ani nawet król nie jest do końca wolny. Tragizm kobiecych bohaterek zostaje zresztą po mistrzowsku pokazany w najlepszej sekwencji 1. odcinka zestawiającej ze sobą krwawe rycerskie pojedynki z równie śmiercionośnym porodem.

REKLAMA

"Ród Smoka" rozpoczyna się w sposób naprawdę dający nadzieję, że czeka nas wybitna produkcja fantasy. Nie wszystko jest tu idealne, ale HBO w bardzo inteligentny sposób maskuje pewne braki. Wypada też pochwalić stację za to, że nie śpieszy się z przedstawieniem wszystkich swoich najmocniejszych kart. Smoki wyglądają imponująco i zdecydowanie bardziej różnorodnie niż w "Grze o tron", lecz pełnię ich możliwości dopiero przyjdzie nam zobaczyć.

I bardzo dobrze, bo priorytetem w oczach scenarzystów powinno być ustalenie emocjonalnego podłoża tej opowieści. To się na szczęście udaje. Do samego Tańca Smoków jest póki co jeszcze daleko, ale przecież "Gra o tron" też nie zaczęła się od Bitwy Bękartów. Na najlepsze smaczki "Rodu Smoka" chwilę będziemy musieli poczekać. Ważne, że będziemy to robić z niecierpliwością i podekscytowaniem, do czego 1. odcinek ewidentnie nastraja. I choć "Ród Smoka" nie pozwala do końca zapomnieć o fatalnym 8. sezonie, to w zasadzie tylko jedna scena zostaje popsuta przez natrętną myśl: "Ta, już ja dobrze wiem, jak to się kończy". To i tak o wiele lepiej niż większość z nas się spodziewała.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA