Gdzie obejrzeć "AIR"? Film w reżyserii Bena Afflecka trafi do VOD
Nawet Michael Jordan tak prędko nie zdobył tytułu mistrza NBA. Film „AIR” w reżyserii Bena Afflecka zaledwie półtorej miesiąca po kinowej premierze trafi do serwisu VOD. To szansa dla tych, którzy nie zdecydowali się na to, by pójść na „AIR” do kina, bo naprawdę warto zobaczyć ten świetny film, nawet jeśli sportowa tematyka kompletnie was nie interesuje.
Nike płaciło 5 tysięcy dolarów kary za każdy występ Jordana w ich butach. Fakty i fikcja w filmie "AIR"
Najnowszy film w reżyserii Bena Afflecka „AIR”, który w tym tygodniu zadebiutował w kinach, oparty jest na prawdziwej historii przełomowego dla firmy Nike kontraktu, który po wielu wysiłkach w 1984 roku udało się podpisać ze wschodzącą gwiazdą koszykówki – Michaelem Jordanem. Specjalnie zaprojektowane dla zawodnika Chicago Bulls buty, a w efekcie ich cała seria, jest popularna aż do teraz. Na ile jednak wydarzenia z filmu pokrywają się z prawdą?
Nowy film Bena Afflecka to pierwszorzędna rozrywka. "Air" bardzo mnie zaskoczył
Ben Affleck powrócił do roli reżysera, by opowiedzieć nam historię zawiązania rewolucyjnej współpracy między początkującym Michaelem Jordanem a nowo powstającym działem koszykarskim Nike. Nie miałem pojęcia, czego spodziewać się po Afflecku raz jeszcze próbującym sił po obu stronach kamery – po „Nocnym życiu” obawy były spore, ale niepotrzebne. „Air” to solidne rozrywkowe kino.
Robert Lewandowski jak Michael Jordan. Amazon robi film o najlepszym polskim piłkarzu
Robert Lewandowski cieszy się opinią jednego z najlepszych piłkarzy ostatniej dekady. Nic więc dziwnego, że jego historią zainteresowała się jedna z wielkich platform streamingowych. Amazon Prime Video zrobi o piłkarzu Bayernu Monachium filmowy dokument.
„Kosmiczny mecz: Nowa era” robi źle wszystko to, co poprzednik robił świetne
„Kosmiczny mecz: Nowa era” to największy hit wytwórni Warner Bros. w popandemicznej erze. Z pewnością przyczyniła się do tego nostalgia za oryginalną produkcją, w której zagrał Michael Jordan. Porównanie obu filmów wypada jednak zdecydowanie na niekorzyść sequela, co odbija się na jego ocenach.
LeBron James to nie Michael Jordan, a „Kosmiczny mecz: Nowa era” to nie film, a raczej reklama
Oryginalny „Kosmiczny mecz” to ukochane dziecko lat 90., które dzisiaj było nie do powtórzenia. Co do tego właściwie nikt nie miał wątpliwości. Tylko w takim razie po co w ogóle robić sequel takiej produkcji? Szefowie Warner Bros. uznali, że dobrym powodem będzie zareklamowanie swoich innych marek takich jak „Gra o tron” czy „To”.