REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Nowy film Bena Afflecka to pierwszorzędna rozrywka. "Air" bardzo mnie zaskoczył

Ben Affleck powrócił do roli reżysera, by opowiedzieć nam historię zawiązania rewolucyjnej współpracy między początkującym Michaelem Jordanem a nowo powstającym działem koszykarskim Nike. Nie miałem pojęcia, czego spodziewać się po Afflecku raz jeszcze próbującym sił po obu stronach kamery - po "Nocnym życiu" obawy były spore, ale niepotrzebne. "Air" to solidne rozrywkowe kino.

07.04.2023
8:04
air film recenzja opinie ben affleck nike jordan
REKLAMA

Gdy w 1985 roku rozpoczęto produkcję butów Air Jordan, kariera koszykarza Michaela Jordana dopiero nabierała rozpędu - wówczas zainteresowała się nim drużyna Chicago Bulls. Był to rok podpisania ze sportowcem pięcioletniego kontraktu, który zapoczątkował jedną z najbardziej rozpoznawalnych linii obuwia na świecie i wywołał prawdziwą rewolucję w branży butów sportowych. Nie dość, że koncern zdecydował się złamać zasady NBA dotyczące kolorów i płacić za zawodnika karę pięciu tysięcy dolarów za każdy mecz, to jeszcze jako pierwszy podpisał umowę, zgodnie z którą sportowiec miał otrzymywać procent od każdej sprzedanej pary Nike’ów sygnowanych charakterystycznym logo Jordanów.

Właśnie tę historię opowiada Ben Affleck w swoim najnowszym filmie wg scenariusza Aleksa Convery’ego. To biograficzna opowieść o podpisaniu legendarnej umowy, która zdaje się być fajną, małą ciekawostką, ale - w żadnym wypadku - materiałem na pełnometrażowy film z gwiazdorską obsadą. A jednak: Affleck i Convery zrobili z niej wartki, angażujący i świetnie napisany na poziomie dialogów komediodramat. 

REKLAMA

Czytaj także:

Air - recenzja filmu Bena Afflecka

Dlaczego "Air" działa? To proste: bo twórcy postanowili z tej teoretycznie nudnawej opowieści wycisnąć maksimum rozrywki. To prosta opowieść skupiona na staraniach Sonny'ego Vaccaro (Matt Damon) - marketingowca Nike, który od początku przeczuwał, że Michael Jordan może być jego strzałem w dziesiątkę - przepowiadał chłopakowi wielką karierę. Rzecz w tym, że nikt inny tego nie widział, a co więcej sam sportowiec był miłośnikiem Adidasa.

Air - zwiastun

Affleckowi i Convery'emu udało się sprawić, że lubimy tych bohaterów - wiarygodnych, niepozbawionych skaz, ale i nieco przerysowanych. Sympatia do tych postaci jest bowiem konieczna, by widz wkręcił się w opowieść i szczerze kibicował ulubieńcom. Udaje się to osiągnąć przede wszystkim za sprawą fantastycznych dialogów - zgrabnych, błyskotliwych, ciętych oraz, przede wszystkim, autentycznie i niewymuszenie zabawnych. A to, co słyszymy, obnaża przed nami charaktery - dowiadujemy się o postaciach wszystkiego, co trzeba, choć kamera nie poświęca ich życiu osobistemu minimum uwagi.

Sam oceniam "Air" przede wszystkim jako połączenie komedii z inspirującym biopikiem; dla dramatu nie znalazło się tu zbyt wiele miejsca. I w porządku - to dość miła odmiana i powiew świeżości w kategorii "oparte na faktach".

REKLAMA

"Air" oczarowuje też świetnym soundtrackiem i duchem retro, któremu bliżej jednak do wiarygodnego niż, jak to często bywa, przestylizowanego obrazu lat 80.

Właściwie wszystko w tym filmie sprawia frajdę - włącznie z możliwością prześledzenia działań rodziny Jordanów, którzy nie pozwolili się wykorzystać i rozegrali branżę na swoich warunkach. Rozumieli swoją wartość, przetarli szlaki. Co ciekawe - i słuszne - Affleck najmniej skupia się tu na samym Michaelu, zdecydowanie więcej uwagi poświęcając jego matce, Deloris (Viola Davis): osobie, której koszykarz ufa najbardziej.

I mimo tego, że te inspirujące z założenia fragmenty odrobinę rujnują lekkość odbioru, by znienacka strzelić widzowi w pysk oscarbaitowym patosem, całość ogląda się z żywym zainteresowaniem i w skupieniu - byle tylko nie umknęła nam jakaś kąśliwa uwaga jednej z postaci. A odrobina uczciwego sentymentalizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA