REKLAMA

„The Last of Us” od HBO Max jest świetnym serialem. Tylko czy to dobra ekranizacja gry?

„The Last of Us” już w poniedziałek pojawi się w HBO Max. Po pierwszym odcinku jestem spokojny o ekranizację hitowej gry z konsol PlayStation o tym samym tytule, aczkolwiek nie obyło się bez kilku modyfikacji scenariusza oryginału. Na szczęście akurat te mogą wyjść produkcji na plus, chociaż ortodoksyjni fani pewnie będą kręcić nosem. Recenzja bez spoilerów.

the last of us serial hbo max opinie
REKLAMA

Naughty Dog to mistrzowie opowiadania historii. Gry wideo tego studia wydawane na konsole marki Sony zbierają świetne noty, a filmowa narracja aż prosi się o ekranizację w formie filmu lub serialu. PlayStation Studios zdaje sobie z tego sprawę, dlatego w zeszłym roku do kin i serwisów VOD trafiło „Uncharted”, a teraz przyszła kolej na „The Last of Us” od twórcy „Czarnobyla”. Kolejne epizody będą udostępniane co tydzień w HBO Max. Widzieliśmy już pierwszy z nich.

REKLAMA

Czytaj też:

The Last of Us” pojawi się w HBO Max już 16 stycznia 2022 r.

Już w najbliższy poniedziałek widzowie opłacający dostęp do HBO Max będą mogli oglądać pierwszy odcinek produkcji przygotowanej przez stację we współpracy z Sony. W obsadzie serialu znaleźli się Pedro Pascal jako Joel (znany z „Mandalorianina” i „Gry o tron”) oraz Bella Ramsey jako Ellie (której występ również można było podziwiać w ekranizacji „Pieśni lodu i ognia”). Oczekiwania były ogromne, ale czy warto było nerwowo wyrywać kartki z kalendarza?

Po seansie pierwszego odcinka już wiem, że i owszem. „The Last of Us” zostało przygotowane z rozmachem godnym tak głośnej marki, a aktorzy dali z siebie wszystko. Pedro Pascal i Bella Ramsey czują swoje postaci i świetnie wypadają na ekranie, a budżetu na scenografie i efekty specjalne nie skąpiono. Świat wykreowany na potrzeby tej produkcji nie jest sterylny i sztuczny; mamy tu do czynienia ze Stanami Zjednoczonymi już po apokalipsie quasi-zombie.

Co ciekawe, to nie jest nasz świat - chociaż akcja po prologu toczy się w 2023 r., to czas stanął tutaj w miejscu dwie dekady wcześniej. Do tego wszystko jest sprane, wyzute z kolorów, a przez to wiarygodne. Przeskok pomiędzy wstępem i pierwszym aktem tej opowieści z początku może przy tym wybić z rytmu, ale twórcy w cwany sposób zaznajamiają widza z nowym układem sił i nie łamią zasady „nie mów, tylko pokazuj”. Akcja leniwie nabiera tempa, a potem rusza z kopyta i trzyma w napięciu.

Zwiastun serialu „The Last of Us” od HBO Max

Ortodoksyjni fani oczywiście będą kręcić nosem na odcinkowe „The Last of Us”.

Twórcy serialu postanowili nieco zmodyfikować świat przedstawiony, o czym zresztą było wiadomo już przed premierą (przez co np. w powietrzu nie unoszą się charakterystyczne zarodniki). Fabuła też nie jest w pełni wierną kalką historii z gry wideo, co wielu osobom może się nie spodobać. Bohaterowie nie wdają się tu co pięć minut w strzelaniny - czy to z potworami, czy to innymi ludźmi (tudzież potworami w ludzkiej skórze, których w postapokaliptycznych światach nie brakuje).

Ja tam się jednak cieszę, że „The Last of Us” jeszcze bardziej niż gra skupia się na międzyludzkich relacjach i to one są tu główną atrakcją. Motyw apokalipsy i podróż, jaką Joel i Ellie rozpoczynają, są tu tłem, które ma za zadanie pokazać zmiany zachodzące w bohaterach na skutek zbiegów okoliczności i przeżytych traum. Otwartym pozostaje pytanie, czy wysoki poziom uda się utrzymać aż do końca i czy kolejne odcinki dostarczą tyle samo emocji. Mam nadzieję, że tak.

Dawno gra wideo nie dostała tak udanej adaptacji - która jest zarówno wierna duchowi oryginału, jak i została zrealizowana na tak dobrym poziomie. Pedro Pascal, Bella „Fuck You“ Ramsey i Craig Mazin dostają ode mnie teraz spory kredyt zaufania. Widać, że w tym przypadku materiał źródłowy został potraktowany przez ekipę HBO z należytym szacunkiem, o czym często inni twórcy seriali zdają się zapominać mimo szumnych deklaracji (i pewnie dobrze wiecie, do kogo tutaj pieję).

Na drugi odcinek „The Last of Us” czekam z wypiekami na twarzy.

Ciekawi mnie przy tym, w jakim stopniu scenarzyści będą się trzymać ścieżki wyznaczonej przez gry Naughty Dog. A może zdecydują się nas zaskoczyć? Historia, którą znamy z konsol PlayStation, chwyta za serce i sprawia, że do oczu napływają łzy, ale jeśli tylko jej dalsze rozdziały zostaną przeniesione na mały ekran bez większych modyfikacji, to tych widzów, którzy znają jej dalszy ciąg oraz zakończenie, nie uda się zaskoczyć ponownie tymi samymi zwrotami akcji.

Ponieważ sam grałem w obie gry z tego cyklu, to mam nadzieję, że serial HBO Max nie będzie się trzymał fabuły gier co do joty. Pokierowanie historii w innym kierunku mogłoby sprawić, że zarówno widzowie, którzy w „The Last of Us” nie grali, jak i fani gier Naughty Dog będą mogli drżeć o los bohaterów. Świadomość, że protagonistom nic nie grozi, zabija suspens w opowieściach z zombie, co było problemem finału „The Walking Dead”; przed jego emisją zapowiedziano spin-offy z niektórymi postaciami.

Uncharted” i „The Last of Us” to nie jedyne ekranizacje gier wideo, na jakie mogą liczyć fani w najbliższym czasie.

W przeszłości seriale i filmy na podstawie gier bywały (nie bez powodu) obiektem drwin ze strony widzów. Przeniesienie interaktywnej historii do innego medium bywa problematyczne, a wszelkie zmiany fabularne traktowane są przez odbiorców co najmniej podejrzliwie. Zdarzają się oczywiście perełki takie jak „Mortal Kombat”, „Tomb Raider” i „Pokemon: Detective Pikachu”, ale z drugiej strony mamy takie potworki jak „Alone in the Dark”, „Bloodrayne” i „Doom”.

REKLAMA

Mimo to filmowcy się nie poddają. W zeszłym roku miał premierę serial „Halo”, który do Polski powinien trafić wraz z platformą SkyShowtime. Sony z kolei prowadzi prace nad filmowymi „Ghost of Tsushima” i „God of Warem”, a do tego dochodzą serial „Fallout” od Amazonu, ekranizacja zakręconego „Death Stranding” od Hideo Kojimy oraz aktorska wersja serii „Gears of War” znanej z konsol Xbox. Po seansie „The Last of Us” patrzę na te wszystkie wieści z optymizmem.

Pierwszy odcinek „The Last of Us” pojawi się w HBO Max już 16 stycznia 2022 r. Jeśli chodzi z kolei o gry, to „The Last of Us: Part 1” i „The Last of Us: Part 2” dostępne są już teraz na konsolach z rodziny PlayStation, a odświeżona edycja pierwszej części cyklu od studia Naughty Dog trafi również na pecety już 3 marca 2022 r., czyli na 10 dni przed premierą 9., finałowego epizodu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA