Dobra wiadomość dla fanów gier wideo z serii "Uncharted" oraz filmów przygodowych. Nathan Drake, czyli odpowiednik Lary Croft z "Tomb Raidera", tyle że polujący na skarby w spodniach, trafił do HBO Max. Jest co najmniej 5 powodów, żeby obejrzeć ten film, jeśli przegapiło się go w kinie.
Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.
"Uncharted" to ekranizacja serii przygodowych gier wideo o tym samym tytule. Sony zdecydowało się na nowo opowiedzieć historię słynnego poszukiwacza skarbów Nathana Drake'a (Tom Holland), ale nie mamy tutaj do czynienia z wierną adaptacją. Hollywoodzka produkcja jest jedynie luźno oparta na produkcjach znanych z konsol PlayStation. I bardzo dobrze.
Czytaj też:
Światowa premiera filmu "Uncharted" z Tomem Hollandem w roli głównej miała miejsce 10 lutego 2022 r. Osiem dni później film trafił również do polskich kin, a następnie do platform VOD typu PPV, w których pojedyncze tytuły się wypożycza lub dopisuje do konta na stałe w ramach jednorazowej opłaty.
Teraz, po ośmiu miesiącach od debiutu na srebrnym ekranie, klienci mogą obejrzeć "Uncharted" w streamingu, a konkretnie w HBO Max. Fanów do ponownego seansu namawiać nie trzeba, ale co z osobami, które przegapiły go, gdy leciał w kinach? Jest (przynamniej!) pięć argumentów za tym, aby dać mu szansę.
1. "Uncharted" to całkiem niezły film - i to nie tylko jak na adaptację gry.
Nie jest to film wybitny, ale w przypadku aktorskich adaptacji gier wideo oceny zwykle wahają się pomiędzy "fatalny" i "tragiczny", więc Sony na tym polu odniosło spory sukces... w zestawieniu z konkurencją. "Uncharted" ogląda się przyjemnie, nic w nim specjalnie nie razi, a główny bohater jest niezwykle sympatyczny - aż się chce mu kibicować i łatwo się z nim identyfikować.
2. Film na podstawie "Uncharted" jest spoko dla widzów, którzy w gry nie grali.
Chociaż mamy tutaj do czynienia z produkcją na podstawie gier wideo, to nie wymaga ona znajomości oryginału. "Uncharted" w wersji filmowej to samodzielna historia i reinterpretacja materiału źródłowego. Podobną decyzję podjęli zresztą twórcy filmów z serii "Tomb Raider" - zarówno tych dwóch starszych z Angeliną Jolie, jak i tego ostatniego z Alicią Vikander.
3. Różnorodność scenografii w "Uncharted" robi dobre wrażenie
"Uncharted" jest filmem przygodowym, a ten gatunek wręcz wymaga skakania z kontynentu na kontynent i prezentowania różnorodnych scenografii. Na szczęście reżyser Ruben Fleischer i scenarzyści Art Marcum oraz Rafe Judkins odrobili pracę domową. Film kręcony był między innymi w Barcelonie, Berlinie i Walencji; odwiedzamy w nim i miasta, podziemne katakumby i trafiamy na odległą wyspę.
4. Zabawne dialogi pomiędzy Nathanem i Sully'ym aż chce się słuchać
Nawet najlepszy film by się dłużył, gdyby miał kiepsko napisane dialogi, ale na szczęście pod tym względem "Uncharted" dowozi. Młodziutki jeszcze Nathan Drake, który dopiero poznał swojego mentora Sully'ego, ma cięty język, a obaj panowie zabawnie się przekomarzają. Kolorytu dodaje też postać Chloe, która nie pozostaje im dłużna. Do tego dochodzą przerysowani (intencjonalnie) złoczyńcy.
5. Klimat starych "Indiana Jonesów" w "Uncharted" jeśli chodzi o zagadki
Sony zdecydowało, że nie będzie na siłę uwspółcześniać historii. Pierwsza gra z cyklu "Uncharted", którą można uznać za odpowiedź na "Tomb Raidera", to typowa przygodówka w starym stylu, a film jest dokładnie taki sam. Mamy tutaj wymyślne zagadki pozostawione przez dawno zmarłych ludzi, aktywujące się po stuleciach pułapki oraz bohaterów, którzy co rusz cudem unikają makabrycznej śmierci.
Bonus: cameo aktora, który podkładał głos pod Nathana Drake'a w grach
Tak jak "Uncharted" sprawdza się jako film dla widzów, którzy w gry z Nathanem Drakiem na konsolach PlayStation nie grali, tak Sony przygotowało dla ich fanów miłą niespodziankę. W jednej scenie Tom Holland spotyka aktora, który podkładał głos pod głównego bohatera w grach.