Dzieje się

14.06.2021 11:41

Książka: ma w tytule tęczę i opowiada o LGBT. Polacy: co za wynaturzenia. Wydawnictwo: cyk, zrobimy reklamę, która wyśmieje tę homofobię

„Pod tęczą” to nadchodząca powieść autorstwa Celii Laskey. Polski wydawca zareklamował książkę hasłem nawiązującym do stref wolnych od LGBT, a spora część internautów zademonstrowała swoje niezadowolenie z kolejnego przykładu nachalnej promocji obrzydliwych ideologii. Ich komentarze to – w kontekście tematyki powieści – swoista ironia, tymczasem wydawnictwo Prószyński i S-ka zręcznie przekuło je w chwytliwą promocję powieści. Czapki z głów.Chcieli żyć w strefie wolnej od LGBT, ale los spłatał im figla… – tym hasłem wydawnictwo Prószyński i S-ka promuje powieść pt. „Pod tęczą”, której premiera na polskim rynku odbędzie się 15 czerwca 2021 roku. Według opisu jest to „ciepła, pełna humoru, przejmująca opowieść o zawiłościach ludzkiej psychiki, związkach oraz tolerancji wobec siebie i innych”. Akcja rozgrywa się w miasteczku Big Burr, gdzie wszyscy (pozornie) świetnie się znają. Big Burr zdobywa tytuł najbardziej homofobicznej miejscowości w Ameryce, a przyznająca go organizacja przysyła tam na dwa lata queerową grupę zadaniową do edukowania lokalnej społeczności, czego rezultaty są, rzecz jasna, niełatwe do przewidzenia.Polskie wydawnictwo, by zareklamować powieść na rodzimym rynku, postanowiło nawiązać do stref wolnych od LGBT, o których swego czasu było w naszym kraju głośno. Niektórym jednak zapewne wystarczyłby już sam tytuł, zawierający promujące wynaturzenia i degeneracje antyrodzinne słowo „tęcza”. Oczywiście, sam fakt, że bezrefleksyjna część społeczeństwa zaatakuje powieść tematycznie związaną z seksualnymi mniejszościami nie jest niczym zaskakującym (to przykre, ale prawdziwe). Oceniający i krytykujący obrońcy tak zwanej „normalności” sami odzierają się z resztek powagi, opluwając utwór i jego autorkę jedynie w związku z tym, że na okładce ujrzeli skrót „LGBT”. Przed premierą raczej z treścią książki się nie zapoznali. A jednak to dość znamienne i ironiczne zarazem, że opowieść o homofobicznym miasteczku spotkała się z tak wieloma homofobicznymi hasłami. To nie literacka fikcja, a realny problem.
10.06.2021 10:54

Stanowski anulował Hejt Park z Mają Staśko. Żulczyk: „To nawet zabawne, jak się przestraszył”

Konflikt Krzysztofa Stanowskiego i Mai Staśko sięga jeszcze zeszłego roku, kiedy to popularny sportowy dziennikarz wykpił jeden z tekstów aktywistki. Przepychanki między nimi powracają co i rusz, jednak tym razem Stanowski postanowił pójść o krok dalej i anulować zaproszenie Staśko do programu Hejt Park, które otrzymała od innej prowadzącej.Możecie mówić, co chcecie, ale nie sposób zaprzeczyć, że na arenie sportowego dziennikarstwa Krzysztof Stanowski to postać imponująca i, nie bójmy się tego słowa, wybitna. Nie będę tu wyliczał jego sukcesów i triumfów, które zawdzięcza wyłącznie swojej pomysłowości i ciężkiej pracy. Nie dziwi też popularność programu Hejt Park, zwłaszcza odcinków prowadzonych właśnie przez Stanowskiego. Po pierwsze, w podobnym formacie jest naprawdę mocny – wie, jak poprowadzić rozmowę, jak przydusić swojego gościa, obnażyć jego słabości, zwłaszcza, że większość z nich najzwyczajniej w świecie nie jest obyta w podobnej formie dysputy przed kamerą. Po drugie, cóż, nie da się ukryć, że rozważnie dobiera rozmówców. Spośród osób reprezentujących najodleglejsze od niego poglądy, wybiera raczej te, które, eufemistycznie pisząc, nie należą do grona wytrawnych dyskutantów; tak wytrawnemu graczowi ośmieszyć je nietrudno (vide spotkanie, które zaowocowało beefem z Jasiem Kapelą, a ostatecznie... wydaniem tomu wierszy). I wreszcie po trzecie: Stanowski to dobry showman. Niemniej jednak (a może: tym bardziej) ciąży na nim spora odpowiedzialność, ale o tym zaraz.
09.06.2021 21:55

Przegrywy z Wykopu udają chadów na Tinderze, żeby wystawiać ładne dziewczyny. Trwa festiwal incelstwa

Wrzucanie społeczności serwisu Wykop.pl do jednego wora jest, jak w niemal każdym innym przypadku generalizacji i szufladkowania, najzwyczajniej w świecie nie fair. Umówmy się: ten portal ma olbrzymią moc, a wiele inicjatyw, za którymi stoi rzesza jego anonimowych użytkowników, przyniosło sporo dobrego. Oczywiście, zdarzają się też akcje, nad którymi trudno nie wzdrygnąć się z zażenowania, jak choćby ta najnowsza. Głodni zemsty na nieosiągalnych dziewczynach panowie postanowili wykorzystać Tindera, by je ukarać.To proste: jesteś facetem, masz profil na Tinderze, a twój dotykający tafli ekranu paluch często wędruje w prawo? Co więcej: jesteś fajnym gościem, ale bardzo rzadko cię z kimś paruje, a jeśli już, to nikt ci nie odpisuje? Tak, to znak, że paniom się w głowach poprzewracało i najwyższy czas dać im prawdziwą nauczkę. Ach, i w końcu obniżyć ich zbyt wygórowane, nierealne wręcz oczekiwania.Ale nie, że ironizuję. Serio, dokładnie takie są pobudki inicjatorów nowej wykopowej akcji. Założenie jest proste: nasz Mściciel zakłada sobie fikcyjny profil na Tinderze, kreuje odpowiedni opis, przede wszystkim jednak dodaje znalezione w sieci zdjęcia Chadów, czyli wysokich przystojniaków z kaloryferem (wiecie, takich odpowiadających współcześnie promowanym standardom urody). Następnie podszywający się pod Chada Mściciel wyszukuje najatrakcyjniejsze jego zdaniem dziewczyny i przystępuje do wymiany wiadomości z tymi, z którymi wyłapał match. Po odpowiednio zaaranżowanej dyskusji umawia się z nimi, by ostatecznie nie stawić się w ustalonym wcześniej miejscu, a na pożegnanie dorzuca kilka obraźliwych komentarzy. Brzmi znajomo? Nic dziwnego: swego czasu jeden z wykopowych userów zainicjował tzw. „Projekt Klaudiusz”. Jego działania miały przy tym wykazać, że kobiety (a dokładniej: Polki, czy też, stosując wykopową nomenklaturę, p0lki) są powierzchowne, puste, nieuczciwe i w ogóle podłe. Nazywani i nazywający sami siebie przegrywami i incelami (czyli przymusowymi abstynentami seksualnymi) wykopowicze gremialnie dołączali do „zabawy”. W ten sposób wystawionych do wiatru i obrażonych zostało wiele dziewczyn (sam Klaudiusz twierdził, że w kilka dni wygenerował ponad 600 par). Teraz przyszedł czas na powtórkę z rozrywki – przeprowadzoną z większą siłą i zajadłością. Chłopaki chwalą się przed sobą screenami i poniżającymi tekstami rzuconymi na pożegnanie paniom, które dojechały w umówione miejsce, np. do restauracji, gdzie jednak nikt na nie nie czekał. Dowiadywały się między innymi, że są „za słabe” i powinny poszukać sobie kogoś w „swojej kategorii mordowej”, etc.
08.06.2021 20:51

Polacy stworzyli katolicką alternatywę dla Facebooka. Lada dzień wystartuje Agappe.pl

Polacy kolejny raz chcą zaproponować rodakom aplikację społecznościową, którą można potraktować jako alternatywę dla Facebooka. Tym razem będzie to Agappe.pl, czyli social media poświęcone katolikom.Kilka miesięcy temu środowiska prawicowe, zmęczone cenzurą i nawałnicą fake newsów, postawiły na nogi projekt Albicla. Nie wyszło to tak, jak zapowiadano: całość okazała się wydmuszką, regulamin zerżnięto z Facebooka wraz z łączami, a użytkownicy serwisu byli blokowani za… swoje poglądy, pewnie, że tak. Przy tym wszystkim podejrzanie wiele kont należało do papieża Polaka... Nadchodząca alternatywa, Agappe, nie jest jednak wynalazkiem zrodzonym z potrzeby, ekhm, wolności słowa, a z potrzeby serca.Jego twórcą jest ksiądz Artur Potrapeluk, koordynator lubelskiej Odnowy w Duchu Świętym. Celem duchownego jest zjednoczenie katolików-internautów, umożliwienie im szybkiego kontaktu, a także niesienie pomocy tym, którzy jej potrzebują. Będą zbiórki, narzędzia edukacyjne, komunikacja i transmisje na żywo. Przy okazji obędzie się bez rozwiązań proponowanych przez firmy komercyjne. Od strony użytkownika Agappe będzie, zdaniem pomysłodawcy, czymś pomiędzy Twitterem (system powiadomień i relacji) a Facebookiem, gdzie opublikuje się posty, stworzy strony parafii, wspólnot i grup. Założenie profilu będzie w pełni darmowe. Usługodawcą jest Fundacja Nowa Pęćdziesiątnica z Lublina.