O Boże, Boże, Bożenko. Kobiety tyle lat walczą ze sztywnym kanonem piękna, a ty to psujesz
To miała być leniwa, słoneczna niedziela wieńcząca długi weekend, ale wtem Agnieszka Kaczorowska postawiła na nogi pół internetu. Aktorka, najbardziej znana z roli z Bożenki z „Klanu”, postanowiła się podzielić przemyśleniami na temat „mody na brzydotę”. Jej wpis był zły na tylu płaszczyznach, że nawet nie wiem od czego zacząć.
Zacznę więc od początku. Agnieszka Kaczorowska zawdzięcza sławę roli w ultrapopularnej telenoweli TVP (później wygrała jeszcze „Taniec z gwiazdami”). Nie była to kreacja oscarowa, ale siłą rzeczy stała się rozpoznawalna. Miała nawet propozycję sesji rozbieranej w „Playboyu”.
Na marginesie dodam, że był to niezły szok, ponieważ Bożenka w serialu była wzorem cnót i chciała zachować czystość do ślubu. Złamała jednak swoje przedmałżeńskie postanowienie, a fragment serialu tuż po utracie dziewictwa stał się viralem.
Kaczorowska odmówiła jednak „Playboyowi”, bo „nie czuła się w swoim ciele na tyle dobrze, aby zrobić tak odważne zdjęcia”. W końcu jednak zdecydowała się na lekko erotyczną sesję, bo poczuła się gotowa i „ciało to TYLKO i AŻ ciało”.
Moje ciało będzie się zmieniać, a ja mam nadzieję patrzeć na nie z miłością już zawsze... Do końca moich dni... Nawet jak będzie pomarszczone, kto wie, może większe, na pewno inne... ale będzie moje. Piękne i kochane. Niosące moją duszę.
napisała w 2020 roku Agnieszka Kaczorowska
Brzmiało to trochę jak manifest body-positive, co nie? Tak było w 2020 roku.
Niedoszły króliczek „Playboya” każe innym kobietom być pięknymi.
Poniekąd rozumiem dlaczego zaatakowała ruch body-positive. Jest on coraz mocniejszy, nie każdemu się podobają jego założenia i chciała wyrazić po prostu swoje zdanie. Nie uderzyła jednak w promocję otyłości jako czegoś fajnego, a to jest przecież najbardziej kontrowersyjny aspekt tego ruchu.
Otyłość to oficjalnie choroba, coraz bardziej powszechna i do tego bardzo niebezpieczna. Dlatego trzeba bić na alarm, a nie starać się polubić swoje nadmiarowe kilogramy. No, chyba, że ktoś przytył z powodu innych chorób i nie ma na to żadnego wpływu. Nie popadajmy jednak w skrajności.
I mówię to z perspektywy kogoś, kto ma lekką nadwagę, a przynajmniej tak mi mówi aplikacja do ćwiczeń, ale staram się coś z tym zrobić. I często zmagam się z wyborem: czipsiorki i konsola czy może bieganie na dyszkę po lesie. Przesłanie ruchu body-positive pozwoliło mi jednak mieć mniejszą spinę na punkcie własnego wyglądu i ubioru, bo odgórnie ustalane kanony piękna są też bolączką męskiego świata.
Można powiedzieć, że sam byłem też przez to ofiarą tak zwanego body-shamingu, aczkolwiek to i tak za duże słowo. Po prostu zaczęli nabijać się ze mnie znajomi, bo zawsze byłem szczupłym chłopakiem. I nie było to miłe. Niestety po 30-stce metabolizm zwalnia i sam z siebie człowiek nie chudnie. Jest to irytujące, ale walczę, bo czuję, że nawet niewielka aktywność fizyczna ma zdumiewające rezultaty psycho-fizyczne.
Body-positive naprawdę wnosi mnóstwo pozytywnych zmian w naszym świecie.
Jednak pani Kaczorowska wzięła na celownik najbardziej pozytywną cechę ruchu body-positive – pokazywanie, że nie każdy urodził się na tyle ładnym, by wystąpić w „Playboyu”. I nie ma w tym nic złego. Ona nazwała to jednak „modą na brzydotę” i „eksponowaniem swoich wad”. Pewnie rozsierdziły ją zdjęcia innych bez makijażu, te z włosami pod pachami albo takie z rozstępami po ciąży, które uwidaczniają wszelkie niedoskonałości.
Można więc dojść do wniosku, że skoro się nie malujesz, to znaczy, że nie jesteś piękna. Wrzucasz fotkę, na którym jesteś zmęczony i potargany, to znaczy, że nie jesteś przystojny. Masz rozstępy? Jak śmiesz to pokazywać publicznie!? Jednak cytując ją sprzed roku: ciało to TYLKO i AŻ ciało.
A może chodziło jej o to, że skoro jesteś brzydka/brzydki to kasuj konto na Instagramie i bądź szpetny gdzie indziej?
Kaczorowska nie jest wielkim autorytetem, ale ma spore zasięgi w sieci – obserwuje ją aż 400 tysięcy osób, więc nawet bez burzy medialnej jej krzywdzące refleksje docierają do ogromnej liczby osób. A potem dziwi się, że widzi „zgarbione nastolatki, chowające się na zdjęciach za swoimi włosami czy rękoma, bo bycie pięknym i wyjątkowym nie jest w modzie”. Jest zupełnie odwrotnie.
Dziewczyny naczytają się bzdur o tym, co jest uznawane za piękne, naoglądają się zdjęć na Instagramie i potem wstydzą się siebie, bo nie przypominają influencerek z internetu. A przecież takie standardy też się nie wszystkim podobają. Ba! Nie każdemu nawet uroda Agnieszki Kaczorowskiej może się podobać.
Abstrahując już od tego, że większość fotografii najpierw jest obrabianych w Photoshopie, a modelki wcześniej spędzają godziny na make-upie i robią milion ujęć w czasie profesjonalnej sesji, z której wybiorą to jedno zdjęcie na sociale. To jest dopiero zła moda, a widziane przez nas w ten sposób piękno jest zwykłym kłamstwem.
* zdjęcie główne: www.instagram.com/agakaczor