Te gnioty stały się kultowe. Wybieramy najlepsze złe filmy
Są filmy dobre, są filmy złe. Ale granice między jednymi a drugimi bywają płynne. Wtedy mamy do czynienia z filmami tak złymi, że aż dobrymi – czyli: najlepszymi. Natkniemy się w nich na rekiny w tornadach (i kosmosie), kopiącego tyłki Ridge’a z „Mody na sukces”, czy rockmanów walczących z ninja motocyklistami.
Rozmawiamy z gwiazdą "najgorszego filmu świata": - Zamieniliśmy go w sukces
„Nikt tak wspaniale nie robił dobrej miny do złej gry” – tymi słowami Najlepsze z Najgorszych przedstawiają Grega Sestero na Facebooku. Aktor wcielający się w Marka w „The Room” odwiedził niedawno Polskę i znalazł chwilę, aby z nami porozmawiać. Nie tylko o filmie, który już od ponad 20 lat nie schodzi z ust fanów złego kina.
To będzie wydarzenie roku. Gwiazda najgorszego filmu wszech czasów pojawi się w Polsce
„Oh, hi Mark. Anyway, how’s your sex life?” – te słowa prześladują Grega Sestero od 2003 r., kiedy to publiczność oszalała na punkcie „The Room”. Nie dlatego że to dobry film. Ba, nawet nie dlatego że to film zły. Uznaje się go bowiem za najgorszy film wszech czasów. Jego gwiazdor, który występuje w nim u boku Tommy’ego Wiseau, już w przyszłym miesiącu przybędzie do Polski na specjalne zaproszenie Najlepszych z Najgorszych.
Dlaczego tak bardzo kochamy złe filmy? "Jesteśmy jak filmowa sekta"
Monika Stolat jest pomysłodawczynią, dyrektorką i producentką Splat!FilmFest – festiwalu filmowego, w ramach którego już od dziewięciu lat przybliża widzom nowe tytuły z zakresu kina grozy, fantastycznego, gatunkowego i bezkompromisowego arthouse’u. Stoi również za cyklem Najlepsze z Najgorszych. Jak sama nazwa wskazuje, są to pokazy produkcji tak złych, że aż dobrych.
Polak odpowiedzialny za "najgorszy film świata" atakuje. Jest zwiastun nowego filmu twórcy "The Room"
Jeden z najsłynniejszych Polaków na świecie powraca ze swoim drugim filmem. Chodzi oczywiście o Tommy’ego Wiseau, który od czasu „The Room” nie zrobił żadnego pełnego metrażu. Po 20 latach wreszcie jednak się doczekaliśmy. „Big Shark” zmierza na wielkie ekrany.
Co tu się odincepjowało? Widzowie masowo nie rozumieją „Incepcji”, „Lśnienia” czy „Wyspy Tajemnic”
„Incepcja” to jeden z tych filmów, które po obejrzeniu ma stawiać pytania, tylko co jeśli pytania się kończą, a uzyskane odpowiedzi są przynajmniej niesatysfakcjonujące? Są fani, którzy twierdzą, że to najlepszy rodzaj zakończeń, ale równoważy ich grupa, która wprost mówi, że odpowiedzi musiała szukać w internecie. Problem pojawił się też ze zrozumieniem Wyspy tajemnic”, „Lśnienia”, czy… „The Room”.