— Pamiętam, że sporo problemów sprawiła mi słynna kwestia „Anyway, how's your sexlife?”. Nie mogłem wydobyć z tekstu tej dziwnej nonszalancji, z którą wygłasza ją Tommy. W końcu wygrała wersja "A jak tam twoje sex-życie?", która jest w naszej odsłonie chyba jeszcze bardziej absurdalna — mówi Krzysztof Petkowicz, pomysłodawca polskiego dubbingu „The Room” i odtwórca roli Tommy'go Wiseau.
„The Room” był przez lata perełką oglądaną latami przez masochistycznych pasjonatów kina klasy Ź. Powstał za 6 milionów dolarów, a wygląda jakby kosztował 600. Wszystko jest w nim złe: od gry aktorskiej, przez scenariusz, po montaż. A przecież jego reżyser o rozbuchanym ego - Tommy Wiseau – kreował go na wybitne dzieło o szekspirowskiej dramaturgii. Z tego powodu przylgnęła do jego opus magnum łatka najgorszego filmu wszech czasów. Odebrał ją Edowi Woodowi za „Plan 9 z kosmosu”.
Historia zresztą lubi się powtarzać – o kulisach powstawania „Planu 9” Tim Burton nakręcił biograficzny film „Ed Wood” z Johnnym Deppem. Z kolei niesamowitą historię stojącą za „The Room” obejrzymy w „The Disaster Artist” z Jamesem Franco w fotelu i roli najgorszego reżysera. Za sprawą tej komedii, memów i przeróbek, a także „afery” z narodowością Wiseau (okazało się, że pochodzi z Poznania i naprawdę nazywa się Wieczorek), „The Room” przedostał się do szerszej świadomości – również nad Wisłą.
Najgorszy film w historii doczekał się polskiego dubbingu. To w sumie naturalne, skoro Tommy Wiseau pochodzi z Poznania.
Jak w ogóle ktoś wpadł na szalony pomysł dubbingowania najgorszego filmu świata? Okazuje się, że mój rozmówca - aktor, reżyser i twórca grupy filmowej STUDIO HANGAR 51 - razem ze swoim kolegą Michałem Jedutem (wcielił się w postać Marka granego przez Grega Sestero) chcieli po prostu zacząć przygodę z podkładaniem głosu. Wybór padł na „The Room”.
Od lat byłem fanem i namawiałem wszystkich moich znajomych do obejrzenia tego antyarcydzieła. Scena na dachu była więc idealna do naszej pierwszej próby. Poza tym pogłoski o pochodzeniu Tommy’ego sprawiły, że chciałem usłyszeć jak ten film brzmiałby w jego języku ojczystym
— przyznaje Krzysztof Petkowicz.
Wspomniana scena jest kultowa z wielu względów. Przede wszystkim za sprawą gry aktorskiej Tommy'ego, który po napadzie wściekłości wita się serdecznie ze swoim kolegą Markiem (zupełnie odwrotna reakcja do tego kibica Szwajcarii na Euro 2020). Poza tym zwykle sceny na dachu kręci się... na dachu. Ta jednak powstała w studiu na green screenie, a panoramę San Francisco dodano w postprodukcji. Daje to dość dziwaczny, sztuczny efekt.
Powyższy fragment przyjął się w internecie, więc Krzysiek i Michał poszli za ciosem i postanowili spolszczyć całość. W pełni zdubbingowany „The Room” był już wyświetlany na pokazach w Lublinie i Poznaniu. — To było szaleństwo — mówi Monika Stolat, kuratorka kina CSK w Lublinie, a także dyrektorka festiwalu Splat!FilmFest i inicjatorka przeglądu Najlepsze z Najgorszych, do którego wrócimy w dalszej części artykułu.
Bilety wyprzedały się ekspresowo. W Poznaniu dosłownie po chwili od ogłoszenia wydarzenia trzeba było przenosić seans do większej sali na 400 osób. Odbiór był fantastyczny. Myślę, że nie jeden, ambitny twórca filmowy może tylko pomarzyć o tak entuzjastycznej widowni
— mówi Monika Stolat.
Monika Stolat zaliczyła aktorski debiut właśnie w „The Room” – podłożyła głos kwiaciarce w innej, równie kultowej scenie. Krzysiek Petkowicz zaprosił do współpracy znajomych. Nie dla wszystkich to był pierwszy kontakt z kinem po tej stronie kamery, a raczej mikrofonu.
Do projektu zaprosiłem moje koleżanki i kolegów, część para się hobbystycznie lub zawodowo teatrem i filmem od lat, a dla kilku osób to była ich pierwsza przygoda z aktorstwem. Samo nagrywanie trwało koło miesiąca. Ale potem przyszedł czas benedyktyńskiego dłubania w ścieżce dźwiękowej, tworzenia od nowa efektów i montażu. Myślę, że całość zajęła koło czterech miesięcy. Ale, gdy w końcu zobaczyłem jak publiczność bawi się na pokazach, to absolutnie nie żałuję ani jednej minuty włożonej w ten projekt
— mówi Petkowicz.
Polska ścieżka dźwiękowa została nagrana chałupniczo. I to dosłownie. Dubbing powstał na poddaszu domu rodzinnego. — Żadnego wygłuszenia, tylko mikrofon pojemnościowy i pop-filtr — zapewnia polski Tommy Wiseau.
Twórcy polskiego dubbingu „The Room” chcieli zachować ducha oryginału bez „uśmieszniania” go na siłę.
Dialogi z filmu Tommy Wiseau stały się kultowe, choć ich autor jest zupełnym przeciwieństwem Quentina Tarantino. Są po prostu tak fatalne, że aż śmieszne. Kiedy słuchamy ich w połączeniu z drewnianą grą aktorską, to myślimy sobie, że „Ukryta prawda” to wręcz oscarowy serial. Mój rozmówca przyznaje, że teksty praktycznie tłumaczyły się „same”.
Czasem wystarczyło zmienić szyk zdania, żeby zgadzały się „kłapy” (ruch ust aktorów – red.), ale ogólnie to była bardzo spontaniczna akcja. Ogromna większość jest oczywiście przetłumaczona 1:1, ale było kilka lokalizacji (np. szpital na Al. Kraśnickich w Lublinie), jeden inside joke (Steven opowiadający o zalesieniach), nawet odniesienie do „Świata według Kiepskich” (słynne „Idę, idę…” Ferdka). Starałem się tak dobierać język, żeby zachować vibe sceny i nie pozbawić jej żadnych kontekstów, chociaż wiadomo, że dialogi są tutaj ekstremalnie dziwaczne.
— wspomina pomysłodawca projektu.
Pamiętam, że sporo problemów sprawiła mi słynna kwestia „Anyway, how's your sexlife?”. Nie mogłem wydobyć z tekstu tej dziwnej nonszalancji, z którą wygłasza ją Tommy. W końcu wygrała wersja "A jak tam twoje sex-życie?", która jest w naszej odsłonie chyba jeszcze bardziej absurdalna. A już na pewno takie „XYZ - Egzamine your zipper" brzmi jakoś tak nudno, kiedy mamy nasze polskie „Dzisiaj wtorek, zapnij rozporek”
Przełożenie oryginalnych dialogów na polski nie było wielkim wyzwaniem, ale już samo granie przed mikrofonem paradoksalnie do najłatwiejszych nie należało. Czasami z pozoru najprostsze kwestie potrafiły napsuć krwi twórcom dubbingu.
Np. scena, w której Lisa mówi „Robię to, co chcę” potrzebowała ze 40 dubli, żeby zabrzmieć, jak należy. Gdyby robiło to komercyjne studio dubbingowe, końcowy efekt byłby bardziej profesjonalny, ale zatraciłoby tę uroczą nieporadność i amatorskość pierwowzoru. To miała być jednak praca fanów dla fanów.
Celem było zrobienie tego dubbingu tak, by zachować ducha oryginału. Nie uśmieszniać na siłę, ale też nie próbować go ulepszyć. Jak reżyserowałem moich kolegów i koleżanki, obawiali się, że ktoś pomyśli, że na serio tak kiepsko grają. Otóż nie. Zagrali dokładnie tak słabo, jak tego wymagały ich role. A żeby intencjonalnie zagrać coś źle, trzeba być dobrym aktorem. Na szczęście miałem dookoła siebie ludzi z ogromnym talentem, którzy mi zaufali i dali się poprowadzić tak, że efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania
— przyznaje Petkowicz.
„The Room” fragment pełnego dubbingu filmu. Posłuchajcie polskiego Tommy'ego Wiseau w akcji.
Fragment umieszczony we wcześniejszej części artykułu pochodzi z wersji „beta” dubbingu. Poprosiłem twórców o udostępnienie nam próbki z nowego, pełnego spolszczenia. Efekt przeszedł moje oczekiwania. Oglądanie „The Room” w naszym języku ojczystym to zupełnie nowe doświadczenie. Przekonajcie się sami.
Odtwórca roli Tommy'ego Wiseau miał sporo problemów z wcieleniem się w postać. I jestem to w stanie sobie wyobrazić. Kreacja Johnny'ego jest nierówna – czasem wypada w miarę naturalnie, a czasem jest tak drętwa, że aż zęby bolą. W gruncie rzeczy to naprawdę złożony bohater, którego trudno rozgryźć. Podobnie jak i to, co właściwie pan Wieczorek miał na myśli.
Dla mnie ogólnie największym wyzwaniem było oddzielenie kiepskiej „gry” Tommy’ego i jego własnej dziwacznej maniery. Bardzo łatwo byłoby pójść w parodię i zrobić z niego żałosną karykaturę, a jest on dla mnie postacią niezwykle tragiczną. Starałem się oddać jego stany emocjonalne najlepiej, jak potrafiłem, bazując także na książce Grega Sestero, który opisywał, co działo się na planie „The Room”. W filmie jest kilka momentów, w których Tommy przestaje grać, jest autentycznie sobą. A ponieważ jego „bycie sobą” wciąż wygląda mega dziwnie, mało osób to zauważa. Najistotniejsze było właśnie wyłuskanie tych kilku prawdziwych momentów. Zależało mi, żeby w tej dziwności i śmieszności nie zgubić człowieka
— podkreśla odtwórca roli Tommy'ego Wiseau.
„The Room PL” nie znajdziecie online. Film można obejrzeć tylko na pokazach specjalnych.
Pewnie wielu szaleń... fanów „The Room” już wklepuje w wyszukiwarkę odpowiednie frazy do znalezienia polskiej wersji na CDA. Mam dla was złe wieści: autorzy pilnują filmu jak oczka w głowie. Ja również jeszcze nie widziałem pełnej wersji i jedyna kopia online to ten fragment parę akapitów wyżej.
O tym dubbingu krążą już legendy, co raz piszą do mnie ludzie z pytaniem, gdzie mogą obejrzeć film i czy pojawi się w intenecie. Odpowiadam: nie pojawi się online. Kopie filmu są bardzo dobrze strzeżone, nastawiamy się wyłącznie na pokazy na żywo. Niestety Tommy Wiseau odpisuje na maile rzadko, więc zdobycie zgody na pokaz czasem zabiera nawet rok…
— mówi Monika Stolat.
Restrykcje związane z seansami „The Room” są ogólnie bardzo ciekawe. Zgodnie z regulaminem można pokazywać je tylko w weekendy. — Być może ze względu na romantyczny charakter filmu, który jest, przynajmniej w założeniu, przejmującym melodramatem. Aby pokazać film w każdy inny dzień ,trzeba uzyskać zgodę od przedstawiciela Wiseau Films, za którym, mam wrażenie kryje się sam Tommy — dodaje organizatorka pokazów.
W tym roku będą przynajmniej trzy okazje do obejrzenia filmu w ramach przeglądu „Najlepsze z najgorszych”. Idea narodziła się w 2015 roku w Lublinie i na pierwszy ogień poszedł nie kto inny, ale Ed Wood i jego „Plan 9 z kosmosu”. Historia po raz kolejny zatacza więc koło.
Gdzie obejrzeć zdubbingowane „The Room” na żywo? W 2021 roku będą 3 pokazy „Oh hi tour”.
Poniżej znajdziecie listę nadchodzących pokazów. Na każdym z nich pojawią się twórcy, a ostatni będzie wyświetlony... w sali operowej.
- 25 sierpnia | Kino Nowe Horyzonty, Wrocław
- 27 sierpnia | Kino Luna, Warszawa
- 31 sierpnia | Kino CSK, Lublin