Tarantino zapowiada, że „Pewnego razu... w Hollywood” prawdopodobnie będzie jego ostatnim kinowym filmem
Quentin Tarantino to nazwisko dla wielu widzów będące synonimem dobrego kina. Od dawna wiadomo jednak, że amerykański twórca planuje emeryturę. I być może nadejdzie ona szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Tarantino wyznał, że „Pewnego razu... w Hollywood” będzie jego ostatnim filmem kinowym. Pod jednym warunkiem.
Oczekiwania związane z „Pewnego razu... w Hollywood” niemal od samego początku były bardzo wysokie. W końcu mowa o produkcji związanej z tragiczną śmiercią Sharon Tate z rąk gangu Mansona, a jednocześnie dziele samego Quentina Tarantino. Nie wspominając o udziale tak sławnych aktorskich nazwiska jak: Leonardo DiCaprio, Brad Pitt, Al Pacino, Margot Robbie, Dakota Fanning i Bruce Dern. A w Polsce film dodatkowo zyskał sobie niemałe zainteresowanie ze względu na osobę Rafała Zawieruchy, który wcielił się w Romana Polańskiego.
Pierwsze recenzje nowego filmu Tarantino płynące z festiwalu w Cannes były niezwykle pochlebne, ale właśnie okazało się, że dla fanów reżysera może to być pocałunek śmierci. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza wywiad udzielony przez Quentina Tarantino australijskiej wersji portalu GQ. Wynika z niego, że przed widzami sporych rozmiarów dylemat.
Tarantino zapowiedział, że „Pewnego razu... w Hollywood” może być jego ostatnim kinowym filmem.
Do tej pory wszyscy (łącznie z reżyserem) zakładali, że na emeryturę wybierze się dopiero po dziesiątym, a więc następnym obrazie. Twórca „Pulp Fiction” przyznał się jednak do wypalenia związanego z pracą na planie. Dlatego nie wahał się odpowiedzieć twierdząco na pytanie dziennikarza, czy nie lepiej skończyć karierę filmem o branży filmowej. Wygląda jednak na to, że ostateczna decyzja będzie zależeć... od przyjęcia „Once Upon a Time in Hollywood”:
Jeżeli „Pewnego razu... w Hollywood” zostanie naprawdę dobrze przyjęte, to może nie zrobię dziesiątego filmu. Może skończę już teraz, dopóki jestem na topie. Zobaczymy. Myślę, że jeśli chodzi o robienie filmów kinowych, to doszedłem do końca swojej drogi. Widzę siebie piszącego książki o filmie i tworzącego dla teatru. Będę więc ciągle kreatywny, ale uważam, że dałem filmom wszystko, co miałem do oddania.
Wygląda więc na to, że wcześniejsze opuszczenie środowiska filmowego kusi Tarantino mocniej niż myśleliśmy. Co sprawia, że jego fani mogą się zastanawiać, co lepiej zrobić. Pójście na seans „Pewnego razu... w Hollywood” i wychwalanie produkcji może skutkować pozbawieniem się następnej kinowej uczty w towarzystwie ukochanego reżysera. A to byłaby dla wielu osób tragedia. Zwłaszcza że jeszcze niedawno mówiło się pracy tego twórcy przy nowym „Star Treku”.