REKLAMA

„Agent Carter” rozpoczyna się rewelacyjnie. Serial Marvela, który musisz obejrzeć

Najnowszy serial na licencji Marvel Studios ma za sobą długi, aż dwuodcinkowy debiut w stacji ABC. Jestem w szoku. Chociaż żywiłem pewne nadzieje względem produkcji, nie spodziewałem się, że „Agent Carter” będzie aż tak dobry.

„Agent Carter” rozpoczyna się rewelacyjnie. Serial Marvela, który musisz obejrzeć
REKLAMA
REKLAMA

Podczas oglądania pilotażowych odcinków "Agent Carter” moim punktem wyjścia byli „Agenci TARCZY”, z którymi przepychałem się cały pierwszy sezon. Nie było to doświadczenie ani szczególnie miłe, ani szczególnie wciągające. Drewniana gra aktorska oraz plastikowe wykonanie odrzuciło mnie na tyle, że do teraz nie mam odwagi sięgnąć po drugi sezon. Z takim punktem odniesienia producenci „Agent Carter” nie musieli zrobić wiele, aby stworzyć serial lepszy i bardziej uzależniający. Nie przypuszczałem jednak, że przygody agentki SSR wciągną mnie aż tak bardzo.

agent carter 3

Druga Wojna Światowa się skończyła. Nafaszerowani testosteronem mężczyźni wracają do USA, z kolei niezawodne kobiety zaczynają przeszkadzać w agencji.

To rewelacyjne, że „Agent Carter” swoim zasięgiem obejmuje znacznie więcej niż tylko banalne ratowanie świata przed zagładą oraz siłami zła i występku. Nowy Jork 1946 roku to niepowtarzalna szansa, aby pokazać ówczesne, zupełnie inne od dzisiejszego reguły rządzące amerykańską społecznością. Tytułowa agentka Carter walczy więc nie tylko z przestępcami i oprychami, ale również uprzedzeniem do kobiecej płci czy niewybrednym zwyczajem klepania dziewczyn po tyłkach.

Producenci „Agent Carter” czerpią garściami z otoczki dogasającej drugiej wojny światowej. Sama charakteryzacja i rozmach planów zdjęciowych zasługują na szczere uznanie. Kryształowe bale, wypełnione dymem papierosowym centrale czy zabytkowe samochody, które pędzą z 60 kilometrami na liczniku – to wszystko kapitalna odmiana po współczesnych „Agentach Tarczy”, „Arrow” czy „Flashu”. Zdjęcia, kostiumy, makiety udające 1946 rok – wszystko to najzwyczajniej w świecie cieszy, zadowalając widza drobiazgowością oraz zaskakując detalami.

agent carter 7

„Agent Carter” czerpie nie tylko z niecodziennej inscenizacji, ale również całego filmowego dorobku Marvel Studios.

Oczywiście ze względu na czas akcji serialu, twórcy mają znacznie ograniczone pole do popisu. Mimo tego już w pierwszych dwóch odcinkach pojawia się ojciec Iron-Mana – Howard Stark oraz jego asystent Jarvis. Nie mogło zabraknąć nawiązań do Hydry, a także stale żywego w popkulturze Stanów Zjednoczonych Kapitana Ameryki. To niesamowite – „Agenci TARCZY” mają swojego Samuela L. Jacksona i przynależność do organizacji SHIELD, ale to „Agent Carter” sprawia wrażenie pełnowartościowego członka uniwersum, które pokochały miliony ludzi na całym świecie.

Ową przynależność serial tworzy również za sprawą dobrej gry aktorskiej, która o kilka długości wyprzedza to, co widziałem we wcześniej wspomnianych „Agentach”. Dialogi są żywe i ciekawe, poczucie humoru niewymuszone, natomiast postacie charakterystyczne, ale nie przerysowane. Aktorka odgrywająca pannę Carter po raz kolejny staje na wysokości zadania, z kolei schludny, elegancki Jarvis (teraz wiecie, dlaczego Stark nazwał tak swojego asystenta w pancerzu Iron-mana) to już klasa sama w sobie. Nie mogę się doczekać jak będzie to wyglądać za kilka odcinków, kiedy postacie w pełni rozwiną skrzydła i ukażą cały swój potencjał.

REKLAMA

Na ten moment jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. „Agent Carter” to doskonała produkcja obiadowa, której muszą ustąpić zarówno „Flash”, jak i zaskakująco dobry „Arrow”. Z pełną satysfakcją mogę napisać, że w Marvel Studios doczekali się pierwszej dobrej produkcji telewizyjnej. No to czekam na „Daredevila”, „Iron Fist” oraz „Luke Cage”!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA