Obojętnie: Tina, Claudia czy Lotnicza Polska - w każdym psychoteście wychodzi mi, że mam mózg kobiety. Coś w tym jest, bo bez oporów sięgam po tzw. "literaturę kobiecą", próbując przynajmniej w części zrozumieć, jak myślą kobiety. Rzecz jasna, ta sztuka mi się nigdy nie udała - i zapewne się nie uda.
Tym razem dość przekornie sięgnąłem po e-booka, który z daleka wydawał się wołać: jestem mizerny, jestem kolejnym poradnikiem dla zbłąkanych kobiet! Pajęczy zmysł... ekhm... kobieca intuicja podpowiedziała mi, że nie powinienem (znowu) oceniać książki po okładce. Korzystając z promocji w Virtualo pobrałem e-booka na swój czytnik i...
Trafiłem na kolejny poradnik dla zbłąkanych kobiet. Podczas króciutkiej lektury coś jednak nie dawało mi wewnętrznego spokoju, swoistego błogosławieństwa do zbesztania "Babskich fanaberii". Te kilkadziesiąt krótkich historii zawiera w sobie uniwersalne prawdy, żeby nie powiedzieć - truizmy, przy których mówimy "no przecież". Jakże byłem zaskoczony, gdy po większości rozdziałów podnosiłem głowę znad czytnika i rzucałem w pustkę: "o w mordę".
"Dotarło do mnie, że nie mam czasu, aby nie mieć czasu, że oszukiwałam siebie, bojąc się ruszyć z miejsca." To jeden z cytatów, który zrobił na mnie niemałe wrażenie, bo uderzyła mnie jego zasadność w kontekście mojego życia i prób usprawiedliwiania siebie przed sobą. "Babskie fanaberie" w całości złożone są z anegdot zakończonych podobnym wnioskiem. Co w tym oryginalnego? Absolutnie nic, ale jako łatwostrawna przypominajka mądrych myśli książka sprawdza się znakomicie.
Do tej pory raczej śmiałem się z podobnych wydawnictw nie poświęcając im zbytnio uwagi. Dodatkowo zniechęcać może fakt, że e-book jest wydany własnym sumptem. Tytuły w self-publishingu z którymi do tej pory miałem do czynienia nie były najwyższych lotów, toteż i w tym wypadku nie nastrajałem się zbyt optymistycznie. Rozumiem, dlaczego Ania Witkowska zdecydowała się na taką formę dystrybucji - żaden wydawca nie zgodziłby się na wydanie książki w takiej formie (przynajmniej w dobie kryzysu). Moim zdaniem autorka broni się solidną treścią podaną w lekkostrawnej formie. Zabrakło tylko urozmaicenia w postaci chociażby szczątkowej fabuły, ale może dzięki temu łatwiej wpasować się w rolę bohaterki/a anegdot.
Jeżeli jesteś szczęśliwym człowiekiem i masz w życiu wszystko poukładane, możesz sobie darować tę książkę. W innym wypadku znajdziesz tu oparcie, którego być może w codziennym życiu zabrakło.
Rozczuliłem się nad sobą. Naprawdę jestem wrażliwy.