Ten piękny film nareszcie trafił do Polski. Nowość Max pomoże wam zrozumieć, że wszystko z wami OK
Dwa lata po premierze w Sundance, dystrybuowany przez Warnera i Max komediodramat pt. „Wszystko ze mną OK?” trafił do oferty Maxa. Najwyższa pora.
Główna bohaterka „Wszystko ze mną OK?”, Lucy (Dakota Johnson), mieszka w Los Angeles ze swoją najlepszą przyjaciółką, Jane. Nie jest usatysfakcjonowana swoim życiem romantycznym; unika też zalotów kolegi, Bena, którego ten fakt coraz bardziej frustruje. Pewnego dnia Lucy otrzymuje awans, który będzie od niej wymagał przeprowadzki do Londynu, co ekscytuje ją i niepokoi zarazem. Gdy wychodzi na drinka z Jane i jej chłopakiem, Dannym, w pewnym momencie wyznaje, że jako nastolatka całowała się z koleżanką - wówczas wstawiona Lucy mówi, że myśli, iż nasza główna bohaterka może być lesbijką. Zaczyna zachęcać przyjaciółkę, by ta spróbowała zgłębić i zrozumieć swoje uczucia. Odkrywając swoją seksualność (i inne aspekty siebie), Lucy analizuje swoje dotychczasowe życie, relacje i oczekiwania wobec przyszłości.
To spory wstrząs, podobnie zresztą jak konieczność przeprowadzki, która wystawia przyjaźń kobiet na próbę - zmusza je do zastanowienia się nad tą relacją oraz tym, co dla nich najważniejsze.
Max: co obejrzeć? Polecamy Wszystko ze mną OK?
Film w reżyserii małżeństwa Tag Notaro i Stephanie Allyne z całą pewnością nie oferuje nowego głosu czy jakiegokolwiek powiewu świeżości w kontekście opowieści o samopoznaniu, ale z całą pewnością świetnie radzi sobie z tą tematyką. Przede wszystkim dzięki scenariuszowej autentyczności (brawo, Lauren Pomerantz) - autorka skryptu doskonale zna standardy ludzkich oporów, niepewności, reakcji na zmiany. Szczyci się też wyczuciem interakcji, przede wszystkim intymnych pogawędek między wieloletnimi towarzyszami - ich wiarygodność opiera się o zderzenie przypadkowych codziennych obserwacji. Lucy i Jane dyskutują dowcipnie, naturalnie, jak dwie doskonale się znające przyjaciółki, by wnet przenieść luźną wymianę zdań na głębsze terytoria. Kilka chwil później emocjonalne wyznania przekształcają się w głupawe żarty. Wielu twórców mogłoby się od tego filmu uczyć - właśnie tak rozmawiają ze sobą bliscy ludzie. Chylę czoła.
Obraz często skręca w stronę komedii - humor nie umniejsza jednak tematyce i bolączkom postaci, a przybliża nas do nich, ułatwiając zaangażowanie w ich losy. Pomaga też uniknąć taniego sentymentalizmu, podobnie zresztą jak zniuansowane, na wskroś ludzkie (przekrój wzruszeń i radości) kreacje Johnson i Sonoyi Mizuno. To w ogóle świetna sprawa, że film nie traktuje Jane jako typowego dodatku do Lucy, ale czyni z tej pełnoprawną, złożoną bohaterkę (która to, swoją drogą, jest tak skupiona na rozwiązaniu problemów przyjaciółki, że unika swoich własnych - ale ten akurat wątek zasłużył na rozbudowanie, którego w filmie nie uświadczymy).
Czytaj więcej o nowościach w streamingu na Spider's Web:
Jak wspominałem, „Wszystko ze mną OK?” nie mówi nic nowego, ale przecież nie musi - historii coming outów kobiet po trzydziestce w kinie wciąż jest jak na lekarstwo. Takich nacechowanych specyficznymi niepokojami, rosnącymi na sile właśnie w tym okresie; łączących się z obawami, że być może coś przegapiliśmy, że na niektóre rzeczy może już być za późno.
Jest to też historia o życiowej rewizji - bohaterki ponownie przyglądają się sobie samym oraz temu, jak postrzegają siebie nawzajem. Całość określiłbym mianem celebracji więzi, takiej prawdziwej, opartej na naturalnych wątpliwościach i włożonej w nią pracy, nie zaś bajkowej fanaberii o siostrzeństwie na śmierć i życie. Przede wszystkim widzę tu jednak opowieść o zmianach - o tym, że nic w życiu nie jest na stałe, na zawsze; że zmiany to naturalna kolej rzeczy i są w porządku. O samoakceptacji, ale też akceptacji zewnętrznej; pięknie nowych poszukiwań i odkryć, również w zakresie własnej tożsamości. Urocza sprawa.
Film obejrzycie tutaj.