Tak brutalnej sceny nie było ani w „Rodzie smoka”, ani w „Grze o tron”. W książce jest jeszcze gorsza
Nowy „Ród smoka” wjechał na HBO Max. Finał premierowego odcinka jest wyjątkowo makabryczny i choć trudno się go ogląda, trudno mieć o niego pretensje do twórców, bo książce „Ogień i krew” ta scena jest znacznie gorsza i zdecydowanie jednoznaczna.
„Ród smoka” wjechał już na platformę Max i przedstawia on pierwsze miesiące wojny o władzę nad Siedmioma Królestwami. Serial pokazuje, jak narasta konflikt, który wkrótce przerodzi się w krwawą walkę. Choć obie strony starają się nie eskalować i nie doprowadzić do tego, aby Westeros spłynęło krwią i spłonęło od smoczego ognia, to dzieje się jednak inaczej. Potworna niechęć obu stron hodowana przez lata w zamkowych komnatach, wreszcie daje okrutny plon i z każdym kolejnym dniem, sytuacja się zaognia.
W poprzednim odcinku widzieliśmy, jak książę Aemond na swoim wielkim smoku zabija swojego siostrzeńca Lucerysa. Nie robi tego celowa, prawdopodobnie chce go nastraszyć lub „najwyżej” wyłupić mu oko. Smoki jednak poirytowane rosnącym napięciem nie słuchają swoich władców. Dochodzi do tragedii, młody chłopak ginie.
Uwaga, poniżej znajdują się spoilery z nowego odcinka „Rodu smoka”.
Ród Smoka – najbrutalniejsza scena z serialu
W odpowiedzi na dramat, jaki spotkał Rhaenyrę jej aktualny mąż Daemon postanawia zadziałać. Poprzez Białego Robaka umawia się ze strażnikiem miejskim i pewnym szczurołapem. Zleca im zadanie zabicia księcia Aemonda w ramach zemsty za zabicie biednego Lucerysa. Nie dowiadujemy się jednak, co ma zrobić dwójka hultajów, jeśli go nie znajdą. Co się dzieje potem – wiemy. Mężczyźni dostają się pod pokoju Heleany, żony (i zarazem siostry) króla, a następnie zabijają następcę tronu, młodziutkiego Jaeherysa. W trakcie dyskusji nad przerażoną królowa, strażnik relacjonuje słowa Daemona: „syn za syna – powiedział, czy ona wygląda ci na syna?”.
Nie wiesz, o co chodzi lub nie pamiętasz 1. sezonu "Rodu Smoka"? Z naszych tekstów wszystkiego się dowiesz:
W książce historia przedstawiona jest trochę inaczej. Powieść „Ogień i krew” stylizowana jest na kronikę pisaną po latach. Fikcyjny autor zbiera relacje bezpośrednich (lub nie) świadków i sprawdza, która z nich jest najbardziej prawdopodobna. O tych wydarzeniach pisze jednak dość jasno, choć część szczegółów ginie po drodze.
Dwaj mężczyźni, którzy przekradają się do Czerwonej Twierdzy zostają zapamiętani tylko z ich przezwisk: Jucha i Twaróg.
Królewski małżonek wynajmuje ich poprzez Miserię. I podobnie, jak w serialu są to szczurołap i strażnik miejski, tyle że były – usunięto go z służby za zabicie prostytutki. Jasne jest jednak, że o akcji Daemona wiedziało jego stronnictwo. W powieści wysyła on list na Smoczą Skałę o treści: „oko za oko, syn za syna”. Możemy więc założyć, że książę wcale nie zlecił zabójstwa Aemonda dwóm podłym mordercom z nizin, wiedząc, jak dobrym był wojownikiem.
W powieści Jucha i Twaróg trafiają do pokojów królowej wdowy Alicent, wiedząc, że co wieczór królowa Heleana odwiedza matkę, aby ta mogła pobyć z wnukami. Mężczyźni krępują ją, a gdy żona króla wreszcie się zjawia, każą jej wybrać, którego chłopca mają pozbawić życia. Zrozpaczona matka wybiera młodszego Maleora, ale i tak pozbawiają życia następcę tronu Jaeherysa. Na koniec jeden z nich rzuca jeszcze do ocalonego chłopca – Mama chce, żebyś umarł.
„Ród smoka” trochę zmienił wydźwięk tej sceny, kierując uwagę na samą Heleane, sugerując, że ma ona ponadnaturalne zdolności, a jednocześnie nie odarł mrocznych wydarzeń z ich dramatyzmu. Przy nawet najbrutalniejszych momentach „Gry o tron”, finał premierowego odcinka 2. sezonu „Rodu Smoka” jest wyjątkowo okrutny i łamie kolejne tabu. Przyznam, że jestem dość krytycznie nastawiony do przesuwania tej konkretnej granicy, ale nie sposób nie docenić mocy tej sceny oraz tego, jak ustawia relacje między bohaterami.