Muzyka

11.03.2010 12:30

Freddy Mercury: 15 lat później

Pamiętam ten dzień doskonale. 24 listopada 1991 r. jak zwykle rano stawiłem się do służby. Zwykle przychodziłem około godziny 7.00, by mieć komfort rozplanowania w miarę sensownego zajęć, co w wypadku służby w Policji rzeczą prostą nie jest. Odruchowo włączyłem radio ustawione w paśmie nadawania Programu III Polskiego radia, nastawiłem czajnik na wodę niezbędną do sporządzenia porannej kawy (fatalny nawyk, biorąc pod uwagę pijane przez siebie "siekiery") i zacząłem wyjmować z kasy pancernej teczki z prowadzonymi dochodzeniami. Rozboje, włamania, pobicia. Bezmiar ludzkiego nieszczęścia złożonego w moje ręce. Dokładnie o godzinie 7.30 prowadzący poranną audycję radiową spiker powiedział - "… dzisiaj Odszedł Wielki Człowiek i Muzyk - Freddie Mercury, frontman zespołu Queen. Gdziekolwiek teraz jesteś Freddie, My jesteśmy z Tobą …". Mój mały wewnętrzny świat w tym momencie zamknął swoje wrota. Schowałem akta, poszedłem do Szefa i nie wnikając w szczegóły uzyskałem dzień wolny od pracy w ramach zaległych kilkuletnich urlopów. Chciałem być Sam. Opuściłem Komisariat, kupiłem kilka butelek piwa, samochód zamknąłem w garażu i poszedłem nad przepływającą przez moje miasto rzekę Białą Przemszę. Siadłem na brzegu, otwarłem jedną z butelek, pociągnąłem potężnego hausta "browara" i zapadłem w zadumę. Gdziekolwiek jesteś Farrokh'u Bulsara, zwanym Freddie Mercury jedno jest pewne - ja jestem z Tobą!