Zawód fotografa nie wydaje się być zbyt pasjonującym zajęciem. Drzewka, krzaczki, zachód słońca… wszystko uwiecznione w pamięci aparatu, zupełnie nikomu niepotrzebne. Co jednak, jeżeli na jednym z takich, z pozoru niechcianych i zupełne do siebie podobnych zdjęć, znajdujemy coś, co wcale nie powinno zostać na nim uwiecznione? W takiej sytuacji zostaje postawiony Leon – nowojorski fotograf, który trafia na ślad makabrycznej zbrodni, a ta jest zaledwie czubkiem góry lodowej przerażających wydarzeń, jakie mają miejsce niemal od początku istnienia ogromnego miasta.
Na kartach „Ręki mistrza” zapisana jest poruszająca, zaskakująca i pięknie opowiedziana historia pewnego budowlańca, który zdobywa paranormalne zdolności. Brzmi banalnie? Zaufajcie mi – to tylko tak wygląda. Ale po kolei. Edgar Freemantle jest, a de facto był, szefem firmy budowlanej. W życiu nie miał lekko – trudne początki Freemantle Company, kredyty. Mimo tych problemów nie stracił głowy i jakoś sobie ze wszystkim poradził. Oczywiście wspierały go żona i dwie córki. Następnie jego życiowa sinusoida wystrzeliła w górę – firma zaczęła dobrze prosperować i przynosić ogromne zyski. To był szczęśliwy okres dla Edgara. (Wiem, wiem. Mamona szczęścia nie daje. Posłużę się jednak sentencją ze znanego polskiego filmu: „Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy, to ch…”).
Mun straciła wzrok, gdy miała 2 lata. Nie poddała się jednak i starała się normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Została nawet skrzypaczką w orkiestrze zrzeszającej ludzi niewidomych. Pewnego dnia otrzymała szansę od losu, aby znowu widzieć. Przechodzi skomplikowaną operację rogówki. Efekt końcowy jest pozytywny. Dziewczyna z powrotem odzyskuje wzrok i odkrywa świat na nowo za pomocą kolejnego zmysłu. Wkrótce odkrywa, że zaczyna widzieć więcej niż przeciętni ludzie – Mun za pomocą nowych oczu zauważa zmarłych.
Filmy z poniższej listy zostały wybrane z najlepszej pięćdziesiątki horrorów umieszczonej na największym portalu filmowym na świecie Internet Movie Database. Kolejność jest przypadkowa.
Czwórka przyjaciół przyjeżdża do opuszczonej fabryki na Dolnym Śląsku, w której rok temu zaginął brat jednej z uczestniczek wyprawy. Postanawiają zbadać sytuację i natrafiają na szpital psychiatryczny, gdzie akurat przebywa młodzież z poprawczaka, chcąca w ten sposób skrócić sobie czas męki w więzieniu. Okazuje się, że wszyscy są w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Francja chyli się ku upadkowi. Konserwatyści i radykalni prawicowcy walczą o przejęcie władzy w kraju. Spór ten wywołuje polityczną rewoltę, co jest widoczne poprzez liczne zamieszki uliczne. Grupa młodych złodziejaszków chce wykorzystać sytuację i dokonać napadu, po którym się wzbogacą i będą mogli żyć dostatnie z dala od niszczejącej francuskiej demokracji. Niestety, plan napadu okazuje się fiaskiem. Złodzieje uciekają jak najdalej od rujnowanego miasta i zatrzymują się w pensjonacie tuż przy niemieckiej granicy. Nie wiedzą jednak, że czeka tam na nich bardziej bolesna kara niż więzienie.
Jeff, Amy, Eric oraz Stacy to Amerykanie wspólnie spędzający wakacyjny wypoczynek w Meksyku. Nie martwią się życiem w Stanach i zatapiając się w alkoholu szaleńczo imprezują. W przedostatnim dniu wyprawy poznają Niemca Mathiasa, który przyjechał z Europy wraz ze swoim bratem i jego dziewczyną. Zwierza się młodym ludziom, że wcześniejszego dnia jego kompani wyruszyli zbadać tajemnicze ruiny Majów i do tej pory nie wrócili. Chęć zaczerpnięcia wiedzy o kulturze kraju, w jakim wypoczywają motywuje grupę przyjaciół do odbycia wędrówki do pradawnej świątyni. Wkrótce okaże się, że będą musieli walczyć o swoje własne życie.
We wstępie do Trupojada, Jacek Grzędowicz wprowadzał nas do świata mrocznych fantazji najlepiej zapowiadających się polskich pisarzy i próbował przyszykować nas na coś, co ma rzadko miejsce w naszym kraju. W Pokoju do wynajęcia, Łukasz Orbitowski stara się nas przekonać, że drugi tom znacznie różni się od poprzedniego. Porównuje debiutantów do mistrzów gatunku, jak na przykład „Krawaty Koltaya” Palińskiego do prozy Stephena Kinga. Ale to nic. Sugeruje, iż opowieści zawarte w zbiorze są tak realistyczne jakby opowiadał je nam ktoś z najbliższego otoczenia. Dobrze, że Orbitowski szybko rezygnuje z udowadniania tej tezy, gdyż zaledwie parę historii odpowiada powyższemu opisowi. A mimo to, z tyłu książki czytamy następujące słowa – „Jeśli myślicie, że w biały dzień, w gwarnym supermarkecie albo za antywłamaniowymi drzwiami mieszkania jesteście bezpieczni – mylicie się.” Z takimi zachęcającymi hasłami, ciekawość wzrasta.
Machine Girl opowiada historię Ami, która jak sama o sobie mówi, jest zwykłą nastolatką z Japońskiej szkoły. Cóż, ta nudna wersja bohaterki na szczęście umiera dość szybko i na jej miejsce wchodzi nowa Ami – pragnąca zemsty, z gigantycznym karabinem zamiast ręki. Ale zacznijmy od początku, bo tak najłatwiej zrozumieć, czemu taka miła dziewczyna nagle zaczęła mordować bezbronnych gangsterów. Wszystko zaczyna się, gdy brat Ami zadziera z Yakuzą. Ba, co gorsza, jest to Yakuza Ninja, której praktycznie przewodzi nastolatek. Ten dość szybko zabija brata naszej bohaterki, przez co ta ma zamiar zemścić się na zabójcy. Niestety, japońska mafia odcina jej lewą rękę w trakcie tortur i zemsta kończy się dość żałośnie. Na szczęście Ami udaje się uciec do znajomego mechanika, ten zaś montuje jej w miejsce lewej ręki miniguna. Wtedy zaś zaczyna się zemsta na całego, w której urwane kończyny i krew zasłaniają cały ekran.
Najłatwiej sklasyfikować mi tę hiszpańską produkcję jako połączenie „28 tygodni później” z „Blair Witch Projekt”. Chociaż obie pozycje to wręcz przeciwległe bieguny w horrorowym światku, ryzykowna mieszanka wyszła produkcji na dobre. Wszystko za sprawą reżysera Jaume Balagueró oraz niesamowitych zdjęć Pablo Rosso. Cały film został przedstawiony widzowi w formie reportażu nagrywanego przez prezenterkę lokalnej, barcelońskiej telewizji. Ona i jej zaprzyjaźniony operator przez przypadek trafiają do normalnej (z pozoru) kamienicy. Na miejscu jest już policja i straż pożarna, okazuje się bowiem, że miał tutaj miejsce jakiś dziwny wypadek. Ku ich przerażeniu sprawca wciąż jest w środku, cały budynek zostaje natomiast poddany kwarantannie przez hiszpańskie wojsko. Zdezorientowani funkcjonariusze, prezenterka Angela i jej operator Pablo oraz mieszkańcy kamienicy wpadają w histerię, starając się wydostać za wszelką cenę. Nie mają najmniejszego pojęcia, że wewnątrz odciętego od świata budynku znajduje się nosiciel śmiertelnego wirusa. Bez pomocy z zewnątrz, bez możliwości ucieczki, ściśnięci w ciasnym holu są zdani tylko na siebie. Wszystko dokładnie rejestruje telewizyjna kamera…
Idealnym przykładem jest pierwszy tom Antologii Polskiego Horroru pt. Trupojad. Nie ma ocalenia. Osobiście po raz pierwszy mam do czynienia ze zbiorem opowiadań związanych z prozą grozy. Horror w wersji książkowej nie jest tak naprawdę ogromnie popularny w naszym kraju. Polacy, jeśli już wybierają pozycje z tej półki, to raczej sięgają po „pewniaki” jak Stephen King, Graham Masterton lub Clive Barker. Wydawnictwo Red Horse postanowiło dzięki Trupojadowi przedstawić nadzieję polskiego horroru. W końcu Polacy nie gęsi…
Właściwie, to nawet podczas oglądania nie zwracałem na film większej uwagi. To jeden z takich tytułów, które po prostu nie przykuwają… Ale zacznijmy po kolei, według utartych standardów: najpierw słów kilka o fabule „dzieła”. Tak więc, Zew Krwi opowiada o dwóch klanach wilkołaków żyjących w niewinnie wyglądających ludzkich powłokach. Jeden z nich, dowodzony przez niejakiego Vareka, czerpie olbrzymią przyjemność ze swej przypadłości, wykorzystuje „dar losu” najlepiej jak potrafi. Druga z grup taka szczęśliwa już nie jest – gdyby tylko nadarzyła się okazja, odrzuciliby swoją drugą naturę. Na ich szczęście, taka możliwość istnieje. Pewna dość już wiekowa przepowiednia mówi o chłopcu, pół-wilkołaku, który wraz z ukończeniem trzynastego roku życia pozbawi świat tej niewyleczalnej z pozoru choroby. Jak łatwo się domyśleć, część zarażonych próbować będzie przeszkodzić dziecku w imprezie urodzinowej, druga zaś połowa spróbuje go utrzymać przy życiu. Choć sam pomysł może wydać się umiarkowanie ciekawy, zaczerpnięty został bowiem ze starych indiańskich legend, to wykonanie poraża już kiczem.
„Gwai wik” tells a story of Tsui Ting-Yin. She is a successful young novelist, who concerns the theme of love in most of her books. Her next novel is suppose to change the genre into a thriller with supernatural elements. Having problems with writing something logical, Tsui finds out that there are strange things happening in her apartment. Soon, she figures that everything she wrote exists in reality. She goes to the basement and unexpectedly enters a gloomy and dark world.
Mike Enslin is a supernatural writer who devotes his life to exploration of haunted places and proving if the legends are real. His job is of second importance, because the selling of his ‘Top 10 Most Haunted…’ series doesn’t reach extremely high results. Still, he treats it as a way to earn for a living. One day, he receives a postcard in which the sender denotes a high paranormal activity from the room 1408 in The Dolphin Hotel located in NYC. What is more, all the people that spent a single night in it, have died in mysterious circumstances. This myth doesn’t scare Enslin and he decides to solve the riddle of the room 1408. Little did he know, the room will bring out his worst fears. Locked in a small hotel apartment, Enslin will have to fight for his life with an unknown force.
Mieszkający na Słowacji Dawid Abel to zwyczajny urzędnik, jakich wiele. Za nic w świecie nie spodziewałby się, że spotkana w restauracji dziewczyna doprowadzi go przypadkowo do starcia z niezbyt przyjemnym demonem. Wskutek tego nieprzewidywalnego przebiegu wydarzeń na głównego bohatera rzucona zostaje klątwa – od tej pory dręczą go koszmarne sny – w każdym z nich widzi, ile zostało mu dni do końca życia. Na szczęście ta „przypadkowa” dziewczyna – Tamara – okazuje się wiedzieć bardzo wiele o rytuałach i sposobach postępowania z ciemną stroną magii. Rusza więc z Dawidem do swych przyjaciół i rodziny, aby odczynić rzucony urok. Zegar jednak wciąż tyka, a oni mają tylko dwa tygodnie. Przy okazji ruszą też tropem niejakiego Aziza, który pragnie zdobyć władzę nad wszystkim i nad wszystkimi.
Na pierwszy rzut oka Michael Myers to zwykły, przeciętny dziesięciolatek. Jednakże jego życie nie jest usłane różami – ojciec jest alkoholikiem, siostra w ogóle nie zwraca na niego uwagi, a matka pracuje jako striptizerka w pobliskim barze go-go. Do tego w szkole sprawia coraz więcej problemów wychowawczych, z którymi kochająca rodzicielka nie może sobie dać rady. Gdy nadchodzi wieczór Halloween w Michaela wstępuje niewyjaśniona siła, dzięki której bez skrupułów zabija swoich najbliższych. Po tym incydencie trafia do szpitala psychiatrycznego pod opiekę dr Loomisa. Mija 17 lat, a dorosły już Myers w ogóle nie zmienia swojego zachowania. W dzień przed Halloween Michael ucieka z placówki i wraca do rodzinnego Haddonfield, aby siać śmierć wśród okolicznych mieszkańców.