REKLAMA

Cenzura na koncercie Ralpha Kaminskiego. Poszło o tęczową flagę. O co chodzi?

Koncertowy spektakl, upamiętniający Korę w Białymstoku, zaliczył sporą obsuwę. Do ostatniej chwili Ralph Kaminski i jego ekipa kłócili się z pracownikami Opery i Filharmonii Podlaskiej o tęczową flagę. W końcu udało się ją zawiesić, ale niesmak pozostał.

ralph kaminski kora koncert bialystok cenzura teczowa flaga
REKLAMA

Ralph Kaminski wydał w październiku album z własnymi interpretacjami przebojów Kory oraz Maanamu. Znajdziemy na nim zarówno takie szlagiery jak Wyjątkowo zimny maj czy Po prostu bądź, jak i piosenki mniej znane – w zupełnie nowych aranżach charakterystycznych dla twórczości Kaminskiego. Nagranie krążka poprzedził koncert-spektakl "KORA", który miał miejsce we Wrocławiu. Hołd dla zmarłej artystki tak się spodobał widzom, że muzyk postanowił go powtórzyć.

Ralph Kaminsky w tym tygodniu grał we wtorek w Warszawie (Teatr Roma dwukrotnie wyprzedany), ale już na kolejnym przystanku, w środę 1 grudnia w Białymstoku, doszło do ostrych spięć. I to nie z powodu tego, że ktoś krzyczał "Ja ci zaraz dam podlaski spleen!" i rzucał pomidorami. Poszło o coś, co kiedyś było symbolem radości i jednorożców, a dziś dzieli ludzi jak szczepionka - tęczę.

REKLAMA

Koncert Ralpha Kaminskiego w Białymstoku z problemami. Poszło o tęczową flagę.

Wydarzenie Opery i Filharmonii Podlaskiej nie ruszyło o czasie. Z tego co przekazują media, muzyk i organizatorzy do ostatniej chwili negocjowali wygląd sceny. Inspicjentka tej instytucji ponoć chciała ocenzurować tęczową flagę, więc Kaminski postawił się i zagroził odwołaniem koncertu. W końcu interweniowała dyrekcja i spektakl doszedł do skutku. Z ponad półgodzinnym opóźnieniem.

Oświadczenie w tej sprawie wydało Good Taste Production i przekazał je dalej Ralph Kaminski. Wynika z niego, że faktycznie doszło do spięć z pracownikami opery przed spektaklem. "Jego opóźnienie wynikało z oporu stawianego przez niektórych pracowników Instytucji, podnajętych do pracy na ten dzień przez Organizatora, zgodnie z wymogami Opery i Filharmonii Podlaskiej. Koncert/spektakl udało się rozpocząć dopiero po interwencji dyrekcji Instytucji" - czytamy.

Ralph Kamiński - koncert prawie się nie odbył przez chęć cenzury tęczowej flagi. Co się stało?

Całość podsumował też sam Ralph Kaminski, który stwierdził, że "moja sztuka to niedosłowności".

W kontekście próby ocenzurowania mojego koncertu/spektaklu KORA przez część pracowników Opery i Filharmonii Podlaskiej, chcę napisać od siebie i powiedzieć wyraźnie, że moja sztuka to niedosłowności. To symbole, metafory, interpretacje. Mój zespół i cały team składa się z ludzi z różnych światów, wszyscy się szanujemy i potrafimy ze sobą pracować. Ubolewam, że taka sytuacja miała miejsce. Jeszcze raz dziękuję wspaniałej publiczności za wyrozumiałość! Kochajmy się, akceptujmy, szanujmy!

- napisał Ralph Kaminski.

Koncert pomimo prób cenzury odbył się i z tego co czytam w sieci, niektórzy mieli doświadczenia iście metafizyczne. I nie widziałem komentarzy, w których ktoś narzekał na flagę.

 class="wp-image-1847407"
Screen z Facebooka

Opera w Białymstoku odpowiada: flagi nie było w riderze.

Opera i Filharmonia Podlaska w swoim oświadczeniu tłumaczy, że scenografia nie pokrywała się z riderem przesłanym przez organizatorów. To taki dokument, w którym opisuje się szczegóły techniczne dotyczące instrumentów, nagłośnienia, zachcianek artystów czy właśnie wyglądu sceny.

I trudno mi uwierzyć, że flaga mogłaby się w jakiś sposób sprzęgać z mikrofonem. I która opera nie miałaby infrastruktury do np. kotar - zwłaszcza, że na zdjęciach z poprzednich wydarzeń zwykle coś wisiało z tyłu sceny. Aż dziwne, że nikt się nie czepiał figury przypominającej biblijną Maryję, a może właśnie o to zestawienie tak naprawdę chodziło?

Rzeczniczka instytucji w mailu przesłanym Onetowi zupełnie umywa ręce od całej afery. Tłumaczy, że zawinił inspicjent wynajęty przez organizatora. Wcześniej mogliśmy jednak przeczytać, że to właśnie podnajęci pracownicy instytucji sprawiali problemy. Coś tu nie gra.

REKLAMA

Opera i Filharmonia Podlaska nie mogła i nie ingerowała w przebieg koncertu. Z informacji przez nas uzyskanych wynika, iż wątpliwości inspicjenta wynikały wyłącznie z niezgodności scenografii z przesłanym wcześniej przez organizatora koncertu raiderem. Trzeba podkreślić, że zarówno inspicjent, jak i inni pracownicy obsługi sceny zostali zatrudnieni do obsługi koncertu bezpośrednio przez organizatora wydarzenia

– napisała Małgorzata Jopich, rzeczniczka prasowa OiFP.

Niektórzy nigdy nie nauczą się, że próby cenzury tylko nadają sztuce rozgłosu. Szczególnie wtedy, gdy powody są absurdalne. Niedawno kurator oświaty Barbara Nowak apelowała, by szkoły nie szły nową wersję "Dziadów", bo są upolitycznione (ależ odkrycie!) i mogą szkodzić dzieciom. Przedstawienie się wyprzedało do końca lutego przyszłego roku.

Kaminsky nie chciał wieszać zakazanej prawnie swastyki III Rzeszy (choć przecież nikt z tego powodu nie cenzuruje filmów wojennych, bo liczy się kontekst), tylko symbol osób LGBT (póki co jeszcze legalny w Polsce), których Kora była sojuszniczką. Internauci wrzucają więc flagi pod każdym nowym postem podlaskiej opery (znamienne jest to, że na Facebooku instytucji koncert nawet nie był promowany), a na następny podwójny spektakl w Katowicach zostały resztki biletów.

* Zdjęcie główne: screeny z www.instagram.com/ralphkaminski / www.instagram.com/bellmute

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA