REKLAMA

Pan Kleks jako szef gangu młodocianych przestępców? Bagiński chciał nakręcić swoją wersję filmu

„Akademia Pana Kleksa” jako film gangsterski, którzy z przymrużeniem oka miał wchodzić w dialog z filmem Krzysztofa Gradowskiego? Coś takiego mogło powstać - i szanse na to były całkiem realne. Swój koncept przekornego obrazu przedstawił dziś w social mediach Tomasz Bagiński. 

akademia pana kleksa tomasz bagiński film gangsterski ambroży k
REKLAMA

„Akademia Pana Kleksa” w interpretacji Macieja Kawulskiego trafi do kin już 5 stycznia (no, właściwie to już trafiła, jednak póki co są to tak zwane pokazy przedpremierowe). Nowy obraz lubującego się w kinie gangsterskim reżysera to świeże podejście do kultowej historii - twórcy podjęli próbę zaktualizowania jej i opowiedzenia na nowo, przy jednoczesnym zachowaniu ducha oryginału. Okazuje się jednak, że kilka lat wcześniej ktoś inny planował wziąć „Akademię” pod lupę - plan zakładał jednak coś więcej, niż drobną aktualizację. To miała być zupełnie nowa wersja - skierowana raczej do starszych odbiorców.

Czytaj więcej o kinowych nowościach w Spider's Web:

REKLAMA

Akademia Pana Kleksa jako film gangsterski. Tomasz Bagiński o swoim pomyśle

Tomasz Bagiński podzielił się w swoich social mediach dawnym pomysłem na nową „Akademię”. Jak sam podkreśla, miał to być „gangsterski, jajcarsko-poważny dialog z wersją Gradowskiego”. Bagiński opracowywał ten koncept z paroma znajomymi (tu wymienia Krzysztofa Noworytę i Krzysztofa Piskorskiego) - panowie zastanawiali się, co by było, gdyby stary film był bajkową mitologizacją znacznie brudniejszej, bardziej „odjechanej” historii, w której, uwaga, Ambroży Kleks to boss gangu młodocianych przestępców „niczym z PRL-owskiego Olivera Twista”. A to zaledwie wisienka na torcie:

Doktor Pai Chi Wo szmugluje dla nich z Azji surowce do produkcji piegów - które są po prostu halucynogennymi pigułami. A Akademia to de facto szkoła dla zawodowych złodziei. Pamiętam, że spotkaliśmy się nawet z Piotrem Fronczewskim i też mu się spodobało. No ale jak zaczęliśmy kopać w prawach do filmu, to ukazał się taki labirynt, że się poddaliśmy. Maciej Kawulski kilka lat później przeszedł przez ten labirynt, zdobył prawa i zabrał się za robienie z rozmachem już swojej Akademi. Ja też poszedłem w innym kierunku. Bez żalu. Jeden z setek już projektów, które trzeba było zostawić za sobą.

Ale wspomnienie tego miksu Akademi, Vabanku i Breaking Bad też pozostało. Ukłon dla Piotrka Gnypa za przypomnienie. Tyle
- zakończył Bagiński.

Akademia Pana Kleksa

Wygląda na to, że niewiele brakowało, a otrzymalibyśmy zupełnie nieoczekiwaną wariację na temat Pana Kleksa - i trochę szkoda, że jednak się jej nie doczekamy. Bagiński stwierdził, że pomysł odbił się od labiryntu, jakim okazała się kwestia praw autorskich. Twórca „Katedry” zdecydował się jednak opisać pierwszą scenę z niezrealizowanego filmu. Zawsze coś!

REKLAMA

Akademia Ambrożego K.

Mglisty, błotnisty poranek. Więzienie w Sztumie. Widzimy tył głowy pokryty tatuażami. To nasz Bohater. Idzie korytarzem. W tych tatuażach prawdziwa „historia przemocy” i zakręcony chiński smok.

Przed „głową” otwiera się krata. Strażnik pozdrawia skinieniem ręki. Bohater podchodzi do okienka. Urzędnik w środku wydaje jego rzeczy. Stary dowód osobisty. Miga nam imię Ambroży, ale nie widać nazwiska. Na zdjęciu mężczyzna z wielką brodą i paroma kolorowymi piegami na twarzy. (Znajomo wygląda). Poza dowodem parę monet sprzed denominacji i złożony fioletowy surdut.

Nasz bohater bierze rzeczy. Widzimy w końcu jego twarz. To łysy Fronczewski (oczywiście), siwa broda, związana w wikingowskie warkoczyki. Szyja, tak jak i głowa pokryte tatuażami. Wzrok Waltera White. Czerń w tych oczach. Ten człowiek przeszedł piekło i mu wpie*dolił.

Ambroży wychodzi przed bramę więzienia. Podchodzi do kosza. Wyrzuca surdut.

Później.

Noc. Komorów czy Magdalenka, w każdym razie, któraś podwarszawska wioska korporatów. Dom jednorodzinny z ogródkiem. Ciepłe światło w środku. Wystrój bez wyrazu jak z folderu firmy meblarskiej. Po kuchni krząta się facet koło 30 razem z żoną. Widać dzieciaki. No kurde, reklama Kinder Bueno. Fajno. Słodko. Idealnie.

Facet dostrzega coś w oknie. Mówi żonie, że wyniesie śmieci. Bierze prawie pusty worek. Wychodzi do ogrodu.

W cieniu czeka Ambroży. Witają się. Ściskają. Młody ma wzruszenie na twarzy. I strach.

Ambroży stoi jak cień z przeszłości, która już nigdy nie miała wrócić. W końcu pyta:

- Adaś, kto zdradził?

BACH. Tytuł. Zaczyna się film.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA