REKLAMA

Blogerka opowiada, jak je trujące grzyby. Mówi, że jest w tym magia, ale myli ją z głupotą

W sieci coraz częściej możemy natknąć się na promowanie praktyki spożywania muchomorów: grzybów, które - jak wiemy - stanowią zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i życia. Świadoma "zabawa w szamana" nie musi skończyć się tragedią. Może do niej jednak doprowadzić czerpanie "wiedzy" z Facebooka i tutoriali na YouTube.

muchomor czerwony jedzenie grzyby halucynogenne trujące narkotyki
REKLAMA

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

Choć może się to wydawać niedorzeczne, stosowanie muchomorów jako narkotyków nie jest niespotykaną praktyką. Mowa, rzecz jasna, o muchomorach czerwonych (nie zaś zielonkawych, znanych jako najbardziej toksyczne grzyby świata), które przed konsumpcją współcześni domorośli "szamani" poddają procesowi suszenia.

Zatrucia muchomorem czerwonym zdarzają się bardzo rzadko, przede wszystkim dzięki temu, że jego wygląd jest bardzo charakterystyczny i powszechnie znany. Najczęściej ofiarami padają małe dzieci oraz właśnie nasi szamani - młodzi dorośli eksperymentujący z substancjami psychoaktywnymi, którzy zjedli te grzyby świadomie. Dodam przy okazji, że śmiertelne zatrucia muchomorem czerwonym są bardzo, bardzo rzadkie - tym bardziej, że nie powoduje on długotrwałych uszkodzeń narządów wewnętrznych. Niebezpieczeństwo jest raczej związane z wypadkami, do jakich może dojść, gdy konsument znajdzie się już w stanie odurzenia. Za zgon częściej odpowiedzialny jest podobny muchomor plamisty (brązowy kapelusz), w którym stężenie toksycznych substancji jest znacznie większe.

REKLAMA

Jedzenie muchomorów: krytyka

Na YouTube, Instagramie czy Facebooku nietrudno znaleźć profile, których twórcy relacjonują spożywanie ususzonych muchomorów. Dziś w sieci najbardziej obrywa się autorce bloga "O zapachu słońca" (wpis przeczytacie wyżej). Siłą rzeczy tego typu działania spotykają się z falą negatywnych emocji - w istocie, nieodpowiedzialne zabawy tego typu mogą źle się skończyć. Sugerujący się wątpliwej jakości mądrościami z sieci konsumenci sporo ryzykują. Z drugiej strony, zagrożenie nie musi być tak duże, jak niektórzy przekonują - kluczowe jest tutaj ostrożne podejście do procesu, podparte zapleczem naukowym.

No dobra, ale po co w ogóle jeść muchomory? Dwa słowa: działanie psychoaktywne

Możliwości muchomorów czerwonych w tej sferze znano już w starożytności. Używali go np. rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej czy szamani na Syberii, by wprowadzać się - jakżeby inaczej - w mistyczny trans, przepowiadać przyszłość czy kontaktować się z duszami zmarłych. Co ciekawe, szamani, zamiast suszyć grzyby, pili mocz tych, którzy zażywali je wcześniej, by zminimalizować dolegliwości pokarmowe. Większa część toksyn z muchomora nie jest bowiem metabolizowana. Stawia się też hipotezy, że był on składnikiem napojów: soma i haoma.

Zmiany świadomości zaczynają się zazwyczaj od pół godziny do dwóch po spożyciu - przypominają efekty konsumpcji lulka czarnego czy wilczej jagody. Najczęstsze objawy to: stan zmęczenia, pomieszanie postrzegania przestrzennego i wizualnego, utrata poczucia czasu, suchość w ustach, potliwość, rozszerzenie źrenic. U niektórych pojawiają się również wymioty, biegunka, duszności i zmiany w tętnie. Nigdy nie odnotowano uszkodzeń organów wewnętrznych - podejrzewa się jednak możliwość zaistnienia zmian patologicznych w mózgu, jeśli grzyb będzie zażywany zbyt często. Po dwóch godzinach od konsumpcji człowiek najczęściej zapada w głęboki sen, który trudno powstrzymać. Trwa on średnio osiem godzin. Wszystkie efekty najczęściej znikają już po 24 godzinach. Zebrane we wczesnych miesiącach jesieni muchomory powodują mniej mdłości i są bardziej narkotyczne, niż te zebrane później.

Zjadłem muchomora!

Dlaczego się je suszy? Główny trujący składnik, kwas ibotenowy, jest nietrwały i podczas dekarboksylacji przechodzi w mniej szkodliwy muscymol. Właśnie dlatego świeże okazy są znacznie, znacznie bardziej trujące niż te suche.

REKLAMA

Kw. ibotenowy w umiarkowanych dawkach nie wywołuje uszkodzeń narządów (wątroby, nerek i mózgu), ale duża dawka tego związku lub powtarzalne infuzje powodują poważne zmiany we wrażliwości receptorów GABA i mogą indukować uszkodzenia mózgu przez stratę niewielkiej części komórek cholinergicznych, co może prowadzić do uszkodzeń funkcji pamięci i uczenia się

- Jakub Babicki, Laboratorium Etnobotaniki i Psychofarmakologii Eksperymentalnej im. Jana Pawła II

Nie zrozumcie mnie źle - moim celem nie jest normalizowanie podobnych zabiegów i tłumaczenie, że tak naprawdę konsumentom nic nie grozi. Ba, jestem przeciwny piętnowaniu świadomej konsumpcji środków psychoaktywnych. Problem polega na tym, że chętne na podobne eksperymenty osoby mogą bazować na niedokładnych, powielających błędy instrukcjach, spisanych przez niekompetentnych użytkowników. Oczywiście, mała szansa, by wpadka doprowadziła do zgonu (chyba, że ktoś pomyli gatunki), ale nie czarujmy się - to nie tak, że konsekwencje nie mogą być poważne. Nie wspominając o tym, że tego typu materiały to często powierzchowna i niemerytoryczna promocja narkotyków.

Zdjęcie główne: Shutterstock/Broken White

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA