„Hiena”, film z 2006 roku miał ambicję być przedstawicielem horroru, czyli gatunku, po który nieczęsto sięgają polscy filmowcy. I na ambicji się skończyło, bo obraz Grzegorza Lewandowskiego to raczej nieprzekonujące, pozbawione choćby krztyny polotu, a przy tym śmiertelnie nudne kino obyczajowe.
Czy pełnometrażowy film nieprofesjonalny należy traktować tak samo jak produkcję wysokobudżetową, czy raczej powinniśmy podchodzić do nich z różnym nastawieniem i różnymi oczekiwaniami? A może na ocenę amatorskiego filmu powinno wpływać to, jak jego twórcy chcą, by był on postrzegany?
Bo praktycznie nawet tak męska książka jak Męska sprawa nie jest aż tak męska, jak powinna być. Może to trochę zawiłe, to prawda, ale wszystko w swoim czasie.
Scenariusz filmu opiera się na autentycznej historii. Jak się później okazało powiązania są dość luźne, ale nie zmienia to faktu, że „Dług” jest najbardziej realistycznym filmem, jaki kiedykolwiek oglądałem. Adam i Stefan to dwaj młodzi i ambitni przedsiębiorcy. Chcą zacząć rozprowadzać w Polsce skutery po niskiej cenie, jednak bank nie chce udzielić im kredytu z powodu braku gwarancji. Nieoczekiwanie Stefan spotyka swego dawnego kumpla – Rosjanina Gerarda (genialnie zagranego przez Andrzeja Chyrę). Gerard okazuje się być nadziany i wyciąga do chłopaków pomocną dłoń obiecując im znalezienie gwaranta. Jego propozycja nie wygląda ciekawie, dlatego Adam i Stefan ją odrzucają. Problem polega na tym, że Gerard żąda wyrównania „własnych kosztów”. Rodzi się dług, który rośnie każdego dnia, a Gerard nie jest człowiekiem, który traktuje dłużników ulgowo.
Marek Koterski w swoich filmach wykorzystuje postać Adama Miauczyńskiego do pokazywania różnych wydarzeń i zachowań ludzkich. Zazwyczaj tych, które kojarzą się z udręką i przeciwnościami losu. Przed „Dniem Świra” mogliśmy oglądać go w wykonaniu Marka Kondrata („Dom Wariatów”), a także Cezarego Pazury („Ajlawju”, „Nic śmiesznego”). W roku 2002 powrócił pierwszy z tej dwójki, ukazując postać Adasia jako kompletnego frustrata i pedanta, kierującego się niekiedy przedziwnymi zasadami.
Z Adasiem Miauczyńskim po raz pierwszy spotykamy się w „Domu Wariatów” z 1984 r. W zasadzie jest to jeden z najcięższych w odbiorze filmów Koterskiego. Zdawkowe dialogi, minimalistyczna gra aktorska, surrealistyczny klimat, schizofreniczna postać odgrywana przez Marka Kondrata, który po latach powróci do jednej ze swych pierwszych, „dorosłych” ról, zastępując Dom Wariatów Dniem Świra. Miauczyński powraca do domu rodzinnego po to, by spotkać się z wyobcowaniem, samotnością wśród ludzi, we własnej rodzinie, której członkowie przewijają się niczym majaki we śnie. Dom Wariatów ma swoje drugie dno zawarte w zakończeniu, ale bądźmy szczerzy, filmy tego typu można kochać lub nienawidzić. Podnoszenie rangi danego dzieła ze względu na osobę twórcy jest nie na miejscu i stąd też napiszę wprost: tylko dla fanów statycznych i pozbawionych jakiejkolwiek akcji przedstawień Teatru Telewizji Polskiej. Ten film jest po prostu męczący w odbiorze, niczym Inland Empire odrobinę chory w swej monotonności, całkowicie inny od dalszych, tragikomicznych perypetii Adama M.
Apologeci tradycyjnego rozmnażania się – to dwaj znani aktorzy – Jerzy Stuhr oraz Olgierd Łukaszewicz. Bliżej ich Państwu chyba przedstawiać nie muszę. Zwłaszcza wspaniałego J. Stuhra, którego rola Maksa w Seksmisji przeszła do historii polskiej kinematografii. Któż z nas nie pamięta przezabawnych tekstów z filmu, które na stałe przeniknęły do języka? Ich echo słychać po dzień dzisiejszy zarówno w mowie ludzi starszych, jak i tych młodszych. Albowiem Seksmisja ma w sobie tę magię, która przyciąga wszystkich – bez względu na wiek czy rolę społeczną. Przyjrzyjmy się bliżej filmowi, który na stale zagościł w naszych sercach.
I po raz kolejny Wajda nagrywa film, na który szturmem zagania się młodzież od gimnazjum wzwyż, a która to młodzież o Katyniu nie ma zielonego pojęcia. Pewnie przy okazji powstania filmu niektórym z Was wpadły w ręce czarno-białe broszury, a niektórzy nauczyciele od języka polskiego i historii poświęcili kilka lekcji, aby powiedzieć o tym, jak wielkim reżyserem jest Wajda i jak ważny nakręcił film. I niektórzy z nas zapewne zauważyli nawet billboardy z napisem „Pamiętam. Katyń 1940”.
Job, czyli ostatnia szara komedia Konrada Niewolskiego – nietrafiona parodia polskiego kina
„Job” Konrada Niewolskiego miał być przełomem w polskiej komedii, lecz zamiast tego stał się chaotyczną parodią, której humor nie zawsze trafia do widza. Film próbuje wyśmiewać współczesne realia, ale często popada w schematy i przestarzałe dowcipy. Czy to celowa ironia, czy raczej nietrafiona próba naśladowania zagranicznych wzorców?
Testosteron – polska komedia, która bawi i dzieli widzów
Polska kinematografia często spotyka się z ostrą krytyką, zwłaszcza w przypadku komedii. „Testosteron” to film, który wywołał mieszane reakcje – jedni go uwielbiają, inni krytykują za szowinizm i prosty humor. Czy warto dać mu szansę?
Świadek koronny – hit czy kolejna zmarnowana szansa polskiego kina?
Reklama potrafi uczynić cuda, ale czy zawsze idzie w parze z jakością? „Świadek koronny” miał być przełomowym polskim thrillerem, a okazał się… no właśnie, czym? Film balansuje między kinem akcji, melodramatem i psychologicznym thrillerem, ale ostatecznie nie spełnia żadnej z tych ról. Czy mimo to warto go obejrzeć?
Ryś – kontynuacja kultowego Misia, która bawi i komentuje rzeczywistość
Po 26 latach od premiery „Misia” Stanisław Tym powraca do roli Ryszarda Ochódzkiego, by ponownie w krzywym zwierciadle ukazać absurdy polskiej rzeczywistości. „Ryś” to satyryczna podróż pełna znakomitych aktorów, nietuzinkowego humoru i trafnych obserwacji społecznych. Czy jednak dorównuje legendarnemu poprzednikowi?
S@motność w sieci – nieudana ekranizacja bestsellerowej powieści Janusza L. Wiśniewskiego
„S@motność w sieci” to ekranizacja głośnej powieści Janusza L. Wiśniewskiego, która podbiła serca czytelników. Niestety film nie powtórzył sukcesu książki – zamiast emocji dostarcza chłodnej estetyki i pretensjonalnej symboliki. Czy to dzieło warte uwagi, czy raczej filmowy niewypał?
Plac Zbawiciela – poruszający dramat o kryzysie rodziny i przemocy domowej
„Plac Zbawiciela” w reżyserii Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze to przejmujący dramat ukazujący stopniowy rozpad rodziny i eskalację przemocy domowej. Film przedstawia historię Beaty, młodej kobiety, której życie zamienia się w koszmar po utracie oszczędności i przeprowadzce do despotycznej teściowej. Czy problemy tej rodziny zaczęły się dopiero wtedy, gdy stracili wszystko, czy może miały swoje źródło znacznie wcześniej?