REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Wołyń" Smarzowskiego to kino wybitne. Recenzja sPlay

"Wołyń" to film bardzo mocny, chwytający za gardło, zrealizowany w sposób doskonały. To dzieło brutalne i przerażające, ale jednocześnie: ważne i potrzebne. 

10.10.2016
14:22
Wołyń Smarzowskiego to kino wybitne. Recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Bałem się tego filmu, nie ukrywam. "Wołyń" podejmuje wszak temat ważki, trudny i niejednoznaczny, który łatwo można spłycić do szokujących obrazków gore albo uprościć, prezentując jednostronny, tendencyjny punkt widzenia. Obawiałem się też, że film Smarzowskiego, zamiast budować, jak chce reżyser, mosty, postawi solidny mur i podobnie jak "Pokłosie", sprowokuje nonsensowne dyskusje, kompletnie odbiegające od jego treści. Że na światło dzienne wyciągnie podłe idee, wyrosłe z niezrozumienia.

Jest bowiem "Wołyń" filmem jeśli nawet nie anty-nacjonalistycznym, to na pewno anty-ksenofobicznym. Bez pardonu i poszanowania dla ewentualnej wrażliwości widza na sceny skrajnie brutalne unaocznia, że wstręt do "obcego", rozumianego tu szeroko, jako opozycja do "swojego", zawsze ostatecznie prowadzi do nakręcenia spirali nienawiści i przemocy.

I nie sposób jej zatrzymać, rozdrapując stare rany i szukając winnych wśród swoich lub cudzych praszczurów, pielęgnując w sobie idiosynkrazję i pogardę.

"Wołyń" nie namawia jednocześnie do kompletnego kosmopolityzmu, odrzucenia własnych tradycji, wiary i tożsamości. Przeciwnie, zachęca do głębokiego ich poszanowania, zastrzegając jedynie, by paralelny szacunek żywić do cudzych przekonań. To także (przede wszystkim?) opowieść o miłości, zdolnej pokonywać największe przeciwności losu. Brzmi jak banał, ale wcale tak nie jest.

wolyn-3 class="wp-image-75090"

Akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni kilku lat i rozpoczyna się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Oto zbliża się wesele Polki i Ukraińca. Wspólne śpiewy, tańce i zabawy stopniowo milkną, zastępowane przez coraz głośniejsze, przybierające na sile szepty, pełne wzajemnych żali, pretensji i gróźb. Dla wielu mieszkańców Wołynia wojna kończy się stosunkowo szybko - albo giną na froncie, ale dezerterują, wracają do domu i starają się, w miarę możliwości, wieść normalne życie.

Niechęć między Polakami i Ukraińcami, podsycana najpierw przez komunistów, a później przez hitlerowców, wreszcie zbiera krwawe żniwo.

Pozostający pod silnym wpływem ideologii Stepana Bandery formują się w bandy, napadające na Polaków z Wołynia, dokonując na nich rzezi. Repertuar tortur jest tyleż obfity, co obrzydliwy.

wolyn-2 class="wp-image-75088"

"Wołyń" nie operuje niedopowiedzeniami. Wydłubywanie oczu, podpalenia żywcem, darcie skóry pasami, przebijanie brzuchów ciężarnych kobiet widłami - na wszystkie te obrazy widz musi być przygotowany, bo żaden z nich nie zostanie mu oszczędzony. Mimo to uważam, że Smarzowski oszczędził nam pornograficznego epatowania przemocą, nie lubuje się w niej. Rzezie odbywają się nocą, często obserwujemy je z pewnego oddalenia, rzadko w zbliżeniach. Trochę jakby reżyser nie chciał tego pokazać, ale jednocześnie miał, skądinąd słuszne, przekonanie, że jest to istotny - wręcz niezbędny - element filmu, bez którego straciłby on sporo ze swojego wydźwięku i siły rażenia.

REKLAMA

"Wołyń" można odczytywać jako ostrzeżenie.

Wizja świata, w którym symbol ważniejszy jest od osoby, a nienawiść do innych, do obcych, jest legitymizowana przez prawo i uznawana za "pogląd", do którego przecież każdy ma prawo, nie wydaje się dziś wcale odległa. Kto chce zobaczyć jej efekty, niech wybierze się do kina.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA